Eryk Sznyt, CEO wszechwładnej firmy Booble, tylko pozornie był tatusiowatym intelektualistą, naiwnie patrzącym zza swoich okrągłych okularków. W rzeczywistości był agresywnym graczem, którego cel był prosty - zdobyć świat! Zdobyć, a potem upodlić! Kontrolować wszystko! Wiedział to Jurij Bin, jego współpracownik, jeden z twórców wyszukiwarki Booble. Ostrożnie wszedł do gabinetu Sznyta przygotowany na kolejną, trudną rozmowę.
- Wymyśliłem! Eureka etcetera! - mówił z przekonaniem Sznyt. - Teraz
uruchomimy usługę muzyczną, może nazwiemy to Booble Music albo Booble
Audio. W planie mamy już te... eeee... e-booki, znaczy Booble
Editions. Musimy wprowadzać kolejne usługi! Szybko!
- Ale...
- ośmielił się przerwać Bin.
- Nie ma "ale"! Musimy być na wszystkich rynkach, aby do roku 2012 móc
wchodzić na rynek motoryzacyjny i chemiczny. Booble musi być wszędzie
- Sznyt podszedł do biurka, zastanowił się chwilę i uderzył pięścią w
stół.
- Czy to konieczne? - nieśmiało pytał Jurij.
- Ależ oczywiście! Czy widziałeś, jak Ci wszyscy durni użytkownicy
kwiczeli, kiedy ostatnio wyłączyliśmy im Bmaila? Na całym świecie
zapanowała panika. Wyłączymy Bmaila jeszcze kilka razy i te parobasy
zrozumieją, że albo nasze usługi, albo śmierć! - Sznyt jeszcze raz
uderzył w stół, po czym wzniósł wzrok ku sufitowi i z mistycznym
uniesieniem jął mówić. - Słyszałem krzyk dzieci, które nie dostały na
Bmaila rozwiązania zadania domowego od kolegi. Słyszałem lamenty
kochanków, którzy nie przesłali sobie kolejnych świńskich fotek!
Słyszałem bolesny jęk menedżerów pozbawionych ważnych kontaktów... to
wszystko brzmiało jak pieśń na cześć wielkiego Booble! - Sznyt spocony
opadł na krzesło i wykrztusił jeszcze - Czy nie prawda, że zląkł się
cały świat?
- Rzeczywiście... prawie... nie, nie absolutnie cały - Jurij ugryzł
się w język.
- Co mówiłeś? - Sznyt ożył błyskawicznie.
- Nic - zełgał obleśnie Bin.
- A niby jaka to część świata mogła się obejść bez Bmaila?
- Nic... nic... nic... - Bin był w potrzasku, więc postanowił
odpowiadać stereotypowo.
Sznyt popatrzył na Bina groźnie i ze zdziwieniem. Usiadł do biurka. Otworzył swojego laptopa i włączył aplikację Booble Black Lord. To był tajny projekt Booble. Pozwalał w czasie rzeczywistym śledzić, jak daleko sięga władza użytkownika. Sznyt zauważył, że pewien mały kraj w regionie EMEA oparł się jego ostatniej demonstracji.
- Co to ma być?! - krzyknął. - Polska? To ten zacofany kraik, w którym
sądy nie odpowiadają na maile? No tak... trzeci świat - głośno myślał dalej Sznyt. - Nic dziwnego,
ale opanowanie go to kwestia czasu.
- Uff... - Bin odetchnął, ale po chwili znów stracił nadzieję.
Widział, że Sznyt nad czymś się zastanawia.
- Ale... Polska... czy my nie mamy tam jakiegoś centrum? - pomyślał
głośno Sznyt, po czym wpisał słowo "Poland" do wyszukiwarki Booble.
Długo czytał, a Bin patrzył na to z przerażeniem. Po dłuższym czasie
Sznyt spytał.
- Co to jest... Nasza-Masa.pl?
- Eeee... to taki... no... serwis społecznościowy. Polacy bardzo go
lubią. Spędzają na nim dużo czasu... - Bin
postanowił zaryzykować, ale chciał mieć tę rozmowę za sobą.
- Nasza-Masa.pl? Kto to wymyślił? Jachuu? Yebay? Nie... - Sznyt czytał
dalej. - To jest serwis lokalny. Coś... lokalnego? Maciej Księdzowicz
znalazł inwestora... hmmm... - Sznyt zaszył się w swoich myślach jak
poczwarka w kokonie. Wykorzystał to Bin, który ostrożnie wyszedł z
gabinetu.
UWAGA: Ten tekst nie jest newsem, a jedynie komentarzem do bieżących wydarzeń. Przedstawione wydarzenia są fikcyjne. Podobieństwo autentycznych nazw, osób i firm do tych występujących w tekście jest zamierzone przypadkowe. Cdn.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*