Największy serwis zakupów grupowych - Groupon - zadebiutował wczoraj na giełdzie papierów wartościowych w Nowym Jorku. Wbrew apelom prestiżowego magazynu Barron's akcje firmy cieszyły się ogromną popularnością. Ta nie tylko zwiększyła liczbę akcji w ofercie - z 30 do 35 milionów, ale także cenę jednego waloru. Początkowo miała ona wynosić 16-18 dolarów, ostatecznie skończyło się na 20 dolarach - podaje agencja Reuters.

Czytaj także: 25 mld USD za Groupona? Zdecydowanie za dużo

Firma początkowo chciała pozyskać w ten sposób do 540 milionów dolarów na dalszy rozwój, jednak udało się zebrać o 160 milionów więcej. Groupon wyceniony został na 12,8 miliardów dolarów - o 2 miliardy więcej niż początkowo zakładano. Podniesienie wartości możliwe było głównie dzięki temu, że w obrocie znalazła się bardzo mała liczba akcji - zaledwie nieco ponad 5 proc. Nikt więc kontroli nad Grouponem nie oddaje. Dzisiaj firma zacznie być notowana na NASDAQ pod symbolem GRPN.

Nie znikły jednak obawy co do przyszłości firmy. Wielu analityków podkreśla, że firma wciąż nie generuje zysków, jej koszty bardzo szybko rosną, podobnie zresztą jak konkurencja. I to nie byle jaka - Amazon, Google czy Facebook to poważni przeciwnicy. Nie brak także projektów lokalnych, jak chociażby polski Citeam, należący do Allegro.

Są także wątpliwości co do poprawności prowadzonych przez Groupona ksiąg - pojawiały się już poważne błędy, jeden skutkował korektą przychodów w dół o 56 proc. Firma będzie musiała udowodnić, że jej model biznesowy jest wiarygodny - póki co prezentowane wyniki finansowe na to raczej nie wskazują. W nieskończoność też nie da się generować strat, ktoś będzie je musiał w końcu pokryć.

Czytaj także: Groupon: 10-krotny wzrost przychodów, spora strata