Pomysł 5-letniej retencji danych o aktywności internautów w sieci i prowadzonych rozmowach został, póki co, zarzucony. MSWiA przyznało, że powstało zbyt wiele wątpliwości.
reklama
Wczoraj Dziennik Internautów, opierając się na ustaleniach Rzeczpospolitej, poinformował o przebiegu prac nad nowelizacją ustawy o świadczeniu usług elektronicznych. Wśród propozycji miała znaleźć się taka, która wprowadziłaby obowiązek monitorowania przez serwisy internetowe każdego przejawu aktywności internautów i przechowywania tych informacji przez okres pięciu lat. Stałoby to jednak w sprzeczności w unijną dyrektywą (2006/24/WE), która mówi o 6-24 miesiącach.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, które nad zmianami w ustawie pracuje, wydało komunikat, w którym przyznało, że propozycja dotycząca retencji danych o ruchu w sieci i prowadzenia tzw. kontroli operacyjnej przez organy ścigania została faktycznie zgłoszona. Wynikać to ma z przytoczonej już dyrektywy unijnej. Konieczne jest bowiem wprowadzenie jej regulacji w innym zakresie niż przewiduje to ustawa Prawo telekomunikacyjne.
Propozycja ta, wraz z 19 innymi, została zaprezentowana w maju br. podczas spotkania wszystkich stron włączonych w proces nowelizacji ustawy. MSWiA podkreśliło, że środowiska gospodarcze i informatyczne nie przekreśliły samej idei retencji danych, wyraziły jednak na tyle dużo wątpliwości, że podjęta została decyzja o tymczasowym nieuwzględnianiu tego zagadnienia w pracach nad nowelą.
Czy więc możemy spać spokojnie? Póki co tak. Trzeba jednak trzymać rękę na pulsie. Musimy także mieć na uwadze to, że działania państwa mają na celu zwiększenie naszego bezpieczeństwa. Musimy więc zastanowić się, czy jesteśmy w stanie poświęcić dla tego część naszej prywatności.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*