Kompetencje nauczycieli są od lat przedstawiane jako argument przeciwko e-podręcznikom. Z ankiety MEN wynika jednak, że sami nauczyciele chcą e-podręczników i wcale nie uważają, że wymaga to kosztownych szkoleń.
reklama
Wiecie, co jest najtrudniejsze w ocenianiu edukacji? Wiele osób postrzega szkołę przez pryzmat instytucji, w której oni sami się uczyli. Obraz szkoły w umysłach wielu obywateli jest jakby spóźniony w stosunku do rzeczywistości.
Jednym z ciągle funkcjonujących mitów jest to, że młodzież radzi sobie z komputerami lepiej niż nauczyciele. Czasem tak bywa, ale często już nie. Mamy rok 2013, a więc w szkołach uczy coraz więcej nauczycieli urodzonych w latach 80. (ludzie przed trzydziestką albo po). Wielu z tych ludzi miało dostęp do komputera od dziecka i wielu spośród nich używa internetu od co najmniej kilkunastu lat. W przyszłych latach odsetek nauczycieli niebędących doświadczonymi internautami będzie tylko malał.
Wczoraj Ministerstwo Edukacji Narodowej opublikowało wyniki sondażu online dotyczącego nowych e-podręczników, które mają powstać w ramach projektu Cyfrowa szkoła. W ankiecie wzięło udział ponad 10 tysięcy osób, w tym 5716 nauczycieli. Zauważcie, że belfrowie byli najliczniejszą grupą biorącą udział w sondażu online.
Sondaż wykazał, że:
Te dane dają do myślenia. Oczywiście musimy mieć na uwadze, że pochodzą one z sondażu online, co z zasady odsiało osoby rzadziej korzystające z nowych technologii. Z drugiej strony bardzo liczna grupa ankietowanych z grupy nauczycieli świadczy o tym, że jest to generalnie aktywna cyfrowo grupa zawodowa.
Na stronie MEN można znaleźć pełne wyniki sondażu i nie trzeba głęboko ich analizować, by zobaczyć, że również rodzice, nauczyciele i inne zainteresowane osoby po prostu chcą elektronicznych podręczników. Wydaje się, że jedyną grupą walczącą z e-podręcznikami są wydawcy, których przychody tajemniczo rosły w ostatnich latach mimo spadającej liczby dzieci w szkołach.
Wyniki sondażu powinny szczególnie dać do myślenia tym ludziom, którzy powtarzają mantrę o "koniecznych szkoleniach" dla nauczycieli. Zawsze gdy tylko planowane jest wprowadzenie technologii do szkół, zaraz jest mowa o szkoleniu.
Wyniki sondażu MEN pokazują, że nawet jeśli e-podręcznikom mają towarzyszyć szkolenia, nie trzeba na to wydawać majątku. Zorganizowanie prostego szkolenia online może być bardzo tanie, a indywidualne konsultacje można zorganizować w ramach grona pedagogicznego.
Na łamach DI pisałem już o dokształcaniu nauczycieli i o tym, jak wyglądają takie szkolenia. Często są to nudne spotkania, gdzie niekompetentny "ekspert" przynudza o tym, jak zrobić ciekawe i poruszające zajęcia. Oczywiście "ekspert" dostaje za to wynagrodzenie. Nic nie jest za darmo. Pod hasłem "szkolenia dla nauczycieli" kryje się biznes, któremu zależy na utrzymaniu przekonania o konieczności szkoleń.
W większości przypadków szkolenia naprawdę są zbędne, a w pozostałych przypadkach wystarczy szkolenie wewnętrzne, przeprowadzone przez jednego z nauczycieli znających temat. Jest to tanie, prowadzący szkolenie może sobie dopisać osiągnięcie do awansu, a jego koledzy prędzej się czegoś nauczą w swobodnej formie takiego szkolenia.
Wystarczy po prostu przyjąć do wiadomości, że komputery, internet i cyfrowe pomoce naukowe to nie są "nowinki techniczne". To są rzeczy funkcjonujące w społeczeństwie od lat i w pewnym sensie już obecne w szkole. Jedyne, co trzeba zrobić, to mocniej je w szkole umocować.
Czytaj także: Nauczyciele się nie dokształcają? Mogliby, ale muszą mieć czas na papierki
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
iPhone 5 jednak zdetronizował Galaxy S III w końcówce roku. Nie na długo?
|
|
|
|
|
|