Przed sądem stanął internauta za zamieszczenie w sieci filmów z Koziołkiem Matołkiem - ta informacja zszokowała internautów, ale coś się nie zgadza. Studio Filmów Rysunkowych z Bielska-Białej nie składało wniosku o ściganie internauty. Co więcej, studio w ogóle nie dąży do ostrego karania internautów za naruszenia.
reklama
W ubiegłym tygodniu Dziennik Internautów pisał o internaucie, który stanął przed sądem za opublikowanie filmów z Koziołkiem Matołkiem. Opieraliśmy się na informacjach Gazeta.pl, z których wynikało, że policja polska błyskawicznie namierzyła sprawcę we współpracy z policją amerykańską.
Interesująca była dla nas zwłaszcza błyskawiczna reakcja policji w obliczu takiego naruszenia. W całej historii jest jednak poważna nieścisłość.
Z informacji Gazeta.pl wynikało, że policja działała na wniosek Studia Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej, które zawiadomiło prokuraturę i cieszyło się z reakcji organów ścigania. Okazuje się, że samo Studio nie chciało ścigać internauty.
Niestety ten element historii okazał się nieprawdą. Dziennik Internautów rozmawiał dziś rano przez telefon z Andrzejem Orzechowskim, prezesem SFR w Bielsku-Białej. Ten powiedział nam, że artykuł w serwisie Gazeta.pl zawierał cytat uzyskany w pośpiechu i oderwany od kontekstu całej historii. W rzeczywistości Studio Filmów Rysunkowych nie występowało o ściganie w związku z Koziołkiem Matołkiem.
Andrzej Orzechowski przedstawił nam skan dokumentu, który potwierdza jego słowa.
Co więcej, serial "Koziołek Matołek" nie jest produkcją SFR w Bielsku-Białej i choćby z tego powodu studio nie mogło starać się o ściganie kogoś z tego tytułu.
W bielskim studiu powstały niegdyś dwa filmu o Koziołku, ale są to mało znane produkcje, do których internauta raczej nie mógł dotrzeć. Najbardziej znany serial o Koziołku Matołku jest produkcją Studia Miniatur Filmowych w Warszawie.
Ponadto Andrzej Orzechowski zapewniał nas, że studio nie angażuje się zbytnio w ściganie internetowych naruszeń. Bywa, że wytwórnia wzywana jest przez organy ścigania do składania wyjaśnień. Jeśli już dochodziło do sporów, wytwórnia nie chciała ostrego karania sprawców naruszeń.
- Za każdym razem szliśmy na rozwiązania polubowne. Zgadzaliśmy się na rozwiązanie sporu przez przekazanie 300 lub 500 złotych i to na cele charytatywne, nie dla studia - podkreślał Andrzej Orzechowski.
Andrzej Orzechowski mówił również o tym, że szczególnie rażą go sytuacje, gdy ktoś publikuje film w internecie, umieszczając obok reklamy i zarabiając na tym. Podkreślił też, że prawa autorskie do filmów mają zapewnić wynagrodzenie różnym osobom zaangażowanym w ich produkcję. Z tego powodu studio nie może całkowicie ignorować naruszeń, choć z drugiej strony nie wydaje się ono tak bardzo agresywne, jak sugerował tekst Gazeta.pl.
To wszystko wiele wyjaśnia, ale też czyni sprawę bardziej zagadkową. Na czyj wniosek był ścigany Paweł S.? Dlaczego policja i prokuratura podjęły działania w tej sprawie? Na te pytania postaramy się jeszcze znaleźć odpowiedź.
Dziękujemy Andrzejowi Orzechowskiemu za wyjaśnienia i przepraszamy, że od razu nie przyjrzeliśmy się tej sprawie uważniej.
Dziękujemy też Czytelnikowi, który zwrócił nam uwagę na możliwe nieścisłości.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|