Policja odwiedziła internautę, który mógł znieważyć Prezydenta poprzez opublikowanie pewnego filmiku. Sprawa jest nieco bardziej złożona i podobno nawet rząd jest nią oburzony. Czy w takim razie rząd nie powinien rozważyć wykreślenia przepisu o karze za znieważenie Prezydenta?
reklama
Polska to taki kraj, w którym policja i prokuratura mogą być zmuszone do działania, gdy ktoś "znieważy Prezydenta". Za kadencji Bronisława Komorowskiego głośno było o absurdalnej sprawie Antykomora.
Wczoraj Gazeta Wyborcza poinformowała, że prokuratura w Nowym Sączu wszczęła śledztwo w sprawie znieważenia Prezydenta poprzez opublikowanie "znieważającego" filmu. Ten film znajdziemy na kanale Zabawnego Kuca na YouTube.
Sprawa jest o tyle kontrowersyjna, że Policja weszła do domu internauty, przeszukała mieszkanie i zabezpieczyła komputer. Co ciekawe, zatrzymanym najwyraźniej nie jest Zabawny Kuc, ale inna osoba, która miała wrzucić film na jedną z grup na Facebooku. Tak wynika z ustaleń Wyborczej.
Sam film nie był szczególnie znieważający. Jest to tylko film puszczony od tyłu z podpisem "Pijany Prezydent Andrzej Duda kradnie kwiaty spod pomnika Romana Dmowskiego! SZOK!". Niektórzy komentatorzy narzekają na wprowadzanie w błąd, ale szczerze mówiąc nikt rozsądny nie uwierzyłby, że Prezydent naprawdę kradł kwiaty. Szczerze powiedziawszy ani to żadne znieważenie, ani nawet dobry żart.
Sprawa wzbudziła ogromne kontrowersje, bo wchodzić do czyjegoś domu za taki filmik to raczej... gruba przesada. Należy jednak dodać, że rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie Piotr Kosmaty przedstawił dodatkowe wyjaśnienia na Twitterze. Stwierdził, że wszczęto śledztwo dotyczące nie tylko znieważenia Prezydenta RP ale również kierowania gróźb karalnych w stosunku do osoby prywatnej. To może uzasadniać dlaczego policja weszła do czyjegoś domu.
Dziś prokuratura ma wydać szerszy komunikat w tej sprawie.
Pytanie brzmi, czy policja weszłaby do domu z powodu samego znieważenia? W naszym kraju to jest możliwe. Tą konkretną sprawą oburzył się nawet wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. Stwierdził on, że w niewłaściwy sposób zadziałała prokuratura "stworzona przez Platformę Obywatelską". Do sprawy odniósł się także minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Nakaz przeszukania internauty nazwał on "skandalem". Wypowiedzi Jakiego i Ziobro znajdziecie m.in. w serwisie wPolityce.pl.
Serwis wPolityce pisał też, że wiadomość o wysłaniu policji do domu internautów wzbudziła "jednoznaczny sprzeciw i oburzenie" wśród ministrów. Jeśli faktycznie tak jest, zasugerowałbym rządowi zrobienie jednej rzeczy która zapobiegłaby podobnym sytuacjom w przyszłości.
Karę za znieważenie Prezydenta przewiduje art. 135 par. 2 Kodeksu karnego. Ten przepis powinien być już dawno temu wykreślony. Rząd może to zrobić, jeśli jest oburzony takimi przypadkami.
Dodajmy, że art. 135 par. 2 przewiduje możliwość wsadzenia człowieka do więzienia na 3 lata. Trochę duża to kara za znieważenie osoby, która zajmując publiczne stanowisko powinna być nastawiona na szerszą krytykę.
Wróćmy w tym miejscu do sprawy Antykomora. Żarty Antykomora były właściwie chamskie, ale ukaranie tego człowieka za ich publikowanie byłoby absurdem. Każdy się chyba zgodzi, ze w ciągu ostatnich lat wiele się zmieniło w standardach wolności słowa oraz w metodach komunikowania się między ludźmi. Dlatego przepis o znieważeniu Prezydenta jest niezwykle archaiczny. Jest to przepis rodem z państwa totalitarnego i z innej epoki.
Podobno sam Andrzej Duda śmieje się z memów na swój temat. Dlaczego w takim razie ten polityk toleruje fakt, że w Polsce można ukarać człowieka ża żartowanie z Prezydenta? Powiecie, że żartowanie to nie zniewaga? Moim zdaniem nie da się wyznaczyć granicy między jednym a drugim.
Przepis o znieważeniu Prezydenta jest do wykreślenia i jest to zadanie "na wczoraj". Strach przed znieważeniem Prezydenta jest w naszym kraju tak ogromny, że Kancelaria Prezydenta zabrania kadrowania zdjęć prezydenta. Niedawno wystąpiłem z petycją, aby te zdjęcia udostępnić na swobodnych zasadach. Chodzi mi nie tylko o to, abym mógł korzystać ze zdjęć instytucji, którą sam utrzymuję. Chodzi o to, aby nie żyć w paranoi na miarę Korei Północnej, gdzie wodza można przedstawiać tylko w określony sposób. Dlaczego Prezydent USA może udostępniać swoje zdjęcia jako domenę publiczną, a w Polsce jest problem z udostępnieniem zdjęć choćby na licencji Creative Commons?
W Polskim prawie są też inne archaiczne przepisy, które (zgodnie ze standardami państw totalitarnych) umożliwiają karanie za słowa. Mam na myśli choćby artykuł 212, który jest skutecznie wykorzystywany do kneblowania ust dziennikarzom lokalnym. Problem w tym, że jeśli jakaś lokalna sprawa zostanie uciszona na poziomie lokalnym, nikt więcej jej nie poruszy.
Nie chodzi o to, aby w Polsce całkowicie zniwelować odpowiedzialność za słowa. Każdy powinien odpowiadać za swoje słowa, ale najlepiej na drodze cywilnej. Organy demokratycznego państwa powołane do walki z przestępczością nie powinny stawać w roli quasi-cenzorów, którzy oceniają za jakie słowa czy gesty można iść do więzienia. Zrozumiała jest sytuacja, gdy jedna urażona osoba pozywa drugą. Nie jest natomiast zdrowa sytuacja, w której urażony polityk nasyła na kogoś prokuratora, albo nawet sam prokurator musi wszcząć działania z powodu filmiku na YouTube.
Czytaj także: Rozmowy z biura posła nie są prywatne. Nie można zakazać publikacji ich treści - wyrok
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|