Kraje skandynawskie uchodziły do tej pory za przyjazne internautom, także tym, którzy dzielą się plikami w sieci. Sądy w Szwecji, Danii i Norwegii stawały w bronie praw i wolności obywatelskich, nie przychylając się najczęściej do wniosków wytwórni filmowych, muzycznych czy też ich organizacji. Wydaje się jednak, że to eldorado może dobiegać końca.

Dość niepokojące sygnały zaczęły bowiem płynąć ze Szwecji. Od kwietnia br. obowiązuje tam bardzo ostre prawo (tzw. ustawa IPRED) wymierzone w piractwo komputerowe. Już kilka dni po jego wejściu w życie doszło do pierwszego aresztowania, a ruch w sieci zmalał o 1/3 w obawie przed kolejnymi. Dopiero niedawno wrócił on do marcowego poziomu.

>> Czytaj także: Już nie boją się surowego prawa antypirackiego w Szwecji

Na podstawie tego samego prawa szwedzki sąd nakazał operatorowi telekomunikacyjnemu TeliaSonera ujawnić dane założycieli serwisu Swetorrents. Gdyby ten odmówił, groziłaby mu kara w wysokości 750 tysięcy koron, czyli około 72 tysięcy euro. Ustawa IPRED nakazuje bowiem każdemu dostawcy dostępu do internetu przekazanie danych osób dzielących się plikami na prośbę posiadaczy praw autorskich - podaje TechCrunch.

To kolejny w ostatnim czasie cios dla p2p. Z końcem listopada serwis Mininova zastosował się do wyroku sądu i usunął wszelkie torrenty, mogące naruszać prawa autorskie. Hiszpania z kolei ogłosiła właśnie, że zamierza odłączać dzielących się chronionymi plikami internautów od sieci i to bez udziału sądu. Z drugiej jednak strony chociażby brytyjska telewizja BBC eksperymentuje z p2p, chcąc sprawdzić, czy jest to dobry sposób na dystrybucję jej programów.

>> Czytaj także: Apple wejdzie w streaming?

Ten rok przyniósł wyraźne przyspieszenie w walce między internautami a posiadaczami praw autorskich i państwami. Rok 2010 zapowiada się nie mniej ciekawie.