Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Megaupload: jest nagranie z nalotu na posiadłość Dotcoma (wideo)

09-08-2012, 08:26

Policjanci weszli do domu założyciela Megaupload na podstawie nieważnego nakazu. Teraz Kim Dotcom zarzuca im pobicie i odmowę udzielenia pomocy ciężarnej kobiecie, a nowozelandzka telewizja ujawniła nagrania z policyjnych helikopterów.

Nie od dziś wiadomo, że zatrzymanie założyciela Megaupload, które miało miejsce w styczniu, mogło być akcją nieproporcjonalnie ostrą. Przede wszystkim nie wiadomo, czy miało ono sens, bo nie jest pewne, czy amerykański sąd może prowadzić proces przeciwko Megaupload. Właściwie prawo amerykańskie na to nie pozwala, ale amerykańskie władze przekonują, że wystarczy "szeroka interpretacja prawa", aby to zrobić (sic!).

W czerwcu nowozelandzki sąd potwierdził, że nakaz przeszukania posiadłości Kima Dotcoma był nieważny. Nie określono w nim bowiem, jakie przestępstwo popełnił Kim Dotcom oraz czego funkcjonariusze mieli szukać. W demokratycznych państwach nie można robić przeszukania ot tak, szukając na kogoś haka. 

Czytaj: Megaupload: Nakaz przeszukania Dotcoma nielegalny!

Teraz Kim Dotcom czeka na decyzję w sprawie ekstradycji, choć sam chciałby już stanąć przed sądem. Przed dwoma dniami publicznie oskarżył on nowozelandzką policję o pobicie go i ten wątek będzie badany przed sądem.

Założyciel Megaupload powiedział dziennikarzom, że po zatrzymaniu został uderzony w twarz i przyciśnięty butami do podłogi. Twierdził, że krzyczał z bólu i tłumaczył policjantom, iż nie ma potrzeby obchodzić się z nim w ten sposób (zob. Reuters, Megaupload founder accuses NZ police of beating him).

Policjanci to nie lekarze

Tymczasem NZ Herald donosi o tym, że prawnik Dotcoma skarżył się przed sądem na "żałosne" zachowanie policji w momencie, gdy żona Kima Dotcoma (Mona Dotcom) poczuła skurcze. Mona Dotcom była wówczas w ciąży. Pojawiła się potrzeba wezwania karetki, ale policjanci tego nie zrobili. Nie mógł tego zrobić również nikt z zatrzymanych, bo odebrano im telefony.

Z relacji prawnika Kima Dotcoma wynika, że karetkę wezwał dopiero ochroniarz Dotcoma, który mieszkał w posiadłości obok i przybył na miejsce akcji, aby porozmawiać z policjantami. Funkcjonariusze wydali mu instrukcje wezwania ambulansu, który przybył na miejsce po 45 minutach. Sierżant dowodzący akcją twierdzi, że policjanci nie są ekspertami od medycyny i dlatego nie można im nic zarzucić (zob. NZ Herald, 'Pathetic' police response to Dotcom medical issue).

Sonda
Nalot na posiadłość Dotcoma był akcją na wyrost?
  • tak
  • nie
  • trudno ocenić
wyniki  komentarze

Ponadto w programie telewizyjnym 3 News ujawniono nagranie z nalotu na posiadłość Dotcoma. Nagranie te sporządzono m.in. za pomocą kamer umieszczonych na helikopterach użytych w czasie akcji. Są też nagrania z innych kamer umieszczonych na obszarze posiadłości.

Nagrania potwierdzają to, o czym wcześniej mogliśmy tylko czytać - akcja zatrzymania Dotcoma odbyła się z niezwykłym rozmachem. Policjanci z elitarnej jednostki, psy, dwa helikoptery... siły bardzo duże, jak na zatrzymanie człowieka, który prowadził serwis internetowy umożliwiający przechowywanie plików.

Kim Dotcom twierdzi, że zatrzymano go na życzenie Hollywoodu. Cóż... takiej akcji z pewnością niejeden hollywoodzki film by się nie powstydził. Budżet tego przedsięwzięcia też musiał być niemały. Nagranie 3 News znajdziecie na stronie www.3news.co.nz oraz poniżej.

Czytaj: Megaupload: Władze USA szeroko interpretują prawo. Zbyt szeroko


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *