Czy Krajowe Ramy Interoperacyjności umacniają pozycje Microsoftu jako dostawcy rozwiązań dla administracji? Przedstawiciele MSWiA uważają, że nie. Ich zdaniem dopuszczanie w administracji własnościowych formatów obok otwartych standardów jest "dawaniem wyboru".
reklama
Tydzień temu wspominaliśmy w DI o projekcie rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie Krajowych Ram Interoperacyjności. W dokumencie znajdziemy informację o formatach danych i standardach, które mają zapewniać dostęp do informacji w systemach teleinformatycznych używanych do realizacji zadań publicznych.
W projekcie KRI uwzględniono kilka formatów Microsoftu (DOC, XLS, PPT, nawet XPS), które mają być traktowane na równi ze standardami otwartymi. Wcześniej dopuszczano użycie własnościowych formatów dla odczytu dokumentów. W projekcie uwzględniono też format Open XML, który jest standardem promowanym przez Microsoft, ale nie implementowanym w żadnym oprogramowaniu. Czy w takim razie MSWiA chce umocnić pozycję Microsoftu jako dostawcy oprogramowania? Co sprawia, że rozwiązania tej firmy są tak traktowane?
Na część pytań odpowiedział w rozmowie telefonicznej z DI Krzysztof Politowski z Departamentu Informatyzacji MSWiA. Uważa on, że w ramach tzw. "neutralności technologicznej" nie można dyskryminować Microsoftu. Ponadto ekspert MSWiA uważa, że pewne niezgodności oprogramowania ze standardami nie są obecnie problemem, a odczytywanie dokumentów po długim czasie to problem nie na teraz.
DI: Opublikowane Krajowe Ramy Interoperacyjności zrobiły wrażenie, że rozszerzone będzie wykorzystanie własnościowych formatów Microsoftu. Co Pan sądzi o takiej opinii?
Krzysztof Politowski (KP): Absolutnie się nie zgodzę. Takiego odczucia nie ma także wśród członków Fundacji Wolnego i Otwartego oprogramowania, która aktywnie uczestniczy przy opracowywaniu (Krajowych Ram Interoperacyjności - red.). Nie przeczę, że formaty własnościowe Microsoftu znalazły się wśród formatów plików dopuszczonych, ale są one pośród innych formatów, które uznawane są za formaty otwarte.
Zadaniem ministra właściwego ds. informatyzacji, a w szczególności Rządu RP (bo to rozporządzenie jest rozporządzeniem Rady Ministrów) jest zapewnienie neutralności technologicznej w takim rozumieniu, w jakim m.in. mówią o tym Europejskie Ramy Interoperacyjności (EIF). My mamy zapewnić neutralność administracji. Zgodnie z tym, co zapisane jest w EIF 2.0, cyt. "administracje powinny zapewnić wybór rozwiązań i produktów za pośrednictwem procesu, w którym konkurencja sprzedawców jest uczciwa. Istotne jest zachowanie zdolności beneficjentów do dokonywania najlepszego wyboru między konkurencyjnymi produktami, które zaspokajają konkretne potrzeby".
Należy patrzeć przez pryzmat zasad, jakie są głoszone w treści rozporządzenia. Te zasady dobierania środków zapewniających interoperacyjność określają, że powinny to być środki wybrane na zasadach określonych przez prawo zamówień publicznych. Jeżeli integrator oferuje coś, co jest darmowe, to domyślnie należy oczekiwać, że koszt oferty będzie konkurencyjny w stosunku do innych. Natomiast my nie możemy wykluczyć możliwości stosowania produktów dominującego producenta na rynku.
Ja też stosuję zarówno wolne i otwarte oprogramowanie, bo piszę w OpenOffice dokumenty, jeżeli zachodzi taka potrzeba, ale niestety czasami zachodzi taka potrzeba, że jestem zmuszony pisać dokumenty, wykorzystując aplikacje Microsoftu.
DI: Zwolennicy otwartych standardów w tym momencie powiedzieliby, że standard ODF mogą stosować użytkownicy MS Office, natomiast z własnościowymi formatami sprawa nie musi być tak prosta. Osoba, która ma odczytać dokument, może być zmuszona do posiadania oprogramowania konkretnego producenta.
KP: W większości przypadków nie miałem problemów z odczytaniem w OpenOffice jakiegokolwiek dokumentu w formacie Microsoftu. Owszem, zdarzały się sytuacje, że szczególnie tam, gdzie występuje grafika, następowały jakieś "rozjazdy", ale również sam OpenOffice ma pewne niedoskonałości. Więc wydaje mi się, że powinniśmy mówić o generalnej zasadzie, a nie pewnych niedoskonałościach systemu, które oczywiście istnieją.
DI: Ale czym innym jest niedoskonałość systemu komercyjnego, którego dostawca unika stosowania standardów, i z drugiej strony niedoskonałość czegoś, co jest dostępne dla wszystkich.
KP: Microsoft został zmuszony do stosowania standardów otwartych, tzn. takich, których specyfikacje są publikowane. W istocie, poczynając od MS Office 2010, Microsoft wykorzystuje specyfikację określoną przez normę ISO/IEC 29500.
DI: Mówimy o OpenXML
KP: Tak. Są tam pewne odstępstwa, które Microsoft jeszcze ma od tej normy. Aplikacje Microsoftu może nie są pełną implementacją tej specyfikacji, ale nie można powiedzieć, że aplikacje Microsoftu są sprzeczne z tą specyfikacją.
Umocowana prawnie krajowa organizacja standaryzacyjna, jaką jest Polski Komitet Normalizacyjny, tę normę implementowała do polskiego systemu normatywnego.
DI: No dobrze... teraz te wszystkie formaty jako tako działają. Co będzie w przyszłości?
KP: Kwestia długotrwałego przechowywania dokumentów elektronicznych jest daleko szersza niż kwestia formatów, bo trzeba zacząć w ogóle od nośników. Jeżeli Pan pamięta nośniki w postaci dyskietek 5-calowych, a nawet jeszcze większych... to gdzie Pan dzisiaj znajdzie napęd do odczytania tych nośników? To jest problem Naczelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych, która to Dyrekcja z tymi problemami się bardzo mocno boryka i podchodzi do nich z należytą starannością. Są ku temu określone działania, które podejmują archiwa.
Podstawową specyfikacją służącą do tworzenia dokumentów administracji publicznej jest XML. Owszem, wiadomym jest, że do niektórych dokumentów tworzonych w XML-u będą dołączane dokumenty w określonych innych formatach, ale kwestia odczytania jest kwestią związaną bardziej z powszechnością stosowanego formatu niż z tym, skąd ten format pochodzi.
Należy spojrzeć choćby na takie rozwiązania, jakie są w Narodowych Archiwach Zjednoczonego Królestwa, gdzie archiwum nie tylko gromadzi dokumenty, ale gromadzi oprogramowanie służące do interpretacji tych dokumentów.
Zdajemy sobie sprawę z długotrwałego, a w szczególności wieczystego przechowywania dokumentów, bo Pan mówi o perspektywie 50 lat, a ja patrzę w perspektywie 2 tys. lat. Czy my jesteśmy dziś w stanie odczytać tabliczki gliniane z Babilonu czy papirusy pochodzące z Egiptu? Należałoby natomiast się zapytać, czy nasi potomkowie będą w stanie za 2 tysiące lat odczytać pendrive'a, na którym zostanie zapisana dana informacja.
To jest poważny problem, ale nie jest to problem do uregulowania przez rozporządzenie w sprawie Krajowych Ram Interoperacyjności.
My ten problem widzimy. Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych i Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego widzi ten problem i trzeba mieć tutaj na względzie chociażby taki dokument, jak Karta w sprawie ochrony dziedzictwa cyfrowego przyjęta na konferencji generalnej UNESCO.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|