Adwokat Anna Łuczak znana z rozsyłania pism do internautów zwróciła się do mnie wczoraj z prośbą o usunięcie rzekomych przekłamań z tekstów na jej temat. Nie potrafiła jednak wskazać przekłamań i nadal nie odpowiedziała na proste pytania, które zadałem jej wcześniej odnośnie wysyłania pism do internautów.
reklama
W ostatnich dniach dużo pisaliśmy w Dzienniku Internautów o copyright trollingu, nierzadko w kontekście działań kancelarii adwokackiej Anny Łuczak. Ta kancelaria od dawna rozsyła do internautów wezwania do wpłaty 550 zł za rzekome pobieranie filmu. Dziennik Internautów jako jedna z niewielu gazet wskazywał, że takie rozsyłanie pism wzbudza wątpliwości etyczne, a osoby wzywane do zapłaty mimo niewinności powinny poskarżyć się na adwokata.
Dziennik Internautów już w listopadzie ubiegłego roku próbował kontaktować się z kancelarią Anny Łuczak, ale bezskutecznie. Mailowałem, dzwoniłem, ale nic z tego nie wyszło. Dostałem tylko mglistą obietnicę, że kiedyś ktoś do mnie oddzwoni. Również w ostatnich dniach podjęliśmy próby kontaktu i zadaliśmy nowe pytania.
Wczoraj po południu otrzymałem pierwszą odpowiedź, ale... właściwie nie była to odpowiedź. Przyszedł do mnie taki e-mail:
Szanowny Panie,
W nawiązaniu do publikacji Pańskiego autorstwa na portalu „Dziennik Internautów” dotyczących działalności mojej Kancelarii, zwracam się o usunięcie przekłamań zawartych w Pana artykułach, w tym w artykule zatytułowanym "Piraci chcą skarżyć się na adwokatów? Nie! To ofiary nadużyć" opubl. w dniu 3 lipca 2014 roku, odnoszących się do przytoczonych wypowiedzi przedstawicieli Naczelnej Rady Adwokackiej oraz zachowanie w swoich artykułach standardów rzetelności dziennikarskiej. Na marginesie wskazuję, iż Naczelna Rada Adwokacka nie zajęła oficjalnego stanowiska w sprawie, a jej przedstawiciel wyraźnie wskazał, iż działania Kancelarii byłyby nieetyczne, w wypadku gdyby Kancelaria działała tylko i wyłącznie w celu uzyskania danych, co w późniejszych artykułach świadomie Pan pomija.Jednocześnie wnoszę o sprostowanie informacji odnośnie rzekomego „braku kontaktu” ze strony Kancelarii, o którym wspomina Pan w swoich artykułach. Informuję, iż mój pełnomocnik próbował dwukrotnie skontaktować się z Panem telefonicznie, za każdym razem bezskutecznie.
Rozumiem, że pani Anna Łuczak czytała moje publikacje, chce usunięcia jakichś przekłamań i twierdzi, że ktoś się jednak ze mną kontaktował? Z mojej strony to wygląda trochę inaczej.
Anna Łuczak zwróciła się do mnie o "usunięcie przekłamań", ale nie wskazała ani jednego przekłamania. Po prostu ani jednego. Wspomniała o wypowiedzi NRA, ale jej e-mail błędnie sugeruje, iż mój tekst ściśle wiązał wypowiedź NRA z działaniem jej kancelarii. Tak nie było. Przedstawiane w moim tekście wypowiedzi NRA dotyczyły ogólnych zjawisk związanych z tzw. copyright trollingiem. Odnoszę wrażenie, że pani Łuczak nie czytała uważnie moich tekstów.
Nie jest też prawdą, że pełnomocnik pani Łuczak próbował się ze mną dwukrotnie kontaktować telefonicznie. Przede wszystkim ja nie mam pojęcia, kto tym pełnomocnikiem jest. Nie mogę ufać każdemu dzwoniącemu do mnie człowiekowi, że jest przedstawicielem pani Łuczak.
Mogę powiedzieć tylko tyle, że przedwczoraj o godzinie 18:13 ktoś dzwonił do mnie z jakiegoś warszawskiego numeru. Nie byłem w stanie wtedy odebrać telefonu, zresztą byłem po godzinach pracy. Rano ustaliłem, że to numer pewnej kancelarii z Warszawy. Oddzwoniłem jakoś koło godziny 10:00 i dowiedziałem się, że "pana mecenasa nie ma". Od tej pory nie było żadnej próby kontaktu.
Jeśli to był pełnomocnik pani Łuczak, to ja sam również próbowałem się z nim kontaktować. Dziwi mnie to, że ten człowiek dzwoni akurat w tych godzinach, w których większość firm już nie pracuje.
Nawet przy utrudnionym kontakcie telefonicznym pani Anna Łuczak mogła już wcześniej odpowiedzieć na jeden z moich e-maili. W tych e-mailach były zawarte następujące pytania:
1. W jaki sposób kancelaria pozyskuje dane internautów? Czy dobrze zgaduję, że kancelaria uruchamia postępowanie karne tylko w celu dostępu do akt i wydobycia danych?
2. Czy powyższe postępowanie kancelaria uznaje za etyczne i godne adwokata?
3. Czy kancelaria ma 100% pewności, że osoby, do których docierają pisma z żądaniami wpłat, są winne naruszeń praw autorskich?
4. Skąd kancelaria dostaje adresy IP internautów, przeciwko którym uruchamiane jest postępowanie?
Sami widzicie, że choć pani Anna Łuczak wreszcie odpowiedziała mi na e-mail, nie zawarła w nim odpowiedzi na żadne z tych pytań.
To nie wszystkie pytania, jakie chciałbym zadać kancelarii. Mam ich znaczenie więcej, ale chciałem je zadać po uzyskaniu odpowiedzi na te powyższe. Jakoś nie mogę jej dostać.
Na koniec wspomnę o "rzetelności dziennikarskiej".
Teksty, w których pani Łuczak dopatruje się przekłamań, dotyczą nie tylko działań jej kancelarii. Dotyczą również szerszego zjawiska, jakim jest copyright trolling. Mam nadzieję, że pani Łuczak uważniej przeczyta moje teksty, uzupełni swoją wiedzę o tym zjawisku i zacznie rozumieć problemy etyczne z nim związane.
Jeśli pani Łuczak chce usunięcia jakichś przekłamań, musi mi je wskazać. Jestem otwarty na współpracę.
Na koniec zaznaczę, że nie tylko w Polsce, ale na całym świecie dostrzega się problemy z copyright trollingiem. Za granicą dochodziło już do karania prawników zajmujących się taką działalnością. Nierzetelne jest patrzenie na copyright trolling tylko od strony prawników i posiadaczy praw autorskich, którzy na tym zarabiają. Ja proponuje spojrzeć na to zjawisko od innej strony i uważam to za jak najbardziej rzetelne.
Dziś przed godziną 13:00 pełnomocnik pani Anny Łuczak skontaktował się ze mną. Umówiliśmy się na rozmowę. Udało się tę rozmowę przeprowadzić i nagrać. Trzeba ją teraz spisać i wysłać do autoryzacji, więc to może potrwać. Niemniej już niebawem opublikujemy ten materiał.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|