MSWiA odpowiada na petycję w sprawie wolnego oprogramowania
Przedstawiciele MSWiA nie odróżniają "open source" od "freeware" co sprawia, że nie potrafią oni dostrzec możliwości związanych z zastosowaniem wolnego oprogramowania w administracji publicznej - takie wnioski nasuwają się gdy przeczytamy odpowiedź MSWiA na list otwarty wystosowany przez wortal jakilinux.org.
Wortal jakilinux.org przedstawił swój list otwarty w kwietniu bieżącego roku. Autorzy tego listu chcieli w jak najprostszy sposób uświadomić władzom, że poza produktami pewnej amerykańskiej firmy na rynku oprogramowania są jeszcze inne rozwiązania, których zastosowanie warto rozważyć. We wstępie do listu przywołano zatrważające dane dotyczące wysokich kosztów zakupu oprogramowania dla ZUS.
Na list wortalu odpowiedział wiceminister MSWiA dr inż. Grzegorz Bliźniuk. Jego odpowiedź pełna jest zaskakujących stwierdzeń, takich jak poniższe:
W celu dogłębnej analizy problemu należy stwierdzić, że Open-Source to sposób tworzenia i dystrybucji oprogramowania oparty na udostępnianiu go wraz z kodem źródłowym. Natomiast Freeware to licencja oprogramowania umożliwiająca w większości darmowe rozprowadzanie aplikacji bez ujawnienia kodu źródłowego. Termin Freeware bywa również używany jako synonim oprogramowania objętego tą licencją. W "Liście otwartym" mylnie interpretowane są w-w pojęcia.
Ten fragment listu zaskakuje podwójnie. Po pierwsze, termin "freeware" ani razu nie został użyty w liście otwartym, więc trudno powiedzieć, aby jego autorzy źle go używali bądź interpretowali. Po drugie, terminy "freeware" oraz "wolne oprogramowanie" nie powinny być traktowane jako synonimy z oczywistych powodów.
Dalej dr inż. Grzegorz Bliźniuk pisze:
Niestety oprogramowanie na licencji typu Freeware (z reguły nie posiada w pełni profesjonalnej i sformalizowanej asysty technicznej.
Pod pojęciem "asysty technicznej" Bliźniuk rozumie między innymi help desk, bieżącą aktualizację oraz kontynuowanie prac rozwojowych. W pewnym sensie wiceminister ma rację, bo rzeczywiście samo "freeware" tych rzeczy nie zapewnia, ale wiele programów z otwartym kodem to produkty, które jednak taką "asystę" udostępniają. Bliźniuk prawdopodobnie nie jest tego świadomy.
Na końcu swojego pisma wiceminister zapewnił, że produkty open source i tak są używane w administracji. Wspomniał też o współpracy z Koalicją na Rzecz Otwartych Standardów (KROS). Te zapewnienia o przychylnym nastawieniu dla open source nie wytrzymują jednak konfrontacji z niektórymi działaniami MSWiA i danymi przedstawianymi przez resort.
Nie da się ukryć, że w kolejnych przetargach w SIWZ padają nazwy produktów Microsoftu. Co więcej, ministerstwo samo przyznało, że przeznacza na te produkty ogromne pieniądze. W kwietniu MSWiA w odpowiedzi na interpelację posła Marka Biernackiego podało, iż administracja wydaje rocznie na oprogramowanie około 330 milionów złotych, przy czym większość tych środków jest przeznaczana na systemy operacyjne i aplikacje biurowe. Przedstawiciele Ministerstwa przyznali też, że najczęściej wykorzystywane systemy i pakiety biurowe to... produkty Microsoftu.
Postanowiliśmy jeszcze raz spytać przedstawicieli MSWiA o komentarz dotyczący odpowiedzi Grzegorza Bliźniuka i tego w jaki sposób rozumie on pojęcia "freeware" i "open source". Ciągle czekamy na odpowiedź.
Tekst odpowiedzi Grzegorza Bliźniuka na list otwarty w sprawie wolnego oprogramowania jest dostępny w wortalu jakilinux.org.