Firmom, które do własnej działalności potrzebują indywidualnie opracowywanych aplikacji, stawienie czoła temu wyzwaniu ułatwia metodologia no-code. Umożliwia ich tworzenie za pomocą wizualnych narzędzi typu „przeciągnij i upuść”, bez konieczności programowania. Dzięki temu o wiele prostsze i szybsze jest stworzenie pierwszej, możliwej do produkcyjnego użycia aplikacji (Minimum Viable Product, MVP), bazując wyłącznie na własnych środkach i zasobach ludzkich, a często wręcz bez konieczności szczególnego angażowania zespołu IT.
reklama
Już od kilkunastu lat w biznesie funkcjonuje tendencja do podejmowania działań zgodnie z zasadą „robić więcej za mniej”. Nie jest to proste zadanie, a sytuację utrudniają dodatkowo problemy z uzyskaniem finansowania przedsięwzięć, zatrudnianiem kolejnych ekspertów (zarówno ze względu na ich niedobór, jak też wysokie wymagania finansowe) oraz wstrzymywaniem przez klientów swoich decyzji zakupowych.
Z pomocą przychodzi metodologia no-code, która pozwala firmom na tworzenie własnych aplikacji za pomocą wizualnych narzędzi typu „przeciągnij i upuść”. Nie wymaga to posiadania umiejętności programowania.
Dzięki takiemu rozwiązaniu:
Przystępując do pracy nad aplikacją w metodologii no-code warto postępować zgodnie z czterema taktycznymi założeniami, wskazanymi przez firmę Creatio:
Już stosowane przy tradycyjnym opracowywaniu aplikacji metodologie programowania zwinnego (agile) zakładały rozbijanie dużych aktualizacji na mniejsze, aby jak najszybciej nowe funkcje były udostępniane użytkownikom. Jest to alternatywa wobec opracowywania co pewien dłuższy czas jednej dużej aktualizacji z wieloma nowymi funkcjami – w ten sposób wyeliminowana jest konieczności oczekiwania na dopracowanie tych spośród nich, na które potrzeba więcej czasu.
Takie rozbicie upraszcza też działania w sytuacji, gdyby nowa funkcja działała nieprawidłowo lub nie spełniała oczekiwań – szybciej można wówczas podjąć i ukończyć prace naprawcze.
Mechanizm no-code idealnie się sprawdza do realizacji tego założenia. Umożliwia dostarczanie nowych funkcji w ramach małych, szybkich, nieustannie dostarczanych aktualizacji. W ten sposób o wiele szybciej opracowywany jest prototyp aplikacji, który łatwiej jest poddawać testom, ale też w krótszym czasie można przejść do fazy MVP.
W jej trakcie aplikacja może być już stosowana produkcyjnie, a zespół odpowiedzialny za jej opracowywanie powinien zbierać jak najwięcej opinii od użytkowników, aby dopracowywać jej funkcjonalność i udostępniać kolejne wersje.
Kolejnym krokiem rekomendowanym przez Creatio jest właściwe podzielenie zadań dotyczących publikacji aplikacji w fazie MVP na fragmenty oraz określenie ich zakresu. Warto oprzeć się pokusie, aby w tej początkowej wersji udostępnić pełną oczekiwaną funkcjonalność.
Idealnie byłoby, gdyby wersja MVP obejmowała relatywnie niewielki zakres, ale wystarczający, by użytkownicy mogli zacząć korzystać z produktu i weryfikować jego wartość biznesową.
Jako przykład można podać typowy proces sprzedażowy w przedsiębiorstwie. Jego szeroki zakres będzie prawdopodobnie zbyt duży, aby udało się go objąć w całości podczas fazy MVP. Zamiast tego należy więc przeprowadzić inwentaryzację możliwych procesów biznesowych dotyczących sprzedaży zdefiniowanych w prototypie, a następnie podzielić je na jak najwięcej mniejszych podprocesów (takich jak zarządzanie potencjalnymi klientami, zarządzanie szansami sprzedażowymi, prognozowanie sprzedaży w przedsiębiorstwie itd.). Pomoże to w selekcji i priorytetyzacji zakresu MVP.
Bardzo ważne jest, aby minimalizować ilość zależności pomiędzy poszczególnymi elementami aplikacji tworzonymi w modelu no-code. W przeciwnym razie, jeśli zakres funkcji będzie zbyt duży i obecnych będzie wiele zależności krzyżowych z innymi funkcjami, trudno będzie utrzymać wysokie tempo częstego, być może nawet codziennego udostępniania nowej wersji oprogramowania.
Jeśli aplikację rozwija wiele osób, kluczowe jest, aby przy minimalizowaniu liczby tych zależności uwzględniać też kwestie odpowiedzialności za tworzenie poszczególnych funkcji przez odrębne zespoły. Załóżmy, że jakaś funkcja jest gotowa do dostarczenia, ale jest połączona z innymi w całym procesie sprzedaży, które nie zostały jeszcze ukończone. W takim przypadku zespół musi znaleźć sposób na oddzielenie niekompletnych funkcji (aby można je było dostarczyć w przyszłości) i skupić się na wdrażaniu ukończonych.
Według Creatio, aby w pełni móc wykorzystać moc narzędzi no-code, warto zainwestować w mechanizmy automatyzujące wdrażanie i udostępnianie stworzonych w ten sposób aplikacji oraz ich aktualizacji. Dzięki temu przeniesienie aplikacji no-code do środowiska produkcyjnego będzie wymagało zazwyczaj jedynie zatwierdzenia i kliknięcia jednego przycisku.
Przyspieszy to pracę, zmniejszy złożoność całego procesu oraz podatność na błędy ludzkie.
Jednym z często niedocenianych scenariuszy zapewnianych przez mechanizmy automatyzacyjne jest możliwość szybkiego wycofywania zmian w przypadku, gdy okaże się, że aktualizacja nie działa zgodnie z oczekiwaniami. Dzięki temu użytkownicy będą mogli nadal korzystać z aplikacji w dotychczasowy sposób, a jej operatorzy w tym samym czasie skupią się na rozwiązywaniu problemów i poprawianiu błędów.
Foto i treść: materiał prasowy
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Podatkowe obietnice wyborcze Prawa i Sprawiedliwości - analiza inFakt Check
|
|
|
|
|
|