Oznacza to, że w co czwartym kraju, w którym Google obecnie działa, przynajmniej jedna usługa jest zablokowana w wyniku polityki danego państwa. Firma postanowiła przypomnieć, kiedy i co w sieci blokuje.
reklama
Jeden ze światowych potentatów internetowej gospodarki - amerykańska firma Google - nie może cieszyć się swobodą działania na całym świecie. Podała ona właśnie do wiadomości, że jej usługi blokowane są w różnym zakresie w aż 25 krajach na łączną liczbę 100, gdzie w ogóle działa. Najczęściej dotyczy to wyszukiwarki, serwisu blogowego czy YouTube.
Firma zauważa, że jest to efekt m.in. rosnącej w sieci cenzury. O ile w 2002 roku jedynie cztery rządy kontrolowały zawartość internetu, o tyle obecnie jest ich około czterdziestu. Google podkreśla, że coraz częściej mamy do czynienia także z cenzurą prewencyjną - internauci nawet nie mają możliwości zapoznania się z niektórymi treściami, gdyż one po prostu w ogóle nie dostają się do krajowego internetu.
Do Google praktycznie codziennie napływają wnioski z różnych krajów z prośbami o usunięcie pewnych treści czy podanie danych konkretnych użytkowników. Aby być bardziej przejrzystą w tym zakresie, firma udostępnia narzędzie Government requests, o którym dzisiaj pisał Dziennik Internautów.
Na oficjalnym blogu firmowym poinformowano także, że od kiedy Google postanowiła zamknąć chińską wersję wyszukiwarki, by skończyć z cenzurowaniem wyników, pojawiło się dużo pytań odnośnie tego, kiedy firma ingeruje w prezentowane treści. Pytanie nie bez znaczenia, gdyż działalność ta jest poważnym narzędziem chociażby walki politycznej.
Usługą, która w najmniejszym stopniu dotknięta jest ograniczeniami, jest wyszukiwarka. Jak podkreśla Google, prezentowane wyniki są odzwierciedleniem tego, co jest w sieci. Nie oznacza to jednak, że pewne treści nie są blokowane - dziecięca pornografia, linki do chronionych prawem autorskim treści, spam czy złośliwe oprogramowanie to tylko niektóre przypadki. Poszczególne kraje mają także swoje lokalne wytyczne - dobrym przykładem są Niemcy i Francja, gdzie zakazane są wszelkie materiały pronazistowskie.
Zawsze, gdy jakieś wyniki wyszukiwania są usuwane, użytkownicy widzą odpowiednią informację na ekranie - ilu nie widzą i dlaczego.
Problem pojawić się może tam, gdzie za treść odpowiedzialni są bezpośrednio użytkownicy, a więc przede wszystkim Blogger, YouTube i Picassa. Ponieważ ilość danych, jakie tam są de facto bez przerwy dodawane, jest ogromna, Google nie jest w stanie wszystkiego skontrolować. W zamian za to oferuje internautom proste narzędzia służące do zgłaszania nieodpowiednich treści. Po zapoznaniu się z nimi i stwierdzeniu naruszenia regulaminu, są one usuwane.
Wszystkich nieodpowiednich treści nie da się z sieci usunąć. Problemem jest także ustalenie definicji tego, co już narusza pewne standardy, a co jest z nimi zgodne. Często jest to kwestia własnych przekonań, kultury czy religii. Przy usuwaniu jakichkolwiek treści należy zachować daleko idącą ostrożność.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*