Firma Lex Superior, która wysyła do internautów wezwania do zapłaty za rzekome piractwo, uruchomiła postępowania dotyczące kilkudziesięciu tysięcy adresów IP. Najwyraźniej prokuratorzy będą mieli sporo roboty...
W ubiegły piątek Dziennik Internautów opisywał działania firmy Lex Superior, która wysyła do internautów pisma z wezwaniem do zapłaty za rzekome naruszenia praw autorskich. Firma straszy postępowaniami karnymi, ale nie informuje dokładnie, kto te postępowania prowadzi. Mieliśmy też wątpliwości co do przetwarzania danych osobowych przez tę firmę i z tego co wiemy, GIODO sprawdza, czy działania firmy są zgodne z prawem. Szczegóły w tekście pt. Kancelaria chce 750 zł od internautów i grozi "wnioskiem o przeszukanie".
Dopiero dziś rano otrzymaliśmy stanowisko kancelarii w sprawie naszego artykułu. Przesłała je Anna Jankowska, która podpisała się jako "Senior Legal Assistant Lex Superior sp. z o.o".
Pani Anna poprosiła o opublikowanie stanowiska bez dokonywania w nim żadnych zmian. Zdecydowałem się opublikować stanowisko w całości, ale pozwolę sobie dodać pogrubienia w istotnych moim zdaniem miejscach.
Na podstawie zawartych umów przenoszących prawa autorskie, kancelaria Lex Superior sp. z o.o. nabyła wyłączne prawa majątkowe do eksploatacji szeregu utworów audiowizualnych w sieci BitTorrent. Przy użyciu dedykowanego oprogramowania, kancelaria zabezpieczyła dowody procederu masowego łamania praw autorskich, polegającego na bezprawnym rozpowszechnianiu chronionych utworów w sieci BitTorrent.
Będąc stroną pokrzywdzoną, kancelaria złożyła w kilkunastu prokuraturach oraz miejskich komendach policji na terenie całego kraju, zawiadomienia o możliwości popełnienia na jej szkodę przestępstwa określonego w art. 116 ust. 1 i 4 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Złożone zawiadomienia dotyczą kilkudziesięciu tysięcy adresów IP.
W ramach dochodzeń prowadzonych w sprawie („in rem”), organy ścigania występują do dostawców usług dostępu do sieci Internet (ISP), z wnioskiem o wydanie danych osobowych abonentów przypisanych w danym momencie do konkretnych adresów IP, użytych jako narzędzie do popełnienia przestępstwa. Zgodnie z art. 23 ust. 1 pkt 2 ustawy o ochronie danych osobowych, kancelaria jest uprawniona do przetwarzania danych osobowych, w zakresie niezbędnym do realizacji przysługujących jej uprawnień pokrzywdzonego.
Podstawowym uprawnieniem kancelarii jest roszczenie o naprawienie szkody wyrządzonej czynem niedozwolonym, której wysokość wynosi od kilku do kilkunastu tysięcy złotych (w zależności od sprawy). W chwili obecnej kancelaria prowadzi wewnętrzne postępowanie wyjaśniające, w ramach którego naruszyciel ma możliwość pojednania się z poszkodowanym, poprzez zapłatę obniżonej kwoty odszkodowania polubownego w wysokości 750 zł. W najlepiej pojętym interesie osób, które otrzymały pismo w niniejszej sprawie, jest niezwłoczne skontaktowanie się z kancelarią w celu złożenia drogą mailową lub na piśmie, wyjaśnień co do okoliczności w jakich ich łącze internetowe zostało użyte do popełnienia przestępstwa. Pracownicy kancelarii udzielą takim osobom szczegółowych informacji o popełnionym przestępstwie oraz o dotyczącym tych osób dochodzeniu właściwych organów ścigania.
W zależności od złożonych wyjaśnień lub ich braku, kancelaria podejmie stosowne w danych okolicznościach kroki prawne, przy czym możliwość zawarcia ugody istnieje wyłącznie do momentu zakończenia przez kancelarię wewnętrznego postępowania wyjaśniającego.
Pierwszą rzucającą się w oczy rzeczą jest skala działań. Złożono zawiadomienia w kilkunastu prokuraturach i komendach policji, a dotyczą one kilkudziesięciu tysięcy adresów IP.
Nie wiemy oczywiście, czy firma wyśle pisma do kilkudziesięciu tysięcy osób, ale prokuratorzy z pewnością będą mieli co robić. Jest to problem często akcentowany w krytyce tzw. copyright trollingu. Organy ścigania muszą wykonywać mnóstwo pracy tylko po to, aby jakaś firma mogła uzyskać dane osobowe w celu przedstawienia komuś "propozycji ugody" (czy też w celu zarobkowego zastraszania). Jak zauważył już dawno temu poseł Andrzej Jaworski, firmy spieniężają piractwo, ale płacą za to podatnicy.
Anna Jankowska wspomniała, że postępowania są w fazie "in rem". To znaczy, że nikomu nie postawiono zarzutów. Osoby, które otrzymują pisma, mogą być w postępowaniu świadkami, a nie sprawcami naruszeń. Jest wysoce prawdopodobne, że niejedno pismo trafi do osób niewinnych.
Kancelaria nadal nie chce nam powiedzieć, jakie są sygnatury uruchomionych postępowań lub gdzie w ogóle je uruchomiono. Nie jest nam łatwo sprawdzić, czy postępowania te faktycznie się toczą i co prokuratorzy już w tych sprawach zrobili. To niedobrze, bo firmy zajmujące się copyright trollingiem mogą potem opowiadać różne legendy, które trudno będzie zweryfikować. Znamy przykład pewnego adwokata, który opowiadał nam o zatrzymaniach sprzętu, których nigdy nie udało się potwierdzić.
Jeśli dowiecie się czegoś o tych postępowaniach, dajcie nam znać. My będziemy próbować "na ślepo" pytać różne prokuratury i może się czegoś dowiemy.
Najwyraźniej "utwory audiowizualne", do których prawa posiada firma Lex Superior, są filmami pornograficznymi z serii Podrywacze. Tak przynajmniej można się domyślić z treści pism. Wychodzi więc na to, że firma Lex Superior nie powinna się szumnie określać jako Kancelaria Prawa i Własności Intelektualnej, ale raczej jako "posiadacz praw majątkowych do eksploatacji filmów pornograficznych, który usiłuje spieniężać naruszenia". Moim zdaniem taka nazwa ma mniej klasy, ale chyba bardziej odpowiada prawdzie.
Ciekawe jest również to, że firma daje sobie prawo do przetwarzania danych osobowych zgodnie z art. 23 ust. 1 pkt 2 ustawy o ochronie danych osobowych. Przepis brzmi tak.
Art. 23. 1. Przetwarzanie danych jest dopuszczalne tylko wtedy, gdy:
(...)
2) jest to niezbędne dla zrealizowania uprawnienia lub spełnienia obowiązku wynikającego z przepisu prawa;
Nie wiem, co na ten temat powie GIODO, ale sprawa może być ciekawym tematem do dyskusji o ochronie danych. Firma Lex Superior jako "pokrzywdzony" ma prawo do zgłoszenia przestępstwa i oczekiwania jego ścigania. W celu skorzystania z tego uprawnienia firma nie musi jednak tworzyć bazy adresów IP, wysyłać pisemek itd.
Z drugiej strony art. 79 prawa autorskiego daje firmie możliwość żądania "naprawienia wyrządzonej szkody" w przypadku naruszeń. Czy jest to wystarczające, aby zbierać dane o kilkudziesięciu tysiącach adresów IP oraz o abonentach, którzy mogą się za tymi adresami kryć? Jeśli tak, to moim osobistym zdaniem mamy poważną lukę w ochronie danych osobowych. Zauważmy przy tym, że firma wcale nie ma pewności, czy posiada dane osobowe "naruszycieli". Ona posiada dane jakichś abonentów, którzy wcale nie muszą być naruszycielami.
Jak już wspomnieliśmy, GIODO w tym przypadku oceni zgodność przetwarzania danych osobowych z zasadami ochrony danych. Musimy jednak mieć na uwadze, że GIODO musi działać w granicach prawa, a prawo nie zawsze jest rozsądne albo miewa luki.
Działalność Lex Superior analizował też na swoim blogu prawnik Olgierd Rudak. Warto zajrzeć do jego tekstu pt. Kancelaria Lex Superior — wezwania na 750 złotych.
Najogólniej rzecz ujmując, sprawa Lex Superior jest świetnym dowodem na to, że problem copyright trollingu należy rozwiązać, zmieniając prawo. To zjawisko wiąże się z różnymi patologiami - zarobkowym zastraszaniem, nadużywaniem prawa i zarzucaniem organów ścigania absolutnie bezsensownymi zadaniami. Załóżmy nawet, że wszyscy piraci byliby winni i zapłaciliby te 750 zł. Nie dojdzie wówczas do złapania żadnego przestępcy, więc po co ta cała praca prokuratorów?
Niektórzy politycy dostrzegają problem. Różne działania w tym zakresie podjęło już 5 posłów. Czy rząd wreszcie przestanie udawać, że problem nie istnieje?
Jeśli chcielibyście podpisać petycję w tej sprawie, znajdziecie ją na Avaaz.org.
Jak zwykle w takich sytuacjach, wiele osób pyta mnie o to, jak zareagować na pismo.
Jednego jestem pewien - nie powinniście płacić, jeśli nie naruszyliście niczyich praw. Pisma od tego typu firm nierzadko otrzymują osoby absolutnie niewinne.
Jeśli mogliście dokonać naruszenia albo nie jesteście pewni, czy go dokonaliście, powinniście zapoznać się z poradą opublikowaną przez prawnika Krzysztofa Siewicza w serwisie Prawokultury.pl pt. Ugody w sprawie naruszeń - na co zwracać uwagę?
Przedstawicielka Lex Superior Anna Jankowska odmówiła dalszego odpowiadania na pytania Dziennika Internautów. Zasugerowała, że może wystąpić na drogę prawną przeciwko mnie, dopatrując się w tym artykule naruszenia jej dóbr osobistych. Pani Annie nie spodobało się stwierdzenie, że firma Lex Superior powinna się określać jako "posiadacz praw do eksploatacji filmów pornograficznych, który usiłuje spieniężać naruszenia".
Spytaliśmy firmę Lex Superior czy zaprzecza, jakoby występowała w roli posiadacza praw do filmów pornograficznych. Z pism do internautów wynika, że jednym z "materiałów audiowizualnych", do którego prawa rzekomo naruszono, jest film z serii Podrywacze o Asi i hydrauliku.
Będziemy konsekwentnie kierować pytania do firmy, kiedy uznamy to za konieczne. Oczywiście nie ma obowiązku udzielania odpowiedzi. Dziwi nas tylko, że osoba odpowiedzialna w firmie za kontakty z prasą pozwala sobie na takie zachowanie.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|