Trudny temat dla nas, rodziców – co zrobić, żeby nasze dziecko samo nie stało się tym zagrożeniem w internecie, przed którym tak bardzo chcemy je uchronić? O czym powinniśmy wiedzieć, by wychowywać odpowiedzialnego internautę, a nie agresora online? W pilotażowym odcinku nowego cyklu DI „Rodzic wie” na częste pytania rodziców odpowiada ekspert od wielu lat badający zjawisko agresji online, prof. UAM dr hab. Jacek Pyżalski.
reklama
Prof. UAM dr hab. Jacek Pyżalski jest jednym z najbardziej doświadczonych polskich i europejskich badaczy zajmujących się agresją elektroniczną. Specjalnie na Dzień Bezpiecznego Internetu wyjaśnia wątpliwości rodziców, którzy nie chcą, aby to ich dziecko stało się internetowym agresorem.
Rozmawiamy zwykle o przemocy rówieśniczej, czyli takiej, w której się kogoś wyśmiewa, bije, obraża, wyklucza z grupy. To zjawisko istniało niemal zawsze, czy był internet, czy nie. Natomiast od mniej więcej 2005 r., kiedy zaczęły się pojawiać możliwości techniczne, młodzi ludzie zaczęli wykorzystywać różne narzędzia online, by przemoc – głównie werbalną, ale nie tylko – realizować.
Mogę kogoś przezywać, przesyłając nieprzyjemne treści bezpośrednio do niego albo je publikując. Mogę upowszechniać kompromitujące zdjęcia czy przeróbki zdjęć. Mogę ujawniać jego tajemnice, np. ktoś wysłał mi w zaufaniu link, który ja pokażę wszystkim. Mogę podszywać się pod niego, zakładając fałszywy profil, udając go i robiąc dziwne rzeczy. Mogę wykluczać go z grupy, np. wszyscy w klasie są przyjęci jako znajomi na Facebooku, a jego jednego nie przyjmuję.
Warto wiedzieć, że taka agresja w sieci (online) prawie nigdy nie jest oddzielona od przemocy tradycyjnej. Większość sprawców przemocy w sieci równolegle jest sprawcami przemocy twarzą w twarz.
Jeśli ktoś nas obrazi w internecie, obrazi nas tak samo prawdziwie jak w autobusie czy na korytarzu szkolnym i tak samo wpłynie to na nasze codziennie funkcjonowanie. Żaden poważny współczesny badacz nie użyje określenia wirtualny/rzeczywisty, tylko online/offline – „wirtualny” nie przystaje do faktycznego przeplatania się tych dwóch światów w życiu młodego człowieka.
Raczej zmieniają się narzędzia. Weźmy choćby sexting – sama nazwa pochodzi z czasów, kiedy polegało to na wysyłaniu informacji tekstowych o charakterze seksualnym. Teraz, choć nazwa została, polega to głównie na wysyłaniu zdjęć. To bardzo oczywisty przykład, kiedy możliwości technologiczne sprawiły, że zjawisko zmieniło charakter.
Nieprzyjemne rzeczy w internecie powiedziało kolegom kilkadziesiąt procent młodzieży. Chodzi o jednorazowe incydenty, jak przykra odzywka na forum. Nie było to regularne, długotrwałe, istotne, nie było wymierzone w konkretną osobę. Jeśli jednak mówimy o cyberbullyingu spełniającym poważne kryteria – działanie długotrwałe, wobec tej samej osoby i mające długotrwałe skutki – dotyczy to kilkunastu procent młodzieży, w większości w wieku gimnazjalnym (zresztą podobnie jak w przemocy offline). To nie znaczy, że w grupach młodszych czy starszych tego nie ma, statystyki są jednak niższe.
Po pierwsze, wychowując, modelujemy postawy dzieci. Dzieci obserwują to, jak się zachowujemy: czy szanujemy innych ludzi, jak reagujemy, gdy ktoś krzywdzi innych, jak mówimy o innych, jak odnosimy się do innych. Jako rodzice najczęściej nawalamy właśnie z modelowaniem, myśląc, że dziecko się uczy od naszego gadania. Dziecko uczy się, obserwując działania.
Kluczowe są też dwie rzeczy – towarzyszenie dzieciom przy korzystaniu z internetu, niepozostawianie ich samopas oraz uczenie ich zasad korzystania z mediów. Jeśli towarzyszymy dziecku, różne problemy odkrywamy w zarodku, nie czekając, aż urosną. Możemy je wygasić na etapie iskry czy małego płomyczka, a nie szalejącego pożaru. Dotyczy to zresztą nie tylko cyberbullyingu, ale i wszelkich zagrożeń internetowych.
Warto też pamiętać, że najlepiej zapobiegać złym rzeczom, promując te dobre. Często myślimy, że przeciwdziałanie czemuś polega na mówieniu o ryzyku, a częściej polega na tworzeniu warunków do robienia rzeczy pozytywnych, będących przeciwwagą dla zagrożeń, np. publikacji własnej twórczości czy budowania działających konstruktywnie grup, realizujących przykładowo jakieś zainteresowania.
Od samego początku. Pokazujmy na przykładach – zobacz, jesteśmy na forum, rozmawiamy, jest ciekawie, ale (tak powiemy na przykład młodszemu dziecku) może się zdarzyć, że ktoś będzie udawał dziecko; zobacz, strona z ciekawymi zdjęciami, ale może się zdarzyć zdjęcie, które cię zaniepokoi. Powinniśmy uczyć dziecko tego, że jeśli odkryje coś niepokojącego, może się zwrócić do nas, niezależnie od wieku.
Kiedy dziecko do nas przyjdzie, nie możemy robić wielkiej afery – inaczej dziecko więcej się do nas nie zwróci. Wspieramy, pomagamy rozwiązać problem, na przykład wyjaśniamy, jak zablokować niechcianego rozmówcę online.. Jeśli pytamy dzieci, dlaczego nie powiedziały o jakimś problemie rodzicom, mówią, że bały się całkowitego odcięcia od internetu na zasadzie: o, jak takie rzeczy się dzieją, to wyłączamy to zło zupełnie. Bywa, że dzieci się wstydzą. Na pewno trzeba wytworzyć taką komunikację, w której konieczność powiedzenia o jakiejś sytuacji nie będzie budzić lęku. Bo jeśli będzie, to się niczego nie dowiemy, dziecko ukryje przed nami problem.
Jak najbardziej. Trzeba korzystać z takiej możliwości, także i wtedy, kiedy relacje są dobre, a my sami – jako rodzice – potrzebujemy kompetentnej pomocy, bo po prostu, mimo chęci pomocy, nie wiemy, co robić. Czasem problemy są tak duże, że po prostu wymagają pomocy terapeutycznej. Co nam wówczas z tego, że chcemy pomóc, kiedy nie wiemy jak? Lepiej, żeby dziecko wiedziało, że może skorzystać z takiej pomocy, niż żeby ukrywało się ze swoim problemem albo słuchało czasami nieodpowiednich rad kolegów.
To bardzo ważne! Programy aktywizacji świadków uczą nawet młodsze dzieci, aby reagowały. Nie muszą np. rozmawiać ze sprawcą, ale mogą wesprzeć ofiarę, prosić o pomoc, powiadomić kogoś o problemie. Dzieci, które są świadkami przemocy w grupie rówieśniczej mówią „Chciałbym pomóc, bo denerwuje mnie, że są osoby, które dokuczają innym”. Młodsze dzieci uczy się metody roju – jeśli widzisz, że ktoś bije kolegę, kolega nie może się obronić, a ty sam nie możesz stanąć w jego obronie, to zbierz pięciu, podejdźcie jak rój pszczół, weźcie pomiędzy siebie tego, który jest źle traktowany i razem odejdźcie. Sprawca, nawet starszy i silniejszy, wobec sześciu już nie będzie takim kozakiem.
W internecie możemy komuś prywatnie napisać „Ej, no weź, pomyślałeś o tym, że to jest niefajne?”. Czasem taki przykład zachęci innych, podobnie jak offline – jeśli ktoś pierwszy stanie w obronie ofiary przemocy, inni dołączą. Uczenie bycia aktywnym świadkiem, który nie patrzy obojętnie na czyjąś krzywdę i podejmuje działania – różne oczywiście, bo nie każdego stać na to, by próbować powstrzymać sprawcę – to bardzo sprawdzona metoda.
Ktoś mądry powiedział, że jeśli nie chcesz, żeby dziecko się utopiło, masz dwa wyjścia – możesz otoczyć murami wszystkie rzeki, jeziora i morza albo możesz nauczyć je pływać. Z młodszym zawsze wchodzisz do wody, starsze coraz częściej i chętniej pływa samo. Tak samo znaczenie kontroli zależy od etapu rozwoju dziecka.
Moim zdaniem dziecko młodsze – przedszkolne czy w klasach 1-3 – nie może robić niczego w internecie bez udziału dorosłego, nawet jeśli jest to pozornie bezpieczne. To zawsze powinno być działanie wspólne. Jeśli np. pozwalamy dziecku oglądać bajki na YouTube, to nie mamy wtedy “chwili spokoju”. Rozmawiajmy o treści bajki, sprawdzajmy, co dziecko z tego wyniosło. Jestem przekonany, że rodzice dziesięciolatka, który korzysta z portalu społecznościowego – z takiego, którego może – muszą mieć dostęp do jego konta na wypadek, gdyby coś się wydarzyło.
Im dziecko starsze, tym ta kontrola jest trudniejsza. Rola rodzica kontrolującego zmienia się na rzecz roli osoby wspierającej czy towarzyszącej. Wraz z wiekiem kontrola staje się po pierwsze nierealna, po drugie – moim zdaniem – nieetyczna. Młodzi ludzie mogą zrobić coś niedobrego koledze i bez internetu. Pamiętamy pewnie z czasów, gdy byliśmy nastolatkami, że to byłoby nie do zaakceptowania – nie zapraszaliśmy przecież rodziców do rozmów, które prowadziliśmy za blokiem czy w pokoju. Tak samo jest z internetem – to, że są takie możliwości, nie znaczy, że mamy zostać śledczym czy policjantem.
Oczywiście, w przypadkach poważnych, np. przestępczych, po kontrolę sięgamy bezwarunkowo.
Niezależnie od tego, czy dziecko będzie sprawcą czy ofiarą, czy agresji twarzą w twarz czy online – będą to podobne objawy. I zawsze to widać. Po emocjonalnych zachowaniach dziecka, po zachowaniu innym niż zwykle, obniżonym nastroju czy pobudzeniu. Nie ma tu zachowań specyficznych dla problemu, natomiast zawsze widać, że problem jest – najprościej powiem, że dziecko jest inne niż zazwyczaj. Trzeba się wtedy dowiedzieć, o co chodzi.
Paleta możliwych zachowań jest tak duża, że nie można tu podać jednego prostego przepisu, tak jak nie ma odpowiedzi na pytanie „Jak leczyć?”.
Będąc nastolatkiem, często się robi głupie rzeczy, czy się ma internet, czy nie. Kiedy nabroiliśmy umiarkowanie, nasi rodzice czy nauczyciele po prostu z nami rozmawiali. Powinniśmy robić dokładnie to samo – wyrażamy nasze zaniepokojenie, przedstawiamy oczekiwania, jeśli to nie działa, wyciągamy konsekwencje.
Z drugiej strony, należy reagować bardzo stanowczo, jeśli mówimy o łamaniu prawa, np. o przesyłaniu gróźb karalnych (np. ktoś grozi komuś śmiercią). Wtedy już nie ma żartów, konieczna jest interwencja prawna, zwykle zresztą realizowana przez szkołę lub rodziców ofiary.
Na pewno bardzo ważny jest zbalansowany przekaz – w komunikacji z dzieckiem musimy zwracać uwagę zarówno na pozytywne, jak i na negatywne strony internetu. Jeśli będziemy tylko straszyć, bazować na tym negatywnym potencjale, nie dogadamy się i nie porozumiemy z dzieckiem, gdyż ono widzi w internecie wiele fajnych rzeczy.
Po drugie, nie zakładajmy, że dzieci mają jakieś nadludzkie kompetencje cyfrowe, wszystko umieją i wszystko wiedzą. Korzystanie z internetu przez młodych ludzi przypomina podchodzenie do szwedzkiego stołu, z którego biorą kiełbasę z musztardą, bo niczego innego nie znają i nie ruszą. Nie zakładajmy – błędnie – że dzisiejsze dzieci wszystko umieją i raczej mogłyby uczyć nas. To mit, niestety bardzo często powtarzany. Pomimo wielu kompetencji technicznych, często problemem jest odpowiednie funkcjonowanie społeczne online. Uczenie tego ostatniego to spore wyzwanie dla nas dorosłych – dobrze żebyśmy sami to potrafili, co nie jest niestety regułą.
Nasz rozmówca
Prof. UAM dr hab. Jacek Pyżalski jest jednym z najbardziej doświadczonych polskich i europejskich badaczy zajmujących się agresją elektroniczną (jego zainteresowania obejmują także nowe media, komunikację w szkole, promocję zdrowia oraz cyberprzemoc wśród młodzieży). Uczestniczył w ponad 40 projektach krajowych i międzynarodowych, w tym w kilkunastu jako kierownik. Mediator sądowy. Autor licznych publikacji. Trener w obszarze komunikowania i trudnych zachowań oraz ekspert w zakresie edukacji medialnej. Członek Polskiego Towarzystwa Edukacji Medialnej.
Jest autorem pierwszej monografii na rynku polskim, dotyczącej agresji elektronicznej „Agresja elektroniczna wśród dzieci i młodzieży” (GWP, Sopot 2011) oraz książki „Agresja elektroniczna i cyberbullying jako nowe ryzykowne zachowania młodzieży”. Jest to jednocześnie rozprawa habilitacyjna autora.
3xTAK
Tak, Was też to może dotyczyć.
Tak, reagujcie nawet na najdrobniejsze przejawy przemocy internetowej u Waszych dzieci.
Tak, wzmacniajcie empatię u dzieci
Nishka – blogerka dobrze znana rodzicom nastolatek – szczerze podzieliła się sposobem, w jaki przeprowadziła w swoim domu edukację przeciw sprawstwu cyberprzemocy. Zdusiła problem w zarodku.
Córka Nishki uczestniczyła na Facebooku w klasowych żartach z naczelnego klasowego trefnisia, w których sam zainteresowany też brał udział. Styl wpisów był niebezpiecznie bliski językowi cyberbullyingu, Nishka zadziałała więc stanowczo. Nastolatka musiała NATYCHMIAST usunąć swoje wpisy i skłonić do tego samego kolegów (alternatywą było zgłoszenie na policję), ale też publicznie (podczas rodzinnego obiadu) przyznać się do swojego postępowania. Rodzina nie szczędziła słów oburzenia i potępienia dla takich działań. Wstyd, a wręcz upokorzenie, przez jakie musiała przejść, pozwoliły dziewczynie zrozumieć odczucia osoby publicznie piętnowanej.
Nishka, nie bagatelizując tej „niewinnej”sytuacji, jednocześnie:
pokazała, że w internecie nic nie ginie, a informacja o działaniu córki dotarła do niej błyskawicznie;
dowiodła, że sprawca cyberbullyingu nie może liczyć na łagodne traktowanie „nawet” ze strony matki;
nazwała cyberprzemoc i mowę nienawiści po imieniu;
nauczyła córkę, jak łatwo „żart” wymierzony w kogoś może stać się przemocą.
Pełna historia na blogu Nishki
Dla dzieci: Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży [www.116111.pl]
tel. 116 111
Ścieżka
wsparcia dla dzieci. Jeśli dziecko boi się lub wstydzi rozmawiać z
rodzicami, może zadzwonić na ten numer (pn.-pt. od 12 do 20) lub zgłosić
problem na stronie. Dzwoniąc, dziecko uzyska nie tylko pomoc w
rozwiązaniu problemu, ale także wsparcie psychologiczne.
Dla dorosłych: Telefon dla Rodziców i Nauczycieli w sprawie Bezpieczeństwa Dzieci (Dyzurnet.pl) [www.800100100.pl]
pomoc@800100100.pl, tel. 800 100 100
Każda
osoba dorosła (rodzic, opiekun, nauczyciel) znająca dziecko, którego
bezpieczeństwo w internecie zostało zagrożone (np. gdy podejrzewamy, że
dziecko jest uwodzone przez dorosłego), pod tym numerem może uzyskać
pomoc i informacje.
Cyberprzemoc: Policja
cyber-kgp@policja.gov.pl, tel. 112 lub 997
Właściciele
stron – także tych, które odwiedzają nasze dzieci – są zobowiązani do
interwencji, jeśli na tej stronie dojdzie do znieważenia czy obraźliwych
komentarzy. Zniesławienie oraz zniewaga są przestępstwami ściganymi z
oskarżenia prywatnego. Należy zabezpieczyć dowody (linki, skany) i
zgłosić sprawę do prokuratury lub na policję. Takie same kroki należy
podjąć, jeśli zauważymy drastyczne treści.
Podejrzenie uzależnienia od internetu
tel. 801 889 880
Telefon
dla osób, które mają problem lub zastanawiają się, czy mają problem z
uzależnieniami behawioralnymi (w tym od internetu) oraz dla bliskich
takich osób.
Bezpieczeństwo dzieci: Rzecznik Praw Dziecka
tel. 800 121 212
A także:
Zagrożenia sieciowe: CERT Polska
W przypadku zagrożeń takich jak phishing czy wirusy należy zgłosić się do zespołu odpowiedzialnego za CERT Polska.
Oszustwa zakupowe: Federacja Konsumentów
tel. 801 440 220 lub 800 007 707
Jeśli
oszustwo w internecie spowodowało znaczą utratę pieniędzy, a kontakt z
osobą odpowiedzialną za witrynę nie pomaga, można zwrócić się do
Federacji Konsumentów.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|