Komisja Europejska ogłosiła dziś 16 inicjatyw, które mają się przyczynić do stworzenia jednolitego rynku cyfrowego w Europie. Jest wśród nich zapowiedź "przyjrzenia się pośrednikom" co może oznaczać realizację pewnych życzeń przemysłu rozrywkowego, które są niebezpieczne dla wolności słowa w internecie.
reklama
Stali czytelnicy Dziennika Internautów z pewnością pamiętają, że w marcu tego roku Komisja Europejska zapowiedziała stworzenie jednolitego rynku cyfrowego w UE. Obiecano poprawienie niemal wszystkiego co tyczy się rynku cyfrowego, od prawa telekomunikacyjnego począwszy, przez ochronę danych, na prawie autorskim skończywszy.
Dziś Komisja Europejska wykonała kolejny krok. Zaprezentowała 16 inicjatyw, które mają nas przybliżyć do jednolitego rynku cyfrowego. Inicjatywy te podzielono na trzy filary. Naszym zdaniem szczególnie niepokojące są inicjatywy związane z prawem autorskim, ale najpierw omówimy wszystkie 16 inicjatyw. W dużym skrócie przedstawiają się one następująco.
Filar I Zapewnienie konsumentom i przedsiębiorstwom łatwiejszego dostępu do towarów i usług cyfrowych w całej Europie
W ramach tego filaru Komisja zaproponuje...
Filar II Stworzenie odpowiednich warunków i jednolitych zasad prowadzenia działalności dla sieci cyfrowych i usług innowacyjnych,
Filar III Zmaksymalizowanie potencjału wzrostu gospodarki związanego z gospodarką cyfrową
Oto te 16 inicjatyw. Komisja ma zamiar po prostu rozprawić się ze wszystkimi problemami niczym polscy kandydaci na prezydenta przed wyborami. Tylko czy przy okazji Komisja nie popełni błędów? Teraz zwróćmy uwagę na te inicjatywy, których spodziewano się już wcześniej i... obawiano się ich.
Komisja Europejska nieśmiało przyznała, że ma zamiar "przyjrzeć się roli pośredników internetowych". Pod pojęciem "pośredników" możemy rozumieć przedsiębiorców telekomunikacyjnych, ale także dostawców usług takich jak YouTube, Facebook, Chomikuj itd. Obecnie zakłada się, że tacy dostawcy usług nie muszą monitorować treści publikowanych przez użytkowników. Tak więc jeśli ktoś wrzuci utwór chroniony prawem autorskim na YouTube, serwis nie ma obowiązku sprawdzania jego legalności. Serwis może usunąć plik dopiero po otrzymaniu zawiadomienia o naruszeniu praw autorskich. Ten mechanizm określa się jako notice and takedown.
Dziennik Internautów pisał już o tym, że przemysł muzyczny życzy sobie zmiany tych zasad. Przemysł muzyczny uważa, że w ramach mechanizmu notice and takedown naruszenia usuwane są zbyt wolno, co ma czynić z niektórych serwisów narzędzia piractwa.
Komisja Europejska najwyraźniej słucha tych życzeń przemysłu rozrywkowego. Dokumenty ujawnione w ubiegłym miesiącu stanowią dowód na to, że Komisja chce zwiększenia odpowiedzialności po stronie pośredników. Może to oznaczać porzucenie mechanizmu notice and takedown na rzecz czegoś surowszego dla platform internetowych.
To prawda, że mechanizm notice and takedown nie jest idealny. Tylko co będzie, jeśli zostanie porzucony? Może wówczas dojść do tego, dostawcy usług takich jak YouTube będą zmuszeni do monitorowania treści jeszcze przed opublikowaniem. Serwisy internetowe wejdą w rolę cenzorów treści. Niestety te serwisy nie zawsze potrafią odróżnić naruszenia od treści publikowanych absolutnie legalnie. Słyszeliśmy już o takich absurdach jak blokowanie nagrania mruczenia kota.
Problem jest poważny. Komisja Europejska na prośbę przemysłu rozrywkowego może majstrować przy zasadach, dzięki którym internet stał się tym czym jest dzisiaj. Warto lepiej poznać to zagadnienie. Opisaliśmy go dokładniej w tekście pt. UE zmusi serwisy internetowe do filtrowania treści? Organizacje społeczne są przeciw
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|