Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Wyrok: e-maile doradców premiera to informacja publiczna

02-12-2011, 12:20

E-maile doradców premiera powstają właściwie za pieniądze publiczne i mogą zawierać istotne dla obywateli informacje. Dlatego właśnie ujawnienia ich treści zaczęło domagać się Stowarzyszenie Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich. Premier nie uważał e-maili za informację publiczną, ale wczoraj Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uznał, że jest inaczej.

We wrześniu br. Prezydent RP podpisał Ustawę o dostępie do informacji publicznej, która jest jedną z ustaw niezwykle istotnych dla rozwoju społeczeństwa informacyjnego. Ta ustawa z jednej strony jest krokiem do przodu, bo uregulowano kwestię powtórnego wykorzystania informacji z sektora publicznego. Z drugiej strony w ustawie znalazły się wymogi i ograniczenia, które wydają się zbędnym utrudnieniem w zdobywaniu informacji, do których obywatele powinni mieć dostęp.

Czytaj: Informacja publiczna w e-gospodarce - coś się zmieni, ale...

Charakterystycznym dla Polski problemem jest to, że nie jest do końca jasne, co stanowi informację publiczną. Teoretycznie możemy pytać urzędy o różne rzeczy, ale zamiast odpowiedzi możemy dostać informację, że "to nie jest informacja publiczna".

W maju w czasie spotkania z "internautami i blogerami" premier Donald Tusk wypowiedział zdanie, które zrobiło furorę: To, co powstaje za publiczne pieniądze jest własnością publiczną. Potem jednak okazało się, że od tej pięknej idei jest sporo wyjątków, a za jeden z nich premier uważa korespondencję elektroniczną. 

Jeszcze gdy trwały prace nad wspomnianą ustawą, padła propozycja, by w celu usprawnienia dyskusji między rządem a organizacjami pozarządowymi stworzyć listę dyskusyjną, na którą mogłyby trafiać informacje o terminach spotkań i ich tematach. W odpowiedzi na ten pomysł stowarzyszenie ISOC Polska stworzyło listę dialog@isoc.org.pl.

Pracami nad ustawą było zainteresowane także Stowarzyszenie Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich (SLLGO), które działa na rzecz przejrzystości życia publicznego. W czerwcu br. zwróciło się ono z wnioskiem do Kancelarii Premiera o ujawnienie m.in. kto i dlaczego wybrał formę konsultacji poprzez wysyłanie propozycji na zamkniętą listę dyskusyjną dialog@isoc.org.pl. SLLGO zażądało również udostępnienia korespondencji członków Rady Ministrów i ich asystentów w sprawie nowelizacji ustawy o dostępie do informacji publicznej (w tym korespondencji mailowej).

Kolejny wniosek w tej sprawie SLLGO wystosowała w lipcu br. Potem stowarzyszenie sporządziło skargę na bezczynność Prezesa Rady Ministrów w tej kwestii.

Donald Tusk mógł zdawać sobie sprawę z pytań o korespondencję. W lipcu, w czasie jednego ze spotkań z "internautami", premier stwierdził, że granica między informacją publiczną a innymi typami informacji nie zawsze jest ostra i dotyczy to m.in. korespondencji elektronicznej. Zdaniem Tuska e-mail jest substytutem rozmowy telefonicznej lub rozmowy w cztery oczy, a śledzenie wszystkich przejawów komunikacji uniemożliwiałoby urzędnikom pracę (zob.  Gazeta.pl za PAP: Stawiam na zdrowy rozsądek - Tusk z ekspertami i blogerami o internecie i dostępie do informacji).

Z drugiej strony trudno porównywać prywatną rozmowę do e-maila wysyłanego przez urzędnika w ramach wykonywania swoich zadań i w dodatku na adres grupy dyskusyjnej. Najwyraźniej podobnego zdania był Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie, który w wyroku z dnia 1 grudnia 2011 r. potwierdził, że korespondencja mailowa jest informacją publiczną i wskazał, że w tym wypadku nie była to poczta prywatna tylko służbowa (sprawa o sygn. akt II SAB/Wa 295/11).

Zdaniem sądu stowarzyszenie przedstawiło materiały wskazujące na to, że rzeczona korespondencja dotyczy spraw publicznych. O wyroku informuje SLLGO - zob. Doradcy Premiera nie ukryją jak pracowali nad nowelizacją ustawy.

W całej sprawie nie chodzi tylko o wydrukowane e-maile. O wiele istotniejsze było zwrócenie uwagi na to, że proces konsultowania ustawy powinien być przejrzysty. Poza tym znów udało się wykazać, że urzędnicy zbyt pochopnie zaliczają produkowane przez siebie informacje do "innych informacji" (tzn. tych innych niż informacja publiczna), a przecież premier mówił, że to, co powstaje za publiczne pieniądze jest własnością publiczną.

Czytaj: Dostęp do informacji publicznej: Prezydent musiał podpisać ustawę?


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              

Źródło: SLLGO