Zgodnie z nowymi wytycznymi władz w Pekinie z internetu powinny zniknąć wszelkie nagrania wideo, mogące w negatywnym świetle przedstawiać armię lub policję Chin. Jest to reakcja na umieszczony w zeszłym tygodniu klip z Tybetu.
reklama
Pod koniec marca doszło do zablokowania serwisu YouTube w znacznej części Chin. Powodem były nagrania tybetańskich mnichów, na których widać, jak chińscy żołnierze znęcają się nad Tybetańczykami. Władze w Pekinie nie chciały potwierdzić, czy to faktycznie one stały za tym krokiem. Jednak wytyczne ogłoszone wczoraj, 2 kwietnia, przez State Administration of Radio, Film and Television nie pozostawiają już żadnych wątpliwości.
Z internetu mają zniknąć wszystkie pliki wideo, mogące wyrządzić szkody na tle politycznym lub religijnym. Zakazane są także te z nich, które uderzają w stabilność państwa, podsycają nienawiść pomiędzy grupami etnicznymi czy też dyskredytują policję lub siły zbrojne - podaje Yahoo za agencją AFP.
Chińskie władze wykazują się dużą determinacją w walce zarówno z treściami seksualnymi w internecie, jak też ze "złymi obrządkami i przesądami". W Chinach określa się w ten sposób najczęściej Falungong, która w opinii władz stanowi poważne zagrożenie dla stabilności państwa.
Mogłoby się wydawać, że w Państwie Środka niełatwo będzie znaleźć nowe pola, na których mogłaby działać cenzura. Po raz kolejny okazuje się jednak, że gdy pojawia się problem, natychmiast ogłaszana jest także kolejna strategia walki z nim. Wszystko, zdaje się, w myśl zasady, że gdy trzeba uderzyć psa, kij się zawsze znajdzie.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|