Donald Trump jest nie tylko przeciwnikiem imigracji, ale także szczepionek i teorii globalnego ocieplenia. Jego pierwsze decyzje wskazują na zamiar realizowania niepokojącej "polityki naukowej", a pracownicy rządowych agencji dostają zakaz mówienia o tych decyzjach. Firmy technologiczne otwarcie krytykują Prezydenta.
reklama
Donald Trump już wywołał niepokoje wśród naukowców i inżynierów, mimo iż od jego zaprzysiężenia nie minęły całe dwa tygodnie. Jest to o tyle ciekawe, że ten Prezydent chce uczynić Amerykę "znowu wielką" a przecież jej obecna potęga opiera się w dużej mierze na potencjale technologiczno-intelektualnym. Teraz można się zastanawiać na ile Donald Trump rozumie znaczenie tego właśnie potencjału.
Zacznijmy od problemów naukowców, bo były one mniej rozdmuchane przez media. Już 23 stycznia ProPublica poinformowała, że administracja Trumpa zamroziła granty i kontrakty Environmental Protection Agency (EPA). To ta agencja rządowa, która wykryła manipulacje Volkswagena.
Nagłe zamrożenie grantów oznacza problemy z planowaniem wydatków. Ba! Może ono zagrozić nawet kluczowym działaniom agencji takich jak badanie czystości wód albo usuwanie skażeń. Nieoficjalnie pracownicy EPA przyznają, że zdarzało się już zamrażanie zatrudnień w agencji, ale wstrzymywanie kontaktów i grantów jest posunięciem dość "nowatorskim".
Dlaczego Trump wstrzymał działania akurat tej agencji (EPA)? Tak naprawdę podobne decyzje dotyczą także innych agencji, ale ich przedstawiciele dostali zakaz mówienia o tym mediom, pisania o tym na blogach i nawet ujawniania informacji w social mediach. EPA dostała także zakaz organizowania planowanych seminariów, rozmów i konferencji. Reuters pytał o te zakazy przedstawicieli Białego Domu, ale oni starali się robić wrażenie, jakby nie mieli o tym pojęcia (choć całkowicie nie zaprzeczali).
Jeśli agencje nie mogą udzielać grantów to rzecz jasna uderza to w firmy, instytucje badawcze i czynnych naukowców. Z ustaleń Reutersa wynika, że decyzje Trumpa dotyczą zwłaszcza instytucji zajmujących się środowiskiem, zasobami naturalnymi oraz zdrowiem publicznym. W środowisku naukowym pojawiają się poważne obawy, że Trump będzie prezydentem realizującym swoją "politykę naukową", która będzie miała tyle wspólnego z nauką co "polityka historyczna" z historią. Badania nad szczepionkami mogą być zatrzymane bo "wszechwiedzący" Prezydent nie wierzy w szczepionki (bo powodują autyzm u zdrowych dzieci, jak wynika z pewnego tweeta Trumpa). Ochrona środowiska naturalnego może przeszkadzać środowisku biznesowemu, z którym Trump jest bardzo mocno związany. To samo środowisko chciałoby mieć komfort nieprzejmowania się zdrowiem publicznym.
Naukowcy są poddenerwowani, natomiast firmy technologiczne zaczynają wyrażać otwarty sprzeciw. Trump naraził się im wydając dekret wstrzymujący na 90 dni wydawanie wiz obywatelom 7 krajów muzułmańskich. To posunięcie wywołało m.in. protesty na lotniskach, ale zareagowała także branża technologiczna, która nie od dziś wyraża poparcie dla rozluźnienia polityki imigracyjnej.
fot. tani.P (CC BY-SA 2.0)
Firma Google oświadczyła, że dekret Trumpa uderza w pracowników Google oraz ich rodziny, a także tworzy bariery w sprowadzaniu nowych talentów. Szef Apple Tim Cook również podkreślił, że jego firma wierzy w duże znaczenie imigracji dla dalszego rozwoju. Microsoft także przyznał, że dekret ma wpływ na jego pracowników związanych z krajami, których dotyczą ograniczenia. Szef Microsoftu - Satya Nadella - nie omieszkał przypomnieć, iż sam jest imigrantem. Oświadczenia firm znajdziecie m.in. w BuzzFeed.
Do osób protestujących na lotnisku w San Francisco dołączył Sergey Brin, imigrant i współzałożyciel Google. Brin podkreślał, że protestuje osobiście a nie jako przedstawiciel Google. Niemniej jego udział w protestach nie mógł być niezauważony.
Prezydenta USA delikatnie skrytykował także Elon Musk, założyciel SpaceX i Tesla Motors. Należy tu przypomnieć, że Musk został jednym z doradców Trumpa, choć krytykował go nawet wcześniej.
Musk stwierdził, że decyzja dotycząca imigrantów "nie jest najlepszym sposobem odpowiadania na wyzwania kraju", a ponadto uderzyła ona w osoby, które wspierają Stany Zjednoczone i nic złego nie zrobiły.
Firmy technologiczne postanowiły też głosować swoimi portfelami, a są to przecież grube portfele. Lyft zapowiedział przekazanie 1 mln dolarów na organizację American Civil Liberties Union (ACLU), która walczy i prawa człowieka i ma zamiar aktywnie przeciwdziałać najnowszym pomysłom Trumpa. Lyft wpisał się w trend, który prawdopodobnie uruchomił Chris Sacca, wczesny inwestor Twittera. Zapowiedział on zamiar przekazywania darowizn dla ACLU i najwyraźniej zainspirował do tego innych.
Zobacz także: Celebrytyzacja polityki w Stanach Zjednoczonych"Książka Andrzeja Grabarczuka sytuuje się na przecięciu kilku dyscyplin: kulturoznawstwa, medioznawstwa oraz politologii (ujmującej zjawiska marketingu politycznego). Jej tematem są zaś wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych, a więc wydarzenie szczególne w świecie globalnej polityki, ogniskujące nie tylko uwagę Amerykanów, ale, można powiedzieć bez wielkiej przesady, całego świata.* |
Można spotkać się z opiniami, że Trump tak naprawdę niczego nie zakazał i jego dekrety (te dotyczące grantów i te dotyczące imigracji) mają charakter tymczasowy. Niemal każdy Prezydent USA zaczynał urzędowanie od wstrzymywania pewnych inicjatyw, aby dać sobie czas na zorientowanie się w sytuacji. Niemniej amerykańscy obywatele już teraz korzystają z okazji by pokazać co o tym myślą. Czas pokaże, czy decyzje z dekretów będą naprawdę tymczasowe, czy też staną się elementem długofalowej polityki Trumpa.
Kneblowanie ust pracownikom EPA pokazuje jedno - Trump wprowadza swoją politykę i jednocześnie dba o duszenie krytyki. Zachowuje się tak, jakby kampania wyborcza tak naprawdę się nie skończyła, choć teraz Trump jest nie tylko kandydatem. Jest urzędującym Prezydentem mającym w ręku określone prawne instrumenty.
Te zjawiska znamy także z polskiego podwórka. Być może musimy przywyknąć do tego, że współczesna polityka będzie funkcjonować w warunkach "permanentnej kampanii wyborczej". To niestety oznacza manipulowanie informacjami na ogromną skalę i to zarówno ze strony władzy jak i opozycji. To co nazywaliśmy "społeczeństwem informacyjnym" może skończyć jako "społeczeństwo dezinformacyjne", a takie społeczeństwo będzie musiało drogo zapłacić zanim nauczy się czegoś na własnych błędach... a właściwie na błędach władzy i opozycji.
Czytaj także: Donald Trump wycofał USA z umowy TPP. Postawi na porozumienia dwustronne
* - Linki afiliacyjne. Kupując książki poprzez te linki wspierasz funkcjonowanie redakcji Dziennika Internautów.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
WhatsApp w niemieckim sądzie. Fitbit planuje zwolnienia. Przegląd e-biznes - 30.01.2017
|
|
|
|
|
|