Europosłowie czasem zgłaszają przepisy zaproponowane przez lobbystów - pisaliśmy o tym dwa dni temu. Polscy europosłowie podkreślają jednak, że zjawisko dotyczy ich w ograniczonym stopniu. Pojawiają się też głosy, że nie można demonizować lobbingu i jest w tym sporo prawdy.
reklama
Przedwczoraj opublikowałem w Dzienniku Internautów tekst pt. Skandal kopiuj-wklej w Parlamencie Europejskim, czyli kto naprawdę tworzy prawo?
Tekst ten dotyczył zjawiska, jakim jest zgłaszanie przez europarlamentarzystów takich poprawek, które wcześniej zostały zaproponowane przez lobbystów firm (np. Amazona lub Google) albo organizacji branżowych (np. Europejskiej Federacji Bankowej). Ponieważ w dzisiejszych czasach łatwiej jest śledzić proces legislacyjny, można o wiele łatwiej wykazać, kto i kiedy zgłosił poprawkę, która mogła być podsunięta przez lobbystów.
Można z tego wyciągnąć smutny wniosek - to lobbyści a nie politycy piszą prawo. No dobrze, ale czy naprawdę tak jest?
Jeszcze w dniu opublikowania tekstu o "skandalu kopiuj-wklej" swoje wyjaśnienia do całej sytuacji przysłał do redakcji Dziennika Internautów poseł Rafał Trzaskowski. Zwrócił on uwagę na to, że tylko dwie spośród ponad 50 zgłoszonych przez niego poprawek przypominało propozycje lobbystów. To stawia osobę Rafała Trzaskowskiego w dobrym świetle.
Dziś swoje wyjaśnienia do redakcji przysłał także Adam Bielan, drugi z europosłów ujętych na stronie LobbyPlag.eu jako ktoś, kto zgłasza poprawki lobbystów. Adam Bielan złożył w sumie 30 poprawek, a faktycznie tylko trzy z nich były tożsame z propozycjami lobbystów. Pod tym tekstem zamieszczamy pełną treść stanowiska Adama Bielana.
Dla nas - wyborców z Polski - jest to bardzo dobra wiadomość. Nasi europosłowie nie wydają się bardzo mocno podatni na wpływy lobbystów. Warto jednak pamiętać, że w statystykach przedstawionych na stronie LobbyPlag.eu ujęto takich europosłów, którzy zgłosili kilkanaście poprawek podrzuconych przez lobbystów. Nadal więc można zastanawiać się nad tym, na ile poważnym problemem jest to, co nazwaliśmy "skandalem kopiuj-wklej".
Tekst polemizujący z naszym tekstem o "skandalu" opublikował na stronie Vagla.pl Piotr Waglowski, uznany za jednego z najbardziej wpływowych prawników w Polsce.
Zdaniem Waglowskiego lobbing jest generalnie dobry i pożyteczny społecznie. Każdy ma prawo podsuwać politykom swoje "kwity" i nie dzieje się nic strasznego, jeśli politycy chcą w te kwity zajrzeć i wykorzystać je.
- ...państwo organizując konsultacje publiczne może zyskać analizy, za które w innych sytuacjach musiałoby zapłacić (z publicznych pieniędzy). Tworzenie stanowisk w konsultacjach opłacają ci, którzy zabiegają o swój interes. W regulacji lobbingu zatem nie powinno chodzić o stygmatyzowanie działań polegających na zabieganiu o swoje interesy, ale o to, by stworzyć równe boisko do gry interesów - pisze Waglowski w tekście pt. Odwróćmy bieguny dyskusji o lobbingu w kontekście kopiowania nadesłanych stanowisk.
Piotr Waglowski ma rację - nie ma dwóch zdań. Jednak mimo to wiele osób dalej będzie twierdzić, że biznes nie powinien zbyt często dyktować politykom przepisów, że "skandal kopiuj-wklej" naprawdę w pełni zasłużył na słowo "skandal". Te osoby... również mają rację.
Piotr Waglowski wspomniał o "równym boisku do gry". Powinniśmy zatem spytać, jak często politycy biorą pod uwagę propozycje zgłoszone w konsultacjach przez Janka Kowalskiego z Głębiszcza Dolnego? Czy propozycje takiego człowieka byłyby traktowane równie poważnie, jak propozycje Google lub Amazona? Czy mamy równe boisko do politycznej gry?
Tak naprawdę nie znamy odpowiedzi na to pytanie. Nie wiemy, jak często politycy ulegają wpływom poszczególnych grup, ale też nikt tego dokładnie nie bada. Nie byłoby natomiast dobrze, gdyby okazało się, że biznes ma znacznie więcej do powiedzenia w tworzeniu prawa niż np. konsumenci, organizacje pozarządowe albo wspomniany Janek, który może mieć naprawdę genialne pomysły, ale nie ma takiej siły negocjacyjnej jak Amazon.
"Skandal kopiuj wklej" być może nie jest żadnym skandalem, ale poruszył on wyobraźnię wielu osób. Pojawiła się próba zmierzenia siły lobbingu, a takie pomiary naprawdę by się nam przydały.
Poza tym wiele osób zaczęło pytać o sens pracy parlamentarzystów w środowisku bardzo silnie poddanemu lobbingowi. Może do tworzenia prawa wystarczą sami lobbyści i nie trzeba utrzymywać posłów? To pytanie nie jest całkiem głupie, jeśli się nad nim zastanowić.
Poniżej pełny tekst oświadczenia, jakie przysłał do redakcji Adam Bielan. Przy okazji dodam od siebie, że nigdy wcześniej mój kontakt z biurem tego posła nie był tak dobry, a szkoda.
Oto oświadczenie:
W związku z publikacjami: „Skandal kopiuj-wklej w Parlamencie Europejskim, czyli kto naprawdę tworzy prawo?” w serwisie „Dziennik Internautów” oraz „Polscy europosłowie robią "kopiuj-wklej" z materiałów lobbystów?” w serwisie gazeta.pl pragnę wyjaśnić, co następuje:
1. Jako koordynator frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Komisji Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów Parlamentu Europejskiego w trakcie prac komisji nad opinią pani poseł Lary Comi w sprawie wniosku dotyczącego rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i swobodnym przepływem takich danych (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) dla Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych otrzymałem bardzo wiele opinii, ekspertyz i raportów w tej sprawie.
2. Razem z przewodniczącym komisji posłem Malcolmem Harbourem z Wielkiej Brytanii postanowiłem złożyć 30 poprawek do tejże opinii.
3. Powyższe publikacje odnoszą się do trzech moich poprawek (autorzy jedną z nich najwyraźniej opisują dwukrotnie) nr: 171, 180 oraz 294.
4. Poprawka nr 171 definiuje termin „danych opatrzonych pseudonimem”. Należy ona do całego pakietu zmian mających za zadanie umożliwienie stosowania tego rodzaju anonimowych i opatrzonych pseudonimem danych. Gwarantuje ona bezpieczeństwo podmiotom, których dane są zbierane i przetwarzane, poprzez pozbawienie ich cech umożliwiających identyfikację poszczególnych osób. Modyfikacja ta jest bardzo ważna, ponieważ z jednej strony zapewnia wysoki poziom ochrony konsumentów, z drugiej zaś wspiera biznesowe wykorzystywanie danych.
5. Poprawka nr 180 to zmiana mająca na celu doprecyzowanie pojęcia „siedziby głównej” przedsiębiorstwa lub grupy przedsiębiorstw. W pierwotnej wersji projektu była ona zbyt ogólna i pozostawiała margines do różnorakich interpretacji tej definicji. Dokonana zmiana poprawia sytuację konsumenta, przykładowo eliminując problemy z określeniem organu właściwego ds. ochrony danych.
6. Poprawka nr 294 do artykułu 20 ustęp 1 powstała po zapoznaniu się z opinią m.in. Izby Wydawców Prasy, będącej za utrzymaniem pozytywnego zastosowania profilowania. Zmiana polega na wykreśleniu części proponowanego przez Komisję Europejską tekstu i dąży do zapewnienia neutralności tejże instytucji. Firmy zbierają szereg danych, które następnie mogłyby zostać wykorzystane w sposób niesprawiedliwy lub dyskryminujący. Przykładowo, można sobie wyobrazić sytuację, w której ubezpieczyciel odmawia konsumentowi prawa do zawarcia umowy ubezpieczenia, ponieważ z informacji o przeglądanych stronach www oraz zakupach jakich dokonał w aptece internetowej wynika, iż jest on chory. Proponowana przeze mnie zmiana uwzględnia tego rodzaju zagrożenia i chroni przed nimi konsumentów.
7. Wszystkie trzy poprawki zostały przyjęte przez Komisję Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów w dniu 23 stycznia br.
Adam Bielan - poseł do Parlamentu Europejskiego
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Microsoft bez planu B na rynku mobilnym. I na razie bez większych sukcesów
|
|
|
|
|
|