Umieszczenie starych japońskich map w serwisie Google Earth sprawiło, że amerykańska firma znowu znalazła się pod ostrzałem. Tym razem wykazała się całkowitym brakiem zrozumienia dla skomplikowanej sytuacji historyczno-społecznej Japonii.
Mimo pozytywnego nastawienia Japończyków do wszelkiej maści nowinek technologicznych, nie wszystkie przypadają im do gustu. Zwłaszcza jeśli są spod znaku Google. W grudniu ubiegłego roku grupa dziennikarzy, profesorów oraz prawników z Kraju Kwitnącej Wiśni opowiedziała się przeciwko usłudze Street View, podkreślając, że zbyt głęboko ingeruje ona w prywatność zwykłych ludzi.
Teraz podobne zarzuty wysuwane są pod adresem Google Earth. Amerykańska firma umieściła bowiem w sieci stare mapy Japonii. Problemu by zapewne nie było, gdyby pracownicy dokładnie sprawdzili, jakiego typu informacje znajdują się na rzeczonych mapach. Ponieważ tego nie zrobili, firma będzie musiała odpowiedzieć na oficjalne zarzuty ze strony Ministerstwa Sprawiedliwości - podaje agencja AP.
Umieszczone w internecie mapy przedstawiają Japonię w okresie feudalnym, gdy krajem rządzili szogunowie i istniał system kastowy. Na samym dole hierarchii znajdowały się osoby określane mianem "burakumin" - mimo braku jakichkolwiek różnic w odniesieniu do pozostałych Japończyków zmuszeni oni byli do życia w izolacji ze względu na fakt, że zajmowali się zawodami związanymi ze śmiercią.
Miejsca, gdzie oni żyli, zostały już w zdecydowanej większości zniszczone lub wchłonięte przez rosnące miasta, jednak ich potomkowie wciąż tam żyją. Obrońcy praw człowieka szacują, że w Japonii mieszka około 3 milionów takich osób. Nieoficjalnie przyznaje się, że nadal spotykają się oni z objawami dyskryminacji.
W internecie bez trudu znaleźć można listę miejsc, w których żyją potomkowie burakuminów. Nie dość, że położone tam nieruchomości mają niższą wartość, to dodatkowo okolica narażona jest na wyższą przestępczość. Firmy przyznają z kolei, że podczas procesów rekrutacji odrzucają kandydatów z tego typu przeszłością.
Google nie pofatygowało się, by opatrzyć mapy historycznym opisem, jak to jest w zwyczaju w Japonii. Firma wyszła także z założenia, że może umieścić mapy w całości, gdyż lokalne prawo tego nie zabrania. Jednak niewzięcie pod uwagę historycznych i społecznych uwarunkowań wydaje się być dużym błędem i zapewne nie przysporzy amerykańskiej firmie zwolenników.
Wszystkie japońskie instytucje z ogromną ostrożnością podchodzą do tego zagadnienia, nie zapominając także o stosownych komentarzach historycznych. Oburzeni zachowaniem firmy są także przedstawiciele japońskiego parlamentu. Sama firma nie ma sobie nic do zarzucenia, podkreślając, że wysoko ceni prawa człowieka i nie robi niczego, co mogłoby je naruszyć.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*