Belgijska organizacja SABAM (odpowiednik naszego ZAiKS) domagała się pieniędzy od dostawców internetu w ramach rekompensaty za udostępnianie utworów w sieci. SABAM wystąpiła o pieniądze do sądu i przegrała, ale jej pomysł może zarażać bratnie organizacje z innych krajów.
reklama
To kolejny tekst z cyklu Absurdy własności intelektualnej (AWI).
* * *
Obecnie w Polsce duże emocje wzbudza pomysł rozszerzenia tzw. opłaty reprograficznej na tablety, smartfony i komputery. Organizacje zbiorowego zarządzania z ZAiKS-em na czele uważają, że część pieniędzy ze sprzedaży tych urządzeń należy się artystom jako rekompensata za prywatne kopiowanie. Wprowadzenie nowej opłaty w Polsce wymaga jedynie zmiany rozporządzenia przez minister kultury.
Warto w tym kontekście zauważyć, że podczas gdy ZAiKS walczy o pieniądze od urządzeń, jego odpowiedniki w innych krajach starają się o jeszcze inne źródła przychodów.
W roku 2013 w cyklu absurdy własności intelektualnej Dziennik Internautów opisywał pozew belgijskiej organizacji SABAM. Postanowiła ona domagać się pieniędzy od największych dostawców internetu w Belgii - Belgacom, Telenet oraz Voo. SABAM chciała 3,4% pieniędzy z rachunków za internet. Argumentowała, że usługi internetowe spowodowały spadek sprzedaży fizycznych nośników, a legalne usługi, jak iTunes i Spotify, nie są w stanie tego zrekompensować. Pisaliśmy o tym w tekście pt. Ponad 3% z rachunków za internet oddać "twórcom"? Nowy pomysł SABAM.
SABAM argumentowała też, że udostępnianie utworów w internecie przypomina udostępnianie ich w radiu albo telewizji. Organizacja doszła do wniosku, że skoro np. telewizja musi płacić, dostawca internetu również powinien.
To, co proponowała SABAM, było de facto propozycją wprowadzenia czegoś w rodzaju opłaty reprograficznej od łączy internetowych. Pomysł wydawał się z wielu powodów absurdalny. Już teraz mamy czystą opłatę od nośników i niektórych urządzeń, więc dodatkowe objęcie internetu tym parapodatkiem byłoby pobieraniem opłaty podwójnie lub potrójnie. Z drugiej strony opłata reprograficzna już teraz pobierana jest podwójnie lub potrójnie (sic!), więc... czemu nie? Zauważmy, że SABAM nie starała się o zmianę prawa, ale zwróciła się o pieniądze do sądu, tak jakby domagała się pieniędzy z oczywistych przyczyn jej należnych.
SABAM przegrała sprawę przed sądem w Brukseli, o czym możemy się dowiedzieć z komunikatu na stronie SABAM. Sąd uznał, że operatorzy nie świadczą takich usług komunikacji, które wymagałaby odprowadzania wynagrodzenia do autorów. To dość proste. Jeśli stacja telewizyjna coś emituje, przekazuje określone treści określonym odbiorcom. Operatorzy internetu działają inaczej - oferują tzw. zwykły przesył danych (albo "czysty przekaz" lub "prosty przekaz", zwany z angielska "mere counduit"). Operatorzy nie angażują się w przekaz w takim stopniu, jak np. sieć telewizyjna.
SABAM jest oczywiście rozczarowana wyrokiem sądu i zapowiada apelację. Szef organizacji Christophe Depreter uważa, że sąd w Brukseli nie wziął pod uwagę modelu biznesowego dostawców internetu. Ponadto Depreter uważa, że wyrok sądu w Brukseli jest generalnie niezgodny z orzecznictwem Trybunału Sprawiedliwości UE, który wielokrotnie podkreślał znaczenie ekonomicznych korzyści wynikających z wykorzystywania cudzych dzieł.
fot. Jeff Wasserman / Shutterstock.com
Choć Christophe Depreter powołuje się na wyroki TSUE, to warto zauważyć jedną rzecz. W ubiegłym roku (a więc już po tym, jak SABAM wystąpił o pieniądze do operatorów) unijny Trybunał wydał wyrok w sprawie C-435/12. Ten wyrok mówił, że nie można wprowadzić prawdziwego podatku od piractwa, a więc nie można ustanowić rekompensaty za utwory ze źródeł nielegalnych. Opłata reprograficzna jest opłatą za możliwość legalnego, prywatnego kopiowania. To ważne rozróżnienie.
Jeśli organizacji SABAM zależy na poszanowaniu europejskiego prawa, to organizacja ta powinna mieć na uwadze, że nie należą jej się żadne pieniądze za utwory kopiowane nielegalnie. Jeśli natomiast SABAM chce pieniędzy za utwory kopiowane legalnie, to należałoby pytać o to, jaka jest możliwa skala tego zjawiska i czy nie wystarcza opłata za urządzenia i nośniki.
Na działania organizacji SABAM trzeba patrzeć trochę jak na lokalny, belgijski folklor. Mówimy o organizacji, która twierdziła, że czytanie ksiażek dzieciom wymaga opłat za prawa autorskie. Oczywiście ten folklor może być zaraźliwy. Idea opłaty reprograficznej od internetu prędzej czy później może poruszyć serca przedstawicieli organizacji zbiorowego zarządzania w innych krajach.
W Polsce na chwilę obecną opłata reprograficzna dotyczy magnetofonów, magnetowidów i innych podobnych urządzeń (sic! - taką mamy ustawę). Nie ma możliwości rozszerzenia tej opłaty na usługi telekomunikacyjne bez zmiany ustawy. Z drugiej strony prędzej czy później ktoś może zechcieć zmienić tę archaiczną ustawę. Ktoś może wpaść na pomysł uregulowania tej kwestii na poziomie UE. Trzeba będzie uważać, bo takie pomysły z reguły nie umierają po jednym niekorzystnym wyroku. Można się nawet obawiać, że im wcześniej spełnimy obecne życzenia "twórców", tym szybciej pojawią się nowe życzenia.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|