Teoretycznie możemy bezpłatnie wykorzystywać informacje sektora publicznego, nawet w celach komercyjnych. W praktyce to może być kosztowne, a stawki mogą być ustalane według niejasnych kryteriów.
reklama
Większość Czytelników DI powinna wiedzieć, że w Polsce już obowiązuje tzw. ustawa o re-use, czyli inaczej Ustawa o ponownym wykorzystaniu informacji sektora publicznego. Teoretycznie ta ustawa dała nam możliwość szerszego i łatwiejszego korzystania z informacji wytworzonych za pieniądze podatników. Dostęp do tych informacji ma być "co do zasady bezpłatny", z pewnymi wyjątkami. Informacje mogą być wykorzystywane nawet komercyjnie, co ma odblokować ich potencjał gospodarczy.
W praktyce ustawa o re-use może nie przynieść wszystkich oczekiwanych korzyści. Z dwóch powodów.
Ciekawy przypadek ignorowania ustawy o re-use opiszemy niebawem. Tymczasem możemy zająć się tematem kosztów dostępu do informacji sektora publicznego.
12 lipca w Dzienniku Ustaw ogłoszono rozporządzenie ministra kultury w sprawie maksymalnych stawek opłat za ponowne wykorzystywanie informacji sektora publicznego nakładanych przez muzea państwowe i muzea samorządowe. Ten krótki dokument mówi o opłatach, jakie może nałożyć muzeum w przypadku udostępnienia informacji do celów innych niż niekomercyjne, naukowe i badawcze. Zgodnie z rozporządzeniem te opłaty mogą wynosić:
Skąd takie a nie inne stawki? Dlaczego przesłanie pliku przez internet ma kosztować 118 zł, a nie 150 lub 50? Właściwie nie wiadomo i to jest podstawowy problem z tym rozporządzeniem.
Problem podnosiła organizacja Centrum Cyfrowe Projekt: Polska już na etapie konsultacji tego rozporządzenia. Zwróciła ona uwagę na brak wytycznych co do określenia ponoszonych opłat. Również Sieć Obywatelska Watchdog Polska odnotowała, że trudno dyskutować ze stawkami, które zostały ustalone wedle nieznanych przesłanek.
Ministerstwo kultury odpowiedziało na te uwagi, ale w sposób raczej wymijający.
- Przy ustalaniu maksymalnych stawek (...) brano pod uwagę przede wszystkim dane będące wynikiem rozpoznania przez muzea państwowe i muzea samorządowe realnych kosztów udostępnienia informacji dotyczących zbiorów gromadzonych przez muzeum - stwierdziło ministerstwo w odpowiedzi na uwagi. Niestety nie wskazano jakie dane brano pod uwagę, z jakich muzeów pochodziły te dane i co właściwie oznaczało "wzięcie ich pod uwagę". Dlatego nie dowiemy się w jaki sposób policzono, że wysłanie informacji przez system teleinformatyczny może kosztować 118 złotych (za każde jednorazowe udostępnienie!).
W artykule na swojej stronie Centrum Cyfrowe zauważa, że takie opłaty mogą mieć charakter wykluczający. Muzeum będzie mogło wielokrotnie pobierać dość wysoką opłatę za raz zdigitalizowany zasób publiczny. Ostatecznie niektóre muzea mogą odczuć pokusę finansowania swojej działalności poprzez udostępnianie informacji. Muzea są potrzebne i powinny mieć pieniądze, ale czy te pieniądze powinny być zdobywane przy okazji udostępniania na potrzeby re-use?
Warto odnotować, że nie tylko organizacje obywatelskie miały zastrzeżenia do tych opłat. Muzeum Historii Polski w Warszawie wyraziło zdanie, że zaproponowane stawki są zbyt wysokie. Muzeum zauważyło, że nawet jeśli są to stawki maksymalne to z pewnością wpłyną one na cenniki, a zawyżone cenniki mogą skutkować ograniczeniem dostępu do kultury. Zdaniem Muzeum Historii Polski stawki powinny odzwierciedlać "realny koszt pracy reprograficznej".
Muzeum Historyczne Miasta Krakowa wyraziło opinię, że stawki nie powinny zależeć tylko od nośników, ale także od celów udostępniania. To bardzo ciekawe podejście do sprawy. Pod pojęciem "wykorzystanie komercyjne" można rozumieć zarówno prowadzenie pewnych projektów o charakterze edukacyjnym jak i produkowanie koszulek z nadrukami. Rozporządzenie nie dokonuje tutaj żadnych rozróżnień.
Niektóre muzea uznały stawki za zbyt niskie, jednak nawet w tym przypadku wątpliwości co do stawek wynikają z niejasnych kryteriów ich ustalenia, czyli z problemu wskazanego przez tych, którzy stawki uznali za zbyt wysokie.
Polska ma jeszcze wiele do zrobienia w obszarze udostępniania informacji publicznej oraz informacji sektora publicznego. Naszym zdaniem wciąż problemem jest to, że instytucje publiczne mają problem z postrzeganiem takich informacji w kategoriach czegoś, co należy do podatników (a nie instytucji). Dobrze to ujęła Katarzyna Batko-Tołuć w wywiadzie dla DI. Władza nauczyła się "coś ujawniać", ale wciąż traktuje obywatela raczej jako przeciwnika. Przeciwnikowi trzeba stawiać bariery, a opłaty zawsze są dobrą barierą.
Mam oczywiście świadomość, że muzea potrzebują pieniędzy, a ich pracownicy wykonują dla społeczeństwa wspaniałą pracę za niewielkie wynagrodzenie. Pracują oni w obliczu ryzyka stwarzanego przez prawa autorskie. Z drugiej jednak strony jeśli już mówimy o stymulowaniu re-use i dążymy do uwolnienia informacji sektora publicznego, nie wypada ustalać opłat według nieprzejrzystych zasad.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|