Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Wikileaks ujawni kolejne dokumenty

20-10-2011, 14:51

Julian Assange zapewnił, że Wikileaks nie jest "skończone", a w przyszłości w internecie zostanie ujawnionych jeszcze wiele tajnych materiałów.

robot sprzątający

reklama


W rozmowie z włoskim dziennikiem La Stampa, Julian Assange powiedział również, że akcja "Okupacji Wall Street" jest w dużej mierze inspirowana jego działaniami.

Czytaj także: Słaba sprzedaż biografii Assange'a

- Jeszcze nigdy poparcie społeczeństwa nie było dla naszej pracy tak duże, jak obecnie. Ruch "Okupacji Wall Street" co najmniej częściowo inspiruje się naszymi działaniami - powiedział Assange. - Stworzyliśmy klimat, w którym obywatele chcą przejrzystości i wiedzy dotyczącej tego, czym zajmują się aktualnie politycy.

Assange zapewnił, że ma poparcie ze strony wykładowców akademickich, środowiska naukowego, ale również urzędników, którzy nie są zadowoleni z działań rządu. Twórca demaskatorskiej witryny zapowiedział dodatkowo, że zamierza zwiększyć liczbę źródeł, z których Wikileaks uzyskuje informacje.

Australijski aktywista, który niedawno nazwał Facebooka "najlepszym narzędziem do szpiegowania w historii", stwierdził również, że "wszystkie media wykonujące poważną pracę są szpiegowane". Procederu takiego mają się dopuszczać nie tylko rządy państw, ale również prywatne grupy. Assange zauważył, że media w krajach rozwijających się są "bardziej uczciwe i odważniejsze". Zdradził przy okazji, że kolejnym celem Wikileaks, będzie naświetlenie mechanizmów międzynarodowych transakcji finansowych.

Czytaj także: Twórca Wikileaks: Facebook najlepszym narzędziem do śledzenia w historii


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              

Źródło: La Stampa