Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Inaczej mówiąc, podwajają swoje wysiłki, bo z dużym prawdopodobieństwem na okolicznościową kartkę nabierze się więcej osób niż na fałszywą wiadomość „od czapy”. SMS-owi naciągacze i właściciele farm fanów na Facebooku już zakasali rękawy.

robot sprzątający

reklama


Krajobraz zagrożeń się zmienia. Siedem lat temu przed zbliżąjącym się świętem zakochanych ostrzegaliśmy przed robakami ukrytymi w mailach o „romantycznych” tytułach. Aby zostać zainfekowanym, wystarczyło odwiedzić stronę, która zgodnie z ich treścią miała zawierać walentynkową e-kartkę, lub otworzyć przesłany w załączniku plik. Twórcy rozpowszechnianych w ten sposób szkodników z początku mieli na celu tylko ich replikację, z czasem wyczuli jednak możliwość zarobku i skupili się na wykradaniu danych, takich jak numery kart kredytowych, które łatwo można spieniężyć na czarnym rynku.

Tego typu wiadomości są rozsyłane i dzisiaj, choć na polskim gruncie znacznie rzadziej niż kiedyś. Aby uniknąć niepotrzebnego ryzyka, należy po prostu ignorować e-maile od „cichych wielbicieli” zachęcających do odwiedzenia jakiejś strony. Co do załączników to nie należy ich otwierać bez uprzedniego przeskanowania aktualnym programem antywirusowym.

Kocha, lubi... z kasy oskubie

W okresie walentynek aktywizują się też sezonowe programy partnerskie oferujące kwiaty i rozmaite upominki. Prosta sprawa - uczestnicy takich programów otrzymują określony procent od każdego klienta, którego uda się im przyciągnąć. Nie dziwcie się, widząc „Valentine's Day” w temacie maili zachęcających do wzięcia kredytu czy zakupu środków na odchudzanie. Wszystko da się podpiąć pod dzień zakochanych.

Przykład walentynkowego spamu z 2013 r.

Spamerzy starają się też zmanipulować osoby bez pary, proponując im zakup poradników miłosnych i specyfików zwiększających (rzekomo) atrakcyjność w oczach płci przeciwnej. Kolejnym przykładem walentynowego spamu są masowo rozsyłane reklamy serwisów randkowych. Warto uważać szczególnie na propozycje pobrania powiązanych z nimi aplikacji mobilnych - z badania IBM wynika, że 60% tego typu programów niewystarczająco zabezpiecza dane swoich użytkowników.

Przeglądając otrzymane e-maile, warto przede wszystkim zachować zdrowy rozsądek i nie korzystać z podsuwanych nam na siłę „okazji”. Jeśli nie możemy się im oprzeć, powinniśmy bezwarunkowo zapoznać się z regulaminem usługi, zwracając uwagę na treści zapisane małym drukiem - może się w nich kryć informacja o nieoczekiwanych opłatach itp.

Jeżeli nie jesteśmy pewni odnośnika znajdującego się w mailu, wpiszmy go w pasku adresu przeglądarki ręcznie. Unikniemy w ten sposób ewentualnego przekierowania na złośliwą stronę. Nigdy też nie odpowiadajmy na spam (ani mailowy, ani SMS-owy). Jest on często wysyłany w sposób losowy - odpowiedź sprawi, że nasz adres e-mail lub numer telefonu zostanie uznany za aktywny i dodany do listy odbiorców kolejnych wysyłek.

Żerowanie na naiwności

Poniżej zamieszczamy przykład SMS-owego spamu, który docierał do polskich użytkowników kilka miesięcy temu. Ze względu na „miłosną” tematykę podobnych wiadomości można spodziewać się także w okresie walentynek. Oszustwo składa się z kilku etapów. Najpierw wysyłany jest SMS zachęcający do odwiedzenia określonej strony. Obiecuje ona pokazanie e-kartki po wpisaniu kodu PIN, który jest wysyłany drugim SMS-em.

Miłosny spam SMS-owyMiłosny spam SMS-owy

Wykonanie tego polecenia jest równoznaczne z wyrażeniem zgody na otrzymywanie codziennych informacji o specjalnych ofertach. Za każdy SMS zapłacimy nieco ponad złotówkę, szczegółowe informacje na ten temat znajdziemy na dole strony z e-kartką. Brakuje tam tylko ostrzeżenia, że z podobnej subskrypcji już się nie wypiszemy - jedynym ratunkiem przed znikającymi z naszego konta środkami będzie zablokowanie usług premium bezpośrednio u operatora.

Przed SMS-owymi subskrypcjami ostrzegaliśmy w Dzienniku Internautów wielokrotnie, wciąż jednak nie brakuje osób, które padają ofiarami takiego oszustwa. Naciągacze grasują m.in. na Facebooku, zalewając go „szokującymi newsami” i filmikami o podłożu erotycznym - zapoznanie się z linkowanym materiałem wymaga podania numeru telefonu. Dalszy scenariusz znacie.

Ostatnio na popularności zyskują fałszywe konkursy, w których można rzekomo wygrać darmowe kupony. Znany od dawna schemat „polub, udostępnij i skomentuj” został uzupełniony o żądanie numeru telefonu, na który zostanie wysłany kod uprawniający do odebrania nagrody. Dokładniej wyjaśniliśmy to w artykule „Na topie jest wszystko, co się klika”. W przeddzień walentynek aktywność oszustów może wzrosnąć jeszcze bardziej.

Fałszywy konkurs na Facebooku

Na powyższym zrzucie ekranu możecie zobaczyć jeden z konkursów organizowany przez nikomu nieznany „portal informacyjny”. Wśród rzekomych sponsorów wymieniany jest największy operator kin w naszym regionie, do wygrania są bowiem bilety na film „50 twarzy Greya”, który będzie można obejrzeć - a jakże! - w walentynki. Na oficjalnej stronie Cinema City nie znajdziemy żadnej informacji o tym konkursie, co jest jednym z dowodów jego fałszywości.

Niezależnie od tego, czy obchodzicie święto zakochanych, czy jest ono Wam obojętne, mamy tylko jedną radę: korzystając z internetu, nie traćcie głowy!

Czytaj także: 60% mobilnych aplikacji randkowych źle zabezpiecza dane swoich użytkowników


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *