Czy Flappy Bird naruszył czyjeś prawa autorskie? To jedno z pytań zadawanych po usunięciu gry ze sklepu z aplikacjami. Gra pojawiła się też w sieci P2P i pojawia się nowe pytanie - czy naruszenie praw do gry porzuconej gry jest w porządku?
reklama
Z pewnością słyszeliście o grze Flappy Bird, która została usunięta ze sklepów z aplikacjami mobilnymi przez samego twórcę. Nie jest do końca jasne dlaczego wietnamczyk Dong Nguyen, zdecydował się na ten krok. Pewne jest tylko to, że chciałby on jak najszybciej zamknąć tę sprawę. We wpisie na Twitterze wzywał on do tego, aby dać mu spokój i nie przeceniać wartości jego gry.
Oczywiście ludzie nie potrafią zrozumieć, jak ktoś może wzywać do nieprzeceniania takiego hita! Z tego powodu komentatorzy dochodzą do wniosku, że z grą Flappy Bird musiałby się wiązać jakieś dodatkowe problemy. Jakie?
Carther Thomas na blogu Bluecloud Solutuions sugeruje, że Dong Nguyen mógł używać botów aby podbić statystyki swoich aplikacji. Trzeba tu dodać, że Thomas nie ma na to żadnych mocnych dowodów. Zauważył on jedynie, że różne gry Donga Nguyena były najpierw niezauważone, ale ich popularność nagle wystrzeliła w tym samym czasie. Gry nie promowały się wzajemnie, więc ta nagła popularność była dziwna.
Thomas pisze z ironią, że na przełomie grudnia i stycznia bogowie aplikacji nagle oświecili Donga Nguyena i powiedzieli "JESTEŚ WARTOŚCIOWY". Oczywiście taki nagły przypływ popularności może się wydarzyć, ale gdy dotyczy różnych prostych gier tego samego twórcy, jest to naprawdę zastanawiające. Wydaje się to zgodne również z tym, co pisał Dong Nguyen o "przecenianiu sukcesu" jego gier.
Jest też teoria dotycząca praw autorskich, które mogła naruszyć gra Flappy Bird. W prasie pojawiały się już informacje, że ta gra mogła naruszać prawa Nintendo i została usunięta z powodu działań tej firmy. Nintendo temu zaprzecza, o czym pisze m.in. MacRumors.
Nie można jednak wykluczyć, że inna firma zagroziła twórcy Flappy Bird pozwem za prawa autorskie. Gier o podobnej mechanice jest mnóstwo, ale Flappy Bird najbardziej przypomina grę Piou Piou vs. Cactus (z roku 2011). Podobne zasady, podobna kolorystyka i podobny wygląd ptaszka. Twórca gry Piou Piou vs. Cactus odnotował nawet podobieństwo na Twitterze.
Z wpisów na Twitterze wynika jednak, że twórca gry Piou Piou nie czuje, aby mógł coś zrobić ze skopiowaniem jego pomysłu. Czy jeszcze ktoś inny groził twórcy Flappy Birds pozwem za prawa autorskie? Nie wiadomo.
Co ciekawe, Flappy Bird może nadal generować przychody, nawet jeśli nie będą to przychody dla twórcy gry.
Nastąpił oczywiście wysyp podobnych gier, których twórcy będą próbowali na tym zarobić lub przynajmniej się wypromować. Ponadto na internetowych aukcjach pojawiły się urządzenia iPhone z zainstalowaną grą Flappy Bird. Ceny na tych aukcjach skakały do kilkudziesięciu tysięcy dolarów. To oczywiste, że coraz więcej ludzi chcę grać w tę grę, o której wszyscy mówią.
Nie trzeba jednak wydawać tysięcy dolarów na smartfona, aby pograć. Na The Pirate Bay da się znaleźć torrenty z wersjami dla Androida oraz iOS. Można też znaleźć pirackie wersje gry na stronach, które oferują bezpośrednie pobieranie.
W tym przypadku mamy do czynienia z ciekawym problemem. Teoretycznie pobieranie pirackich wersji Flappy Bird jest naruszeniem praw autorskich, gdyż twórca nie zgadzał się na dystrybucję aplikacji w taki sposób. Z drugiej strony trzeba przyznać, że w chwili obecnej pirackie wersje Flappy Birds nie pozbawiają twórcy gry żadnych przychodów, bo on przecież nie chce na tej grze zarabiać. Tak więc prawa autorskie mają tu zastosowanie, ale już nie w celu zapewnienia wynagrodzenia twórcy.
Można też analizować tę sprawę od strony dostępu do kultury. Twórca aplikacji ograniczył dostępność swojego dzieła i można powiedzieć, że w tej sytuacji piraci zadziałali jak "niezależni archiwiści". Zachowali dla ludzkości to, co sam twórca chciał ukryć. Taka kopia zapasowa czasem może się przydać. Mówi się, że film "Nosferatu – symfonia grozy", niemiecki horror z 1922 roku, mógł się zachować m.in. dzięki kopiom nielegalnym.
Oczywiście możemy powiedzieć, że twórca powinien mieć prawo do kontrolowania swoich dzieł. Z drugiej strony zauważmy, że sama gra Flappy Bird korzystała z dotychczasowych osiągnięć ludzkości w dziedzinie gier wideo. Być może to jeden z lepszych dowodów na to, że prawa autorskie jednak rozmijają się z rzeczywistością?
Czytaj także: Polacy uważają prawo autorskie za ostrzejsze, niż jest naprawdę. Czemu je naruszają?
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Chcesz produktywnie spędzić weekend? Entrepreneuria Acceleration Weekend w Gdańsku
|
|
|
|
|
|