Francja: elektroniczne głosowanie to "katastrofa"
W czasie wyborów prezydenckich we Francji po raz pierwszy użyto metody głosowania elektronicznego za pomocą dedykowanych do tego komputerów (tzw. voting machines). Niestety nie obyło się bez problemów. Przedstawiciele trzech francuskich partii określili to przedsięwzięcie mianem "katastrofy".
Przeciwko automatom do głosowania wystąpili przedstawiciele partii lewicowych. Przede wszystkim skarżyli się oni na opóźnienia, jakie spowodowały nieprawidłowo działające maszyny. Bardzo często osoby biorące udział w wyborach musiały długo czekać na możliwość oddania głosu. Podobno wielu głosujących straciło cierpliwość i zrezygnowało z udziału w wyborach.
W tej sprawie została już złożona skarga do francuskiego trybunału konstytucyjnego. Jeden z kandydatów - Philippe de Villiers - oficjalnie nazwał komputery do głosowania "maszynami do oszukiwania". Skargi dotyczące ich działania pochodziły m. in. z jednej z dzielnic Paryża Paryża i Reims, gdzie opóźniono rozpoczęcie głosowania i później z powodu problemów technicznych przerywano je kilkakrotnie w ciągu dnia.
Korzystanie z komputerów wyborczych najczęściej sprawiało problemy ludziom starszym, których zdezorientowało to, że musieli podchodzić do komputera kilkakrotnie. Starsi obywatele mówili też, że generalnie nie ufają komputerom i swoje głosy woleliby oddać na karcie. Co ciekawe, w USA gdzie maszyny do głosowania stosowano już wcześniej, to właśnie ludzie starsi byli z nich najbardziej zadowoleni.
Stosowane we francuskich wyborach komputery to w większości maszyny podobne do tych, z których korzystano (zresztą nie bez problemów) w USA. Warto zauważyć, że w Holandii już z takich maszyn zrezygnowano po tym, jak haker Rop Gonggrijp pokazał słabości w czasie publicznej demonstracji w telewizji. Ciekawy przypadek miał też miejsce w Belgii, gdzie podczas głosowania z użyciem komputerów wyborczych DigiVote jedna z kandydatek otrzymała nadmiarowe 4 tys. głosów nie oddanych przez żadnego wyborcę.
Przedstawiciele francuskich partii lewicowych chcą teraz, aby w drugiej turze wyborów zastosowano tradycyjne metody.
Na początku tego roku na wady elektronicznych głosowań zwróciło uwagę stowarzyszenie ISOC Polska. Jego członkowie zauważyli m. in., że wprowadzając elektroniczne formy głosowania tworzymy jednocześnie niemały rynek na urządzenia z nim związane. Jak jednak mówili przedstawiciele stowarzyszenia - "interes tych firm nie stanowi uzasadnienia dla ingerowania w tak ważną instytucję demokratycznego państwa jaką są powszechne wybory".