Po ogłoszeniu wyników konkursów Ministerstwa Kultury rozpoczęła się debata dotycząca zasad finansowania czasopism kulturalnych. Jest strona na Facebooku, jest specjalny wątek na forum Witryny Czasopism, różne wypowiedzi na blogach. Poszukałem również tekstów o finansowaniu czasopism internetowych w sieci i znalazłem tekst Agnieszki Kozłowskiej z Witryny sprzed kilku tygodni oraz K. C. Kędera ze Znaku sprzed… 6 (!) lat.
reklama
Program dotacji dla czasopism wygląda, jakby był przygotowany nie tyle 6, co 50 lat temu. Sposób określania wskaźników i opis celów przygotowany jest pod media drukowane, co oznacza, że automatycznie z konkursu wykluczone są inicjatywy internetowe. Tymczasem wiele serwisów internetowych ma dziś poziom merytoryczny oraz faktyczny zasięg znacząco wyższy, niż różne magazyny drukowane. Okazuje się jednak, że czytelnictwo na poziomie kilkuset tysięcy w internecie ministerstwo po prostu przegapi. Spójrzmy na wskaźniki programu. Są dwa:
Pisma kulturalne nie mają więc żadnego powodu, by docierać do czytelników przez internet. Tymczasem publikacja w internecie ma z punktu widzenia czasopism oraz grantodawcy co najmniej trzy ważne zalety:
Sprzedaż czasopisma w formie drukowanej bywa ważnym źródłem przychodów, ale… nie zawsze. Wysokie koszty druku i jeszcze wyższe dystrybucji (bywa, że w sumie to jest ponad 50% ceny detalicznej) przy niskich nakładach generują tylko koszty. To dlatego wiele czasopism w ogóle zrezygnowało z wersji papierowej. Agnieszka Kozłowska wymienia: artPAPIER, Esensja, Fahrenheit, KZ, Kultura Enter, Mroczna Środkowo-Wschodnia Europa, Purpose, Verte. Chętnie bym sporządził pełniejszą listę internetowych serwisów kulturalnych wysokiej jakości, może czytelnicy mi pomogą?
Wydaje się więc, że najwyższy czas umożliwić uzyskiwanie dotacji inicjatywom internetowym. Wystarczy wprowadzić wskaźniki z programu digitalizacyjnego: średnia ilość użytkowników dziennie, ilość odsłon etc. za ostatni rok.
Pisma dotowane z budżetu powinny mieć także obowiązek publikacji materiałów w internecie. Jeśli nie mają własnej strony, mogą wykorzystywać istniejącą sieć bibliotek internetowych dLibra albo bezpośrednio cyfrową wersję Biblioteki Narodowej, czyli Polonę. Może to być robione po zakończeniu okresu dystrybucji egzemplarzy fizycznych, które przecież pozostają na półkach tylko przez ograniczony czas, żeby nie kanibalizować przychodów z tytułu dystrybucji egzemplarzy fizycznych. Dlaczego? Dlatego że publiczne fundusze powinny wspierać dostępność i wysokie czytelnictwo treści o dużej wartości. To jest powód, dla którego w ogóle państwo wspiera pisma kulturalne. W XXI wieku inaczej niż przez internet tego się robić nie da.
Dodatkowo powinno się stosować zasadę znaną z tegorocznego programu Edukacja kulturalna, iż dodatkowo premiowane punktami jest udostępnianie tekstów i innych materiałów na wolnych licencjach. Udostępnianie na wolnej licencji umożliwia dalsze wykorzystanie tych materiałów, a tym samym zwiększa dostępność i efektywność wydatkowania funduszy publicznych. Wspierajmy budowanie otwartej, a nie zamkniętej kultury. Nie sądzę, by powinno to być kryterium obowiązkowe, ale te instytucje i autorzy, którzy chcą na dalsze wykorzystanie materiałów zezwolić, powinni być adekwatnie wynagradzani.
Odnośniki:
Autor: Jarosław Lipszyc
Źródło: Lipszyc.pl
Artykuł na licencji: CC-BY-SA (Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska)
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|