Dziedziny, w których najczęściej działają polskie startupy, to mobile, e-commerce, big data, IoT (Internet of Things), oprogramowania dla firm i edukacja. Możliwości realizowania swoich pomysłów w takich obszarach to efekt dynamicznego i wszechstronnego rozwoju technologii. Rozwój wymaga kreatywności, ciekawości świata i chęci odkrywania nowych rzeczy. Rozwój technologii, które dziś są nieodłącznym elementem naszego życia, nie byłby możliwy, gdyby nie idea open source – najbardziej kreatywna idea wolnościowa XX wieku.
W latach 70-tych i 80-tych na rynku informatycznym panowała brutalna i nienegocjowana relacja między dostawcą oprogramowania a jego użytkownikiem, oparta na zamkniętym kodzie źródłowym (closed source). Aby zrozumieć jego mechanizm oraz doniosłość nadchodzących zmian, trzeba wiedzieć, jak powstaje oprogramowanie. W uproszczeniu zapis oprogramowania to po prostu tekst, który zostaje zinterpretowany przez specjalną aplikację oraz tłumaczony na kod wykonawczy na komputerze. Jest to zestaw komend i poleceń, według których komputer realizuje zadania. W oprogramowaniach closed source były one doprowadzane do postaci skompilowanej, służącej wyłącznie do wykonania określonego zadania. W takiej formie otrzymywał je użytkownik– nie miał zaś dostępu do samego źródła, nie mógł zmieniać tekstu zapisu. W praktyce oznaczało to całkowite uzależnienie od intencji dostawcy oprogramowania nawet w najbardziej prozaicznych kwestiach. Jeżeli twórca oprogramowania przewidział diodę świecącą na zielono oraz dźwięk budzika przy konkretnej czynności, to użytkownik nie miał żadnej mocy sprawczej, aby to zmienić.
Coraz bardziej odczuwalna stała się oddolna potrzeba wprowadzenia zmian. W ośrodkach akademickich zaczęły się pojawiać głosy sprzeciwu wobec twórców oprogramowań zamknięto źródłowych. „Nie chcemy dźwięku budzika, a zamiast zielonego chcemy żółty” – mogłoby brzmieć prozaiczne hasło tego środowiska. Z przeciągającej się frustracji spowodowanej brakiem sprawczości i brakiem odzewu strony przeciwnej, wyrósł wolnościowy ruch społeczny, dążący do oddania w ręce użytkownika całkowitej wolności i dostępu do kodu źródłowego. Z tego ruchu wywodzi się środowisko hakerów, którzy u podstaw nie mieli nic wspólnego ze współczesnym, często pejoratywnym skojarzeniem. Ruch open source przyciągnął mnóstwo ludzi głodnych wiedzy i eksperymentowania, przygody technologicznej, mających własne pomysły i wizje, którzy do tej pory nie mogli tych pomysłów skanalizować.
Efektem ruchu open source są takie zjawiska i osiągnięcia, jak Linux, IoT, Cloud Computing (powstała nie w firmach zajmujących się oprogramowaniem zamkniętym, ale głowach ludzi mających wolny dostęp do kodów). Polska jako dość biedny kraj w danym momencie historycznym szukała najodpowiedniejszych narzędzi do zaspokajania swoich potrzeb. Dlatego polski rynek bardzo szybko zaczął adaptować Linuxa – był nie tylko z idei wolnościowy, ale także darmowy. Dla takich rynków jak nasz open source było niepowtarzalną okazją do rozwijania umiejętności rzeszy utalentowanych informatyków i pasjonatów. Dziś polskie firmy informatyczne należą według PwC do najbardziej innowacyjnych.
Linux to wyczyn ogromnego, nieskoordynowanego tworu społecznego, dzięki któremu rzesze ludzi – w tym amatorów – może dążyć do zaspokajania swojej ciekawości świata i odkrywania zdolności twórczych. Na fundamentach społeczności wolnego i otwartego oprogramowania powstało między innymi Arduino – platforma do uczenia się podstaw elektroniki. Dzięki niej osoba bez wykształcenia bardzo szybko może zyskać podstawową wiedzę z tego obszaru. Wprowadzenie Arduino pokazało, że nawet całkowici amatorzy tworzą nowe pomysły i wymyślają przydatne rozwiązania. Arduino pozwoliło laikom stworzyć np. system włączający światło, system odtwarzający muzykę w samochodzie czy drona podwodnego szukającego gazu. Dzięki platformie pewna fryzjerka stworzyła system serwujący kocią karmę. Arduino to właśnie pokłosie społeczności opartej na dostępie do kodu źródłowego, który każdemu użytkownikowi dawał ogromną moc sprawczą.
Cały czas pojawiają się nowe aspekty i owoce ruchu open source. To między innymi takie zjawiska, jak rozwój środowisk startupowych na całym świecie. Według portalu innmind.com na całym świecie rocznie otwiera się aż 100 milionów startupów! Chociaż Neil Patel w rozmowie z Forbsem przyznał, że dziewięć na dziesięć startupów upada, to możliwość podejmowania tylu prób i dążenia do realizacji swoich pomysłów jest stymulującym i ożywczym zjawiskiem dla gospodarki.
Czy jednak wolne oprogramowania są rzeczywiście darmowe? Dziś oprogramowania stają się coraz bardziej skomplikowane. Pojawia się potrzeba zlecania ich rozwijania profesjonalnie zajmującym się tym firmom, a to rodzi koszty. Za darmowe oprogramowania trzeba zacząć więc w pewnym sensie płacić. To jednak nieodłączny element specjalizacji i postępu w zakresie oprogramowań. Polski rynek jest nadal przepełniony wolnym oprogramowaniem, a idea wolnościowa ruchu open source – wciąż żywa. Rozwój technologii, które dziś są nieodłącznym elementem naszego życia, nie byłby możliwy, gdyby nie idea open source – najbardziej kreatywna idea wolnościowa XX wieku. Wolne oprogramowania to źródło nieskończonych możliwości nie tylko dla specjalistów z branży, ale w efekcie także dla każdego człowieka. Dzięki niemu miliony ludzi są w stanie kreatywnie się spełnić i pokazać światu swoje pomysły. O tym wolnościowym aspekcie technologii należy bezwzględnie pamiętać i dążyć do jego zachowania.
Autor: Piotr Baranowski, współzałożyciel i CTO w firmie OSEC
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*