Do nieautoryzowanego pobierania muzyki coraz częściej służą aplikacje mobilne. Przemysł muzyczny dostrzega to zjawisko, ale bardzo ostro z nim nie walczy.
reklama
Przemysł muzyczny nie jest na tyle postępowy, aby wykorzystać piractwo dla własnych celów. Woli on piractwo zwalczać, ale również w tej walce może mu brakować innowacyjności. Ostatni raport organizacji IFPI pokazuje, że firmy fonograficzne chcą skupiać się na walce z "pirackimi stronami" (jak Megaupload) oraz na cenzurze wyszukiwarek. Tymczasem rodzi się nowa forma piractwa.
Firma analityczna NPD Group uważa, że już 27 mln ludzi w USA użyło w zeszłym roku aplikacji mobilnej, aby pobrać przynajmniej jedną piosenkę. Nierzadko były to pobrania "pirackie". Według NPD tylko 21 mln ludzi korzystało z usług P2P, a więc "piractwo mobilne" może być w przyszłości większym problemem niż P2P czy cyberlockery. O wynikach badań NPD piszą Recode.net oraz TorrentFreak.
Aplikacje mobilne wiążą się z nowymi problemami. Są one dystrybuowane przez sklepy takie jak Google Play. Posiadacze praw autorskich mogą oczywiście żądać usunięcia aplikacji i nierzadko robią to. Najpierw jednak muszą zidentyfikować taką aplikację, a potem trzeba zgłosić ją do usunięcia i czekać na efekt.
Dopóki aplikacja znajduje się w sklepie, może ona robić wrażenie absolutnie legalnej. Z pewnością część użytkowników nie zastanawia się nad tym, czy dostawca aplikacji ma prawo udostępniać utwory chronione. Oczywiście nie można też wykluczyć, że cześć użytkowników korzysta z tych aplikacji z pełną świadomością, że jest to forma tzw. "piractwa".
Przemysł muzyczny i organizacje antypirackie (np. RIAA) z całą pewnością wiedzą o tym problemie i zdarzało im się publicznie poruszać temat. Mimo to na chwilę obecną nie obserwujemy żadnej wielkiej kampanii przeciwko aplikacjom naruszającym prawa autorskie. Obserwując raporty i oświadczenia organizacji antypirackich można odnieść wrażenie, że wciąż tkwią one w świecie P2P i cyberlockerów. Ostatnio antypiraci szczególnie polubili ideę podporządkowania sobie wyszukiwarki Google.
Możemy się teraz zastanawiać nad tym co będzie dalej. Są trzy możliwości. Antypiraci mogą jeszcze długo nie brać aplikacji mobilnych pod uwagę, zapatrzeni w stare problemy. Mogą też nagle zorientować się w sytuacji i proponować różne rozwiązania np. tworzenie dodatkowych systemów kontroli aplikacji, nad którymi przemysł rozrywkowy miałby władzę.
Teoretycznie przemysł muzyczny mógłby eksperymentować z obserwowaniem "pirackich" aplikacji i tworzeniem legalnych ofert, które byłyby na nich wzorowane. Dobrze jednak wiecie, że jest to najmniej prawdopodobny scenariusz.
Czytaj: Kto hamuje przemysł muzyczny? Kraj z najostrzejszym prawem antypirackim
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
NGSec 2014 – trzecia edycja najlepszej konferencji o bezpieczeństwie informacji już w czerwcu
|
|
|
|
|
|