Większość ze 100 milionów naszych użytkowników korzysta z serwisu legalnie. Jedynie niewielka grupa faktycznie może łamać prawo – w ten sposób MegaUpload broni się przed zarzutami o pomoc w łamaniu prawa autorskiego.
Nie zanosi się na to, by rok 2011 był cokolwiek spokojniejszy dla przemysłu rozrywkowego. Coraz więcej państw dokładnie przygląda się regulacjom w zakresie praw autorskich i ochrony własności intelektualnej. Organizacje zrzeszające wytwórnie filmowe czy muzyczne szukają nowych sposobów walki z dzieleniem się chronionymi plikami. Jednocześnie poszerzeniu ulega oferta online w zakresie legalnej muzyki i filmów. Z drugiej jednak strony serwisy torrentowe czy p2p mają się bardzo dobrze.
Jednym z przykładów sukcesów w tej branży jest RapidShare. Serwisowi udało się nie tylko stać się numerem 1, ale także wygrać kilka batalii prawnych, w czasie których potwierdzono, że nie odpowiada on za ewentualne naruszenia praw autorskich, jakich dopuszczają się jego użytkownicy. Serwisowi pomaga także fakt współpracy z posiadaczami praw autorskich – na ich życzenie naruszające je pliki są usuwane. Sądy ponadto zgodziły się już kilkukrotnie, że robi on wystarczająco dużo na rzecz przestrzegania prawa.
Na cenzurowanym jest także serwis MegaUpload, największy konkurent RapidShare. TorrentFreak otrzymał oświadczenie jego przedstawicieli, w którym odpowiadają oni na zarzuty o masowe naruszanie praw autorskich. Podkreślają, że zapewniają jedynie połączenie między użytkownikami końcowymi, a także przestrzeń w chmurze do przechowywania danych. Dowodzą, że ich działalność podobna jest do tej prowadzonej chociażby przez zwykłych dostawców internetu, których prawo chroni przed odpowiedzialnością za przestępstwa popełniane przez klientów. Według nich podobnie powinno być także w ich przypadku.
MegaUpload przy okazji podaje, że posiada w tym momencie około 100 milionów zarejestrowanych użytkowników, codziennie jego strony odwiedza około 45 milionów unikalnych użytkowników. Podobno są wśród nich pracownicy 70 procent firm z listy Forbes 500. Serwis jednocześnie podkreśla, że nieuczciwym jest sugerowanie, by cała ta ogromna rzesza ludzi łamała prawo. Niewątpliwie pewne grupa to czyni, jednak nie powinno się uogólniać.
To, że część osób wykorzystuje dostępne narzędzia w celach niezgodnych z prawem, nie może być pretekstem do ich delegalizacji czy też nakładania zbiorowych sankcji. Idąc tym tropem należałoby zdelegalizować chociażby internet (w związku chociażby ze wszelkiej maści kradzieżami) czy zakazać używania noży (bo w końcu można nimi kogoś zabić).
Nie wydaje się jednak, by strony tego konfliktu – internauci, rządy, przemysł rozrywkowy i pewna część serwisów internetowych – były bliżej osiągnięcia porozumienia. Największe pole manewru w tym zakresie mają oczywiście władze poszczególnych państw, muszą one jednak liczyć się z konsekwencjami politycznymi swoich działań.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|