Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

IT Fiction: Świat post-AFTA

01-02-2012, 14:30

To był szczególny dzień dla Tajnego Zgromadzenia Odbiorców Kultury (TZOK). Jeden z członków miał przynieść na zebranie reprodukcję Mona Lisy Leonarda da Vinci. Koledzy obserwowali go z okien domku, w którym miało się odbyć niezwykłe spotkanie.

robot sprzątający

reklama


- Wpadnie jak nic - powiedział prof. Andrzej Pogodny do młodego człowieka, który na zebrania uczęszczał od pewnego czasu.

Obaj mężczyźni obserwowali przez okno "emisariusza", któremu nie udało się skutecznie schować zrolowanej reprodukcji pod kurtką. Można się było domyślić, że wszystkie kamery w okolicy zarejestrowały sylwetkę człowieka, który wyglądał, jakby ukrywał coś, co mogło być dowodem naruszenia własności intelektualnej. Pozostawało liczyć na to, że wszyscy strażnicy przy monitorach wyszli akurat do toalety lub byli kompletnie pijani. 

Człowiek ze zrolowanym plakatem zbliżył się do drzwi domku i zapukał w umówiony sposób. Był to rytm solówki werbla z "Bolera" Maurycego Ravela. Członkowie TZOK znali ten rytm, a z pewnością nie mogli go znać policjanci, no, chyba że też byli członkami TZOK. 

Emisariusza wpuszczono do domku. Gdy tylko ujrzeli go inni kulturowcy, dało się słyszeć namowy: "no rozwiń", "pokaż, jak to wygląda". Posłaniec, dumny ze swojego znaleziska, pokazywał kolegom reprodukcję, zresztą nie najlepszej jakości. Była to wersja obrazu renesansowego poddana "photoshopingowi", na której Mona Lisa była przedstawiona ze "skrętem" w ustach. Nie było to najlepsze, co dało się zdobyć, ale w takich czasach...

Trzeba bowiem wiedzieć, że w roku 2035 oglądanie Mona Lisy wymagało już odprowadzania opłat do odpowiedniej organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi.

To wszystko zaczęło się niewinnie w roku 2012, gdy podpisano AFTA. Porozumienie weszło w życie w kolejnym roku. Zgodnie z jego założeniami powstał Komitet AFTA, który aktualizował porozumienie, a wszystkie kraje dostosowywały do niego swoje prawa. 

Początkowo wydawało się, że AFTA tylko umocni "tradycyjne" spojrzenie na prawa autorskie, ale raz nakręcona machina polityczna pracowała dalej. Już w roku 2020 weszły w życie przepisy przewidujące rozstrzelanie za trzykrotne naruszenie praw autorskich. Już w roku 2025 ulepszono przepisy, wprowadzając... trzykrotne rozstrzelanie po jednym naruszeniu. Ot, magia liczb. Oczywiście rozstrzelanie bez sądu, bo kto śmiałby proponować sąd dla pirata? Chyba tylko pirat... i pedofil.

W roku 2029 miał miejsce kolejny przełom. Przemysł praw autorskich zwrócił uwagę na to, że gospodarka marnuje miliony, pozwalając na istnienie czegoś takiego, jak "dziedzictwo kulturowe ludzkości" i "domena publiczna". W imię walki z kryzysem przyjęto prawo, które dzieliło dzieła niechronione prawami autorskimi pomiędzy cztery korporacje. W ten sposób nawet utwory Bacha i obrazy Leonarda da Vinci stały się "dobrami intelektualnymi", które (jak głosiły odpowiednie zapisy AFTA) generowały nowe przychody dla gospodarek uciśnionych przez lata kryzysem i darmowym dostępem do kultury.

Również w roku 2029 ustanowiono, że powołane zostanie do życia wykonawcze ramię Komitetu AFTA. Była to specjalna policja praw autorskich dysponująca przede wszystkim bronią palną. Wyroki należało wykonywać natychmiast.

Wiedza i kultura stały się czymś, za co przeciętny obywatel musiał płacić na każdym kroku. To z przyczyn oczywistych ograniczyło korzystanie z kultury, ale nie wszyscy chcieli żyć w takim świecie. Działacze TZOK z narażeniem życia pozyskiwali kopie dzieł sztuki i starali się o prezentowanie ich innym ludziom. W tym samym czasie działało Tajne Stowarzyszenie Wiedzy (TSW), które dbało o edukację młodych ludzi w czasach, gdy prawa autorskie ograniczały dostęp do podręczników i danych naukowych. W tych czasach wiele było nowych technologii oraz ich użytkowników, ale nie każdy mógł technologię zrozumieć.

Uczestnicy spotkania TZOK jak urzeczeni wpatrywali się w Mona Lisę. Ktoś zauważył, że malarz bardzo sprawnie wykorzystał ciepłe i zimne barwy, aby uwydatnić przedstawianą postać i dyskretnie ukryć pejzaż w tle. Ktoś inny zachwycał się dowcipem twórcy, nie wiedząc, że skręt nie był oryginalnym elementem obrazu. Jedynym człowiekiem dalekim od zachwytu wydawał się stary profesor Pogodny.

- Bądźcie cicho - profesor upomniał młodzież. - Ten idiota z rulonem pewnie dał się wyśledzić. Lepiej uciekajmy. Funkcjonariusze Komitetu zaraz tu będą!

Ledwie to powiedział, coś gwałtownie huknęło. Do pomieszczenia weszli uzbrojeni ludzie i zajęli się natychmiast wykonywaniem wyroku.

Po chwili było po wszystkim.

Funkcjonariusze patrzyli już tylko na martwe ciała, przysypane strzępkami obrazu. Po chwili do domku wszedł oficer i powiedział, cedząc przez zęby.

- No dalej... zostali rozstrzelani tylko raz. Dokończcie robotę.
- Czy naprawdę trzeba? - spytał nieostrożnie młodszy funkcjonariusz, któremu w oczach kręciły się łzy.
- Śmiesz bronić piratów? - spytał oficer.

Młody funkcjonariusz już o nic nie pytał.

UWAGA: Ten tekst nie jest newsem, a jedynie komentarzem do bieżących wydarzeń. Przedstawione wydarzenia są fikcyjne. Podobieństwo autentycznych nazw, osób i firm do tych występujących w tekście jest zamierzone przypadkowe. Cdn. 


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:


fot. DALL-E



fot. DALL-E



fot. Freepik



fot. DALL-E



fot. DALL-E