Użytkownik BitTorrenta został skazany na 1,5 mln dolarów kary, ale to nie była standardowa sprawa o piractwo. Oskarżający internautę wydawca filmów pornograficznych był w stanie wykazać, że kopie filmów opublikowane w P2P pochodziły od konkretnej osoby.
reklama
Internauta Kywan Fisher został pozwany o naruszenie praw autorskich przez Flava Works, firmę produkującą gejowskie materiały pornograficzne. Jak podaje TorrentFreak, sprawa zakończyła się przegraną internauty, który musi zapłacić 1,5 mln dolarów za udostępnienie w sieci BitTorrent 10 filmów (zob. TorrentFreak, BitTorrent Pirate Ordered to Pay $1.5 Million Damages For Sharing 10 Movies).
W kontekście tej sprawy warto zwrócić uwagę na dwa wątki - sposób udowodnienia winy Fisherowi oraz gigantyczną wysokość odszkodowania, która wbrew pozorom nie została przez sąd wzięta z księżyca.
Kywan Fisher najprawdopodobniej udostępnił filmy, które wcześniej pobrał, korzystając z płatnej usługi Flava Works. Firma przyznała w dokumentach sądowych, że posiada system dołączający unikalny kod każdego klienta do pobranych filmów. Kiedy te filmy znalazły się w sieci BitTorrent, firma mogła ustalić ich pochodzenie.
Spór pomiędzy Fisherem a Flava Works nie jest zatem typowym sporem internauty z firmą nadużywającą praw autorskich. Mimo to serwis DieTrollDie, który śledził tę sprawę i zajmuje się nadużyciami praw autorskich, wskazał na możliwość bronienia Fishera. Mógł on przecież twierdzić, że filmy zostały wykradzione z jego dysku i udostępnione przez kogoś innego.
Wiele osób oburzy wysokość odszkodowania. Warto jednak zauważyć, że wynika ona ze starego problemu, jakim są ustawowe odszkodowania za naruszenia praw autorskich, ustalonego w USA na mocy prawa autorskiego z 1999 roku.
Wspomniane prawo ustala podstawowy poziom odszkodowania na poziomie od 750 do 30 tys. dolarów za dzieło. Jeśli jednak naruszenie jest umyślne, odszkodowanie skacze do 150 tys. dolarów za utwór. Właśnie na taką karę został skazany Kywan Fisher.
Wiele osób powie, że takie prawo jest po prostu nierozsądne. Odszkodowanie powinno przecież wynagradzać straty, a nie jest prawdą, że każde udostępnienie dzieła powoduje automatycznie 150 tys. dolarów strat. Na podstawie tego absurdalnego założenia Rob Reid wysnuł wniosek, że iPod pełen piosenek powinien być warty 8 mld dolarów. To oczywista bzdura.
Symbolem krzywdy, jaką mogą wyrządzić ustawowe odszkodowania, jest głośna w USA sprawa Jamie Thomas-Rasset. Kobieta została skazana na 222 tys. dolarów kary za udostępnienie 24 piosenek, a potem sąd orzekł, że kara ta była zgodna z konstytucją i rozsądna. Trudno o bardziej wyraźny przykład braku rozsądku, tym bardziej że naruszenie Jamie Thomas-Rasset nie było umyślne.
Mimo wszystko w USA nie jest brane pod uwagę obniżenie ustawowych odszkodowań. Przemysł rozrywkowy argumentuje, że stawki odszkodowań powinny działać odstraszająco i stąd ich absurdalne rozmiary. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że ten straszak od czasu do czasu strzela ostrymi nabojami. Inna rzecz, że prawo tego typu z reguły łatwiej jest zaostrzyć, niż łagodzić.
Czytaj: Kara 9,2 tys. dolarów za piosenkę w P2P jest OK. RIAA triumfuje w sprawie Thomas-Rasset
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|