Microsoft - członek społeczności open source
Organizacja Open Source Initiative (OSI) zaaprobowała dwie licencje oprogramowania stworzone przez Microsoft. Oznacza to, że licencje te spełniają definicję oprogramowania otwartego, a firmę Microsoft można już uznać za członka społeczności open source.
Przyjęte przez OSI licencje to Microsoft Public License (Ms-PL) oraz Microsoft Reciprocal License (Ms-RL). Obydwie spełniają 10 kryteriów otwartej licencji. Microsoft postanowił przekazać je do oceny OSI w lipcu. Proces ten trwał od sierpnia i został pozytywnie zakończony, choć nie był łatwy (licencje wywołały lawinę komentarzy)
Mówiąc najogólniej pierwsza z licencji - Ms-PL - pozwala licencjobiorcy na obejrzenie kodu źródłowego, modyfikowanie go i dystrybuowanie go zarówno w celach komercyjnych jak i niekomercyjnych. Licencja Ms-RL ma jeszcze dodatkowy zapis mówiący o tym, że plik zawierający kod dzieła udostępnionego na jej warunkach musi być dostarczony z kodem źródłowym i kopią licencji.
Prezes OSI Michael Tiemann zapewnił w komunikacie na stronie organizacji, że Microsoft zgłaszając swoje licencje do oceny nie prosił o szczególne traktowanie i nie był wyjątkowo traktowany. Obydwie jego licencje przeszły przez taki sam proces oceny jak wszystkie inne.
Społeczność nie ufa gigantowi
W rozmowie z serwisem PCWorld.com Tiemann przyznał, że zaaprobowanie licencji Microsoftu wywołało negatywne opinie. W ciągu godziny napłynęło do niego klika e-maili mówiących o tym, że "OSI jest pionkiem w grze Microsoftu" i "podpisało pakt z diabłem". Tiemann podkreślił jednak, że do grona twórców open source może przystąpić każdy i Microsoft nie może być dyskryminowany.
Licencje zaproponowane przez Microsoft były wypracowane w ramach inicjatywy Microsoft Shared Source. W ramach niej powstało w sumie pięć licencji, ale tylko dwie wyżej wymienione uznano za prawdziwie otwarte. Niektórzy komentatorzy ze strony środowisk open source mówią teraz, że Microsoft potrzebował akceptacji OSI, aby "mącić wodę" i robić wrażenie, że licencje Shared Source są otwarte. Ich zdaniem, gdyby firmie zależało na prawdziwej otwartości, wykorzystałaby jedną z istniejących już licencji open source.
Inni wskazują na to, że liczba otwartych licencji i tak jest już zbyt duża, a Microsoft przyczynił się do jeszcze większego "bałaganu prawnego".
Brak zaufania do firmy z Redmond ze strony społeczności nie może dziwić, ponieważ gigant zmieniał swoje oblicze niczym Dr Jekyll i Mr Hyde. Microsoft uruchomił przykładowo witrynę poświęconą open source i udostępnił za darmo niektóre patentowane technologie, ale z drugiej strony wciąż żąda on opłat za rzekomo naruszane patenty i sponsoruje "niezależne" badania dyskredytujące oprogramowanie z otwartym kodem.