Inaczej mówiąc, podwajają swoje wysiłki, bo z dużym prawdopodobieństwem na okolicznościową kartkę nabierze się więcej osób niż na fałszywą wiadomość „od czapy”. SMS-owi naciągacze i właściciele farm fanów na Facebooku już zakasali rękawy.
reklama
Krajobraz zagrożeń się zmienia. Siedem lat temu przed zbliżąjącym się świętem zakochanych ostrzegaliśmy przed robakami ukrytymi w mailach o „romantycznych” tytułach. Aby zostać zainfekowanym, wystarczyło odwiedzić stronę, która zgodnie z ich treścią miała zawierać walentynkową e-kartkę, lub otworzyć przesłany w załączniku plik. Twórcy rozpowszechnianych w ten sposób szkodników z początku mieli na celu tylko ich replikację, z czasem wyczuli jednak możliwość zarobku i skupili się na wykradaniu danych, takich jak numery kart kredytowych, które łatwo można spieniężyć na czarnym rynku.
Tego typu wiadomości są rozsyłane i dzisiaj, choć na polskim gruncie znacznie rzadziej niż kiedyś. Aby uniknąć niepotrzebnego ryzyka, należy po prostu ignorować e-maile od „cichych wielbicieli” zachęcających do odwiedzenia jakiejś strony. Co do załączników to nie należy ich otwierać bez uprzedniego przeskanowania aktualnym programem antywirusowym.
W okresie walentynek aktywizują się też sezonowe programy partnerskie oferujące kwiaty i rozmaite upominki. Prosta sprawa - uczestnicy takich programów otrzymują określony procent od każdego klienta, którego uda się im przyciągnąć. Nie dziwcie się, widząc „Valentine's Day” w temacie maili zachęcających do wzięcia kredytu czy zakupu środków na odchudzanie. Wszystko da się podpiąć pod dzień zakochanych.
Spamerzy starają się też zmanipulować osoby bez pary, proponując im zakup poradników miłosnych i specyfików zwiększających (rzekomo) atrakcyjność w oczach płci przeciwnej. Kolejnym przykładem walentynowego spamu są masowo rozsyłane reklamy serwisów randkowych. Warto uważać szczególnie na propozycje pobrania powiązanych z nimi aplikacji mobilnych - z badania IBM wynika, że 60% tego typu programów niewystarczająco zabezpiecza dane swoich użytkowników.
Przeglądając otrzymane e-maile, warto przede wszystkim zachować zdrowy rozsądek i nie korzystać z podsuwanych nam na siłę „okazji”. Jeśli nie możemy się im oprzeć, powinniśmy bezwarunkowo zapoznać się z regulaminem usługi, zwracając uwagę na treści zapisane małym drukiem - może się w nich kryć informacja o nieoczekiwanych opłatach itp.
Jeżeli nie jesteśmy pewni odnośnika znajdującego się w mailu, wpiszmy go w pasku adresu przeglądarki ręcznie. Unikniemy w ten sposób ewentualnego przekierowania na złośliwą stronę. Nigdy też nie odpowiadajmy na spam (ani mailowy, ani SMS-owy). Jest on często wysyłany w sposób losowy - odpowiedź sprawi, że nasz adres e-mail lub numer telefonu zostanie uznany za aktywny i dodany do listy odbiorców kolejnych wysyłek.
Poniżej zamieszczamy przykład SMS-owego spamu, który docierał do polskich użytkowników kilka miesięcy temu. Ze względu na „miłosną” tematykę podobnych wiadomości można spodziewać się także w okresie walentynek. Oszustwo składa się z kilku etapów. Najpierw wysyłany jest SMS zachęcający do odwiedzenia określonej strony. Obiecuje ona pokazanie e-kartki po wpisaniu kodu PIN, który jest wysyłany drugim SMS-em.
Wykonanie tego polecenia jest równoznaczne z wyrażeniem zgody na otrzymywanie codziennych informacji o specjalnych ofertach. Za każdy SMS zapłacimy nieco ponad złotówkę, szczegółowe informacje na ten temat znajdziemy na dole strony z e-kartką. Brakuje tam tylko ostrzeżenia, że z podobnej subskrypcji już się nie wypiszemy - jedynym ratunkiem przed znikającymi z naszego konta środkami będzie zablokowanie usług premium bezpośrednio u operatora.
Przed SMS-owymi subskrypcjami ostrzegaliśmy w Dzienniku Internautów wielokrotnie, wciąż jednak nie brakuje osób, które padają ofiarami takiego oszustwa. Naciągacze grasują m.in. na Facebooku, zalewając go „szokującymi newsami” i filmikami o podłożu erotycznym - zapoznanie się z linkowanym materiałem wymaga podania numeru telefonu. Dalszy scenariusz znacie.
Ostatnio na popularności zyskują fałszywe konkursy, w których można rzekomo wygrać darmowe kupony. Znany od dawna schemat „polub, udostępnij i skomentuj” został uzupełniony o żądanie numeru telefonu, na który zostanie wysłany kod uprawniający do odebrania nagrody. Dokładniej wyjaśniliśmy to w artykule „Na topie jest wszystko, co się klika”. W przeddzień walentynek aktywność oszustów może wzrosnąć jeszcze bardziej.
Na powyższym zrzucie ekranu możecie zobaczyć jeden z konkursów organizowany przez nikomu nieznany „portal informacyjny”. Wśród rzekomych sponsorów wymieniany jest największy operator kin w naszym regionie, do wygrania są bowiem bilety na film „50 twarzy Greya”, który będzie można obejrzeć - a jakże! - w walentynki. Na oficjalnej stronie Cinema City nie znajdziemy żadnej informacji o tym konkursie, co jest jednym z dowodów jego fałszywości.
Niezależnie od tego, czy obchodzicie święto zakochanych, czy jest ono Wam obojętne, mamy tylko jedną radę: korzystając z internetu, nie traćcie głowy!
Czytaj także: 60% mobilnych aplikacji randkowych źle zabezpiecza dane swoich użytkowników
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|