Polska została skreślona ze Special 301 Watch list - rankingu pirackich państw opracowywanego przez Urząd Przedstawiciela USA ds. Handlu (USTR). To "osiągnięcie" zawdzięczamy m.in. policji i planowanym zmianom w prawie autorskim. Minister Kultury bardzo się cieszy i zapowiada, że do Polski przyjadą największe gwiazdy. Teraz można pytać - czy o to chodziło w walce z piractwem?
reklama
Tegoroczny raport "Special 301" można znaleźć na stronie IIPA (Międzynarodowego Związku Własności Intelektualnej). Jest tam również informacja dla prasy (z 30 kwietnia), mówiąca o zmianach, jakie według USTR zaszły w zakresie ochrony własności intelektualnej w poszczególnych krajach.
Polska znalazła się wśród krajów usuniętych w tym roku z listy. Tego samego zaszczytu dostąpiły Czechy i Węgry. Według USTR te trzy kraje są "istotne dla przemysłu praw autorskich" i można mieć nadzieję, że będą nadal robić postępy w kierunku "utrzymania silnego rynku dystrybucji legalnych materiałów chronionych prawem autorskim".
Skreśleniem Polski z listy "Special 301" pochwalił się też Konsulat Generalny RP w Nowym Jorku, ale najciekawsze informacje na ten temat przyniosła wczoraj Informacyjna Agencja Radiowa.
IAR cytuje Ministra Kultury Bogdana Zdrojewskiego, który stwierdza, że skreślenie z amerykańskiej listy zawdzięczamy m.in. likwidacji Stadionu Dziesięciolecia, przygotowaniu nowego prawa autorskiego i policji skuteczniej walczącej z piratami. Zdrojewski mówi również o korzyściach ze skreślenia z listy. Ma to spowodować, że do Polski będą przyjeżdżać najpopularniejsi artyści, dla których lista "jest kierunkowskazem (...) do jakich krajów nie powinno się przyjeżdżać" (zob. Polska skreślona z listy "Watch List").
Niewątpliwie miłe jest to, że Polska została uznana za mocny rynek dla przemysłu "twórczego". Obywatele śledzący ostatnie poczynania policji i polityków mogą jednak zadać sobie proste pytania - czy właśnie o to chodziło? Jak wiele robiono, aby skreślono Polskę z listy przygotowanej przez urzędników za oceanem?
Te pytania są dobre w kontekście tego, co działo się w ubiegłych latach. Wiele osób pamięta, jak w roku 2007 zamknięto serwis Napisy.org z tłumaczeniami filmów. Już wtedy nie bardzo było wiadomo, za co serwis zamknięto i dlaczego zatrzymano jego twórców. Policja zadziałała bardzo agresywnie. Teraz wiemy, że śledztwo zostanie najprawdopodobniej umorzone, ale nikt już nie zwróci twórcom Napisy.org straconych nerwów i czasu.
W ostatnich latach oglądaliśmy też tak kontrowersyjne rzeczy, jak przyznawanie Złotych Blach funkcjonariuszom Policji lub akcje edukacyjne z udziałem Policji. Pamiętamy zatrzymania przy asyście ludzi ze ZPAV lub BSA (co oni robili?). Na początku tego roku przedstawiciele Policji deklarowali, że na wezwanie ZPAV będą ścigać naruszenia zawsze i niezwłocznie.
Oczywiście policja powinna ścigać naruszenia prawa, ale za rzecz straszną należy uznać angażowanie się Policji w zmiany w prawie autorskim. W tym miejscu warto przypomnieć, że przedstawiciele policji i MSWiA pojawili się w styczniu na spotkaniu organizowanym przez "przemysł". Tam poparli... likwidację użytku dozwolonego w prawie autorskim.
Tak naprawdę nie jest ważne to, czy wspomniane wydarzenia miały związek ze skreśleniem Polski z listy "Special 301". O wiele bardziej istotne jest to, że nasze władze szyją rozwiązania w zakresie własności intelektualnej na miarę innych państw i jeszcze się z tego cieszą.
W ochronie własności intelektualnej nie ma tylko jasnej i ciemnej strony. Nie ma tylko wydawców i piratów. Pomiędzy nimi są: fani muzyki, odbiorcy kultury, użytkownicy programów komputerowych i obywatele żyjący w społeczeństwie informacyjnym. Są też przedsiębiorcy, artyści, projektanci...
Amerykańskie absurdy patentowe pokazują, że ochrona własności intelektualnej może zagrażać wprowadzaniu produktów na rynek. Z kolei ostatni raport CCIA pokazał, że przedsiębiorstwa wykorzystujące dozwolony użytek rozwijają się szybciej (więcej na stronie CCIA). Nie jest więc prawdą, że dążenie do jak najostrzejszego prawa autorskiego zagwarantuje nam dobrobyt. Skreślenie kraju z zagranicznej listy "państw-piratów" wcale nie jest wielkim osiągnięciem kulturowym.
Inną sprawą jest zachowanie samych "najpopularniejszych artystów". Jeśli ich sposobem na przekonanie ludzi do płacenia za swoją twórczość rzeczywiście jest unikanie koncertów w określonych częściach świata, to łatwo zrozumieć, dlaczego dochody przemysłu muzycznego spadają.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|