W przyszłości adres internetowy może mieć dowolną końcówkę, ale nie każdy chciałby widzieć adresy z końcówką .gay albo .islam. Organizacja ICANN musi się liczyć z tym, że reforma adresów internetowych zrodzi całkiem nowe spory.
Internet szykuje się do jednego z większych przełomów w swojej historii. W przyszłości adresy internetowe będą mogły posiadać praktycznie dowolne końcówki, nie tylko .com albo .pl, jak jest to dzisiaj. Będzie to możliwe dzięki nowym domenom najwyższego poziomu (TLD), którymi będą mogły dysponować organizacje gotowe do wyłożenia 185 tysięcy dolarów na wniosek o przyznanie takiej domeny oraz kolejnych 25 tysięcy za każdy rok korzystania z niej.
W czerwcu tego roku ICANN - organizacja zarządzająca ruchem w internecie - opublikowała listę organizacji starających się o własne domeny TLD. Wyszło wówczas na jaw, że Google stara się m.in. o domenę .android, ale Facebook wcale nie chce domeny .facebook. Co więcej, znaleźli się chętni na takie domeny, jak .wtf, .lol albo .fail (zob. ICANN.sucks - nowe domeny TLD to zwykła komercja?).
Różne kraje i organizacje zaczynają zgłaszać pretensje o niektóre domeny. Przedstawiciele Arabii Saudyjskiej już w sierpniu tego roku zgłosili zastrzeżenia m.in. do domeny .gay, argumentując, że będzie ona obraźliwa dla kultur nie tolerujących homoseksualizmu. Arabii Saudyjskiej również nie spodobała się też dwuznaczna domena .sucks.
To rodzi problemy i to niełatwe. Teoretycznie bowiem internet powinien być międzynarodowy, a to oznacza występowanie sporów na poziomie kulturowo-obyczajowym. Rozwiązywanie takich sporów nigdy nie jest tak łatwe, jak powiedzenie komuś "jesteś zacofany, więc Twoje zdanie się nie liczy". Nasilające się spory mogą przecież doprowadzić do rozłamu internetu (jak w przypadku Iranu) albo do lobbowania za takimi propozycjami, jak przekazanie zarządzanie internetem w ręce ITU, co wcale nie musi skończyć się dobrze (zob. Dlaczego rządy chcą oddania internetu w ręce ITU?).
Zastrzeżenia do nowych domen nie mają jednak charakteru czysto obyczajowego. Niektóre organizacje starały się o domeny .roma albo .patagonia, ale są one związane z nazwami geograficznymi. Czy w ogóle powinno się przyznawać takie domeny? Jeśli tak, to komu? Nie jest to proste pytanie.
Obecnie na stronie ICANN możemy znaleźć listę problemowych domen przygotowaną przez GAC - komitet doradczy ICANN, zrzeszający rządy oraz organizacje globalne, takie jak ITU czy WIPO.
Wśród tych problemowych domen znajdziemy m.in.:
Zastrzeżenia do wspomnianych domen noszą nazwę "wczesnych ostrzeżeń". Firmy, które dostały takie ostrzeżenie, mogą teraz dostarczyć dodatkowe informacje przemawiające za przyznaniem domeny, ale jest to również okazja do wycofania wniosku i odzyskania wspomnianych 185 tys. dolarów. GAC będzie mógł wnieść formalne skargi, jeśli spory dotyczące niektórych domen nie zostaną wyjaśnione.
W sprawie nowych domen TLD złożono ponad 1,9 tys. wniosków. Liczba obecnie zgłaszanych zastrzeżeń przekracza 240. Trzeba więc przyznać, że sytuacja nie jest tragiczna, choć nie można wykluczyć, że w przyszłości spory o nawet pojedyncze domeny mogą wyglądać bardzo dramatycznie.
Po co tyle szumu o te nowe końcówki? Cóż, gdy nie wiadomo, o co chodzi, może chodzić o pieniądze.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|