Konflikt między serwisami informacyjnymi i wydawcami prasy a właścicielami agregatorów wiadomości zaczyna nabierać rumieńców. Większość dział zdaje się być wymierzonych w Google.
Coraz głośniej mówi się o tym, że agregatory wiadomości (należy do nich np. Google News) nie leżą w interesie właścicieli serwisów internetowych czy agencji prasowych zamieszczających artykuły w sieci. Przejmując część ruchu ze stron macierzystych, obniżają liczbę wyświetlanych reklam, co negatywnie przekłada się na przychody.
Rupert Murdoch, właściciel koncernu medialnego News Corp., poinformował niedawno, że brane pod uwagę jest wycofanie artykułów publikowanych w serwisach należących do firmy z wyszukiwarki Google. Miałoby się to stać jednocześnie z wprowadzeniem opłat za dostęp do nich. Nieoczekiwanego wsparcia udzielił amerykański miliarder - Mark Cuban.
W swoim blogu napisał, że jest gotów przeznaczyć miliard dolarów dla tysiąca najpopularniejszych serwisów internetowych (po milionie dolarów dla każdego z nich) za usunięcie ich treści z Google. Tym samym wzmocniłby inne wyszukiwarki - Yahoo oraz Bing (po zawarciu porozumienia działają one jednak razem).
Jego motyw jest jednak inny - chciałby przede wszystkim przełamać monopol firmy z Mountain View na rynku wyszukiwarek.
Warto też bliżej przyjrzeć się temu, jak działa Google w odniesieniu do wiadomości. Ich wyszukiwarka widzi właściwie wszystkie teksty ze wszystkich serwisów, które tej możliwości nie zablokowały. Są one, według serwisu Search Engine Land, podzielone na cztery zasadnicze kategorie:
Google na razie nie przejmuje się tymi spekulacjami i groźbami. Jeśli jednak w ślady News Corp. pójdą inni wydawcy, amerykańska firma może znaleźć się - zdaniem niektórych analityków - w poważnych tarapatach. Bez wiadomości z najważniejszych światowych gazet Google News straci rację bytu. Otwartą kwestią pozostają także ewentualne wprowadzenie opłat za dostęp do wiadomości, a także stanowiska agencji informacyjnych, w tym przede wszystkim Thomson Reuters, Associated Press oraz AFP.
Z drugiej strony warto pamiętać, że rynek nie znosi próżni i na miejsce prasy Murdocha oraz innych wydawców, którzy pójdą w jego ślady, na pewno znajdą się chętni. Możliwe, że bez dwudziestowiecznych korzeni wydawniczych, które w pewnym sensie ograniczają pole widzenia niektórych starszych graczy, nowe podmioty na rynku wykażą się lepszą wyobraźnią i bez większych problemów wykorzystają ruch, jaki daje Google oraz inne agregatory informacji, na swoją korzyść.
Rodzi się również pytanie, czy wiara wydawców w dotychczasowy model biznesowy - płatnych informacji, analiz i komentarzy - nie zwiedzie ich na manowce. Internauci mają nie tylko ogromny wybór źródeł, ale również coraz bardziej skłaniają się ku treściom generowanym przez społeczności dziennikarzy obywatelskich i blogerów, którzy to znacznie bardziej idealistycznie podchodzą do przekazywania informacji niż płatne media. Co więcej, sami komercyjni wydawcy także naśladują nowatorskie modele wykorzystywania cudzych informacji, co w pewnym sensie podważa zasadność ich roszczeń.
Mimo tej społecznościowej konkurencji komercyjna branża informacyjna zaczyna coraz śmielej stawiać warunki serwisom w pewnym sensie żerującym na pracy ich dziennikarzy i redaktorów. Jest pewne, że niezależnie od wyniku sporu rynek czekają nieuniknione zmiany, choć wydaje się, że do osiągnięcia porozumienia droga jeszcze daleka.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*