Snowden wyniósł z NSA nie tylko tajne dokumenty, ale także treści przechwyconych wiadomości - ujawnił Washington Post. Tylko 10% tych wiadomości dotyczyło "celów" agencji. Reszta to osobiste informacje mniej lub bardziej przypadkowych osób.
reklama
Wycieki na podstawie dokumentów od Edwarda Snowdena ukazują się w prasie od roku, ale dopiero w ubiegłą sobotę Washington Post ujawnił, że Snowden wyniósł z agencji nie tylko jej wewnętrzne dokumenty. Skopiował on również prywatne wiadomości ludzi inwigilowanych przez NSA. Fakt ten trzymano w tajemnicy, aby zyskać czas na uważną analizę tego materiału.
Wczoraj Washington Post opublikował pierwsze efekty tej analizy w tekście pt. In NSA-intercepted data, those not targeted far outnumber the foreigners who are.
Dziennikarze WP przejrzeli 160 tys. przechwyconych e-maili oraz rozmów z komunikatorów (niektóre były bardzo długie). Przeanalizowano także 7,9 tys. dokumentów, które zebrano z 11 tys. kont użytkowników. Te materiały agenci mieli zebrać w latach 2009-2012.
Okazało się, że dane dotyczące 10 tys. osób nie dotyczyły zasadniczych "celów" NSA, czyli osób, wobec których prowadzono jakieś działania. Te 10 tys. ludzi inwigilowano tylko dlatego, że dało się ich połączyć z "celami" poprzez jakieś zachowanie online. To zachowanie nie musiało być bezpośrednim kontaktem z celem.
Przykładowo, jeśli "cel" wszedł do jakiegoś pokoju czatu, NSA zaczęła sprawdzać tożsamość każdej osoby, która opublikowała coś w tym pokoju. Ba! Nawet osoby pasywnie czytające treści w tym pokoju trafiały w obszar zainteresowania NSA.
Wśród materiałów jakie przejrzał Washington Post były rzeczy tak osobiste, jak zdjęcia rodzinne, zdjęcia mężczyzn prezentujących swoje mięśnie, zdjęcia kobiet w bieliźnie, historie miłości i rozstań, dane medyczne, informacje o problemach finansowych, rozmowy o religii i polityce itd.
Amerykanów szczególnie zaniepokoi fakt, że niemal połowa tych materiałów dotyczyła właśnie Amerykanów. Najwyraźniej nie jest tak, że szpiedzy są wścibscy tylko wobec cudzoziemców, jak wcześniej przekonywano. Co ważne, agenci NSA są w stanie uznać kogoś za cudzoziemca tylko dlatego, że osoba ta napisała e-mail w "zagranicznym języku" albo znalazła się na liście znajomych innego cudzoziemca.
Co o tym sądzić? Oczywiście w czasie zbierania informacji o "celach" nie da się uniknąć zebrania danych o osobach postronnych. Washington Post zauważa jednak, że przykładowo agenci FBI są instruowani, aby nie podsłuchiwać rozmowy telefonicznej, jeśli telefonu na nasłuchu użyła żona lub dziecko podejrzanego. NSA najwyraźniej działa inaczej, zbierając mnóstwo informacji o wątpliwej wartości operacyjnej.
Trzeba też dodać, że wśród danych pozyskanych przez NSA znajdują się cenne informacje, których szczegółów Washington Post nie ujawnia. Dotyczą one m.in. "sekretnych projektów nuklearnych". Inwigilacja nie była całkiem bezcelowa, niemniej można poważnie wątpić w to, czy zdobycie tych cennych informacji wymaga zbierania całej masy osobistych informacji przypadkowych osób.
Krótko przed ujawnieniem tego najnowszego wycieku niemieckie media opublikowały inny wyciek, mówiący o śledzeniu osób zainteresowanych siecią Tor i Linuksem. Jeszcze wcześniej NSA przyznała, że inwigilowani są nie tylko potencjalni terroryści, ale również ich znajomi i znajomi znajomych. Czy w obliczu tych wszystkich wycieków można jeszcze przekonywać, że inwigilacja NSA jest nastawiona na ściśle określone cele?
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|