W niektórych polskich bibliotekach nie można przeglądać portali informacyjnych, rozkładów jazdy czy nawet Wikipedii - donosi Fundacja Panoptykon. Winne jest oprogramowanie filtrujące, którego biblioteki nie chcą porzucić w obawie przed graczami i pornografią.
reklama
Znana m.in. z walki z cenzurą Fundacja Panoptykon dowiedziała się, że jej strony są niedostępne z komputerów w niektórych bibliotekach. W związku z tym organizacja postanowiła ustalić, jaki jest stan rzeczy, i wysłała do bibliotek ankiety z pytaniami o to, czy stosują one oprogramowanie filtrujące.
Na ankietę fundacji odpowiedziało 59 bibliotek. To niewiele, ale jednak pozwala ustalić, z jakimi podejściami do filtrowania treści można spotkać się w bibliotekach.
Fundacja dowiedziała się, że biblioteki starają się blokować głównie pornografię, ale nie tylko. Filtry mają też ograniczać dostęp do stron rasistowskich, hazardowych, czasem do portali społecznościowych. Mechanizmy cenzury doskonałe nie są i zdarza się, że blokowane są portale informacyjne, Wikipedia czy – jak odnotowała jedna z bibliotek – wyszukiwarka połączeń kolejowych (zob. Panoptykon, Porno w bibliotece, czyli jak biblioteki radzą sobie z „niechcianymi treściami” w Internecie).
Ankieta Panoptykonu pokazała też, że w bibliotekach nie ma ustalonych procedur działania. Decyzję o blokowaniu mogą podejmować różne osoby i w niektórych bibliotekach nie ma możliwości złożenia wniosku o odblokowanie strony.
Fot. stacji roboczych w bibliotece z Shutterstock.com
Opisując ten problem, nie mamy zamiaru robić z niego sensacji. Filtrowanie treści w bibliotekach jest zrozumiałe, niemniej technologia filtrowania może być daleka od doskonałości. Należy sobie zadać pytanie - zgadzamy się na tę niedoskonałość czy może szukamy lepszych rozwiązań? Nawet jeśli potrzeba filtrowania istnieje, nie oznacza to, że powinniśmy się zgadzać na każdą jego formę.
Oczywiście oprogramowanie filtrujące może być lepsze lub gorsze. Wydaje się, że powinny istnieć nie tylko czarne, ale i białe listy stron. Wikipedia albo wyszukiwarka połączeń po prostu powinny być dostępne.
Fundacja Panoptykon przywołuje przykład biblioteki z San Francisco, która stosuje specjalne osłonki na monitorach, pozwalające tylko osobie przed monitorem na zobaczenie treści. Tego typu osłony da się bez problemu kupić, choć oczywiście należy rozważyć, czy polskie biblioteki na to stać.
Być może rozwiązanie znalazłoby się wówczas, gdyby biblioteki zaczęły wymieniać się doświadczeniami i uwagami w zakresie polityki filtrowania treści. Można też pokusić się o wypracowanie jakiegoś kodeksu praktyk, do którego realizacji biblioteki byłyby zachęcane. Obecnie w ich działaniu nie ma złej woli, ale jest działanie "na wyczucie", które przynosi efekty czasem lepsze, czasem gorsze.
Czytaj także: Publiczna biblioteka tylko z e-bookami? A dlaczego by nie?
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|