Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Jeśli do tej pory Australia kojarzyła Ci się wyłącznie z operą w Sidney, kangurami, surfingiem czy piękną przyrodą, niestety czas dodać do tych konotacji kolejną: jeden z bardziej dotkliwych ataków na australijskie strony WWW. Mało który z ponad 4800 poszkodowanych użytkowników ma teraz ochotę na podziwianie pięknych krajobrazów - wielu z nich utraciło kluczowe dane dla funkcjonowania swoich przedsiębiorstw w wyniku przejęcia serwerów firmy Distribute.IT.

Atak cyberprzestępców na serwery spółki rejestracyjno-hostingowej wywołał ogromne poruszenie w Australii. Powodem jest zarówno skala zjawiska, jak i szkody, jakie wyrządził. Okazuje się, że aż cztery serwery z zaatakowanych są w stanie uniemożliwiającym jakiekolwiek odzyskanie przechowywanych na nich danych. Przytłacza też liczba osób i firm, które przez to ucierpiały – często nieodwracalnie – komentuje Łukasz Nowatkowski, ekspert ds. bezpieczeństwa IT firmy G Data Software.

Jak twierdzą specjaliści, przejęcie Distribute.IT było akcją szczegółowo zaplanowaną, przeprowadzoną z pełną premedytacją. I choć nie wiadomo jeszcze dokładnie, w jaki sposób skradziono dane ani jak wiele informacji wyciekło, jedno jest pewne: skutki tych działań będą jeszcze długo odczuwalne. Po pierwsze – zhakowane domeny będą przez jakiś czas wrażliwe na kolejne próby ich przejęć i dużo bardziej narażone na niebezpieczeństwo, podobnie jak informacje na nich przechowywane. Pod drugie – dla wielu klientów serwery Distribute.IT były jedynym miejscem, w którym gromadzili wszystkie swoje dane związane z prowadzeniem biznesu. W przypadku ich zniknięcia muszą zaczynać dosłownie od zera.

>> Czytaj też: 91% firm było celem przynajmniej jednego cyberataku

– Dla wielu zupełnie niezrozumiałe jest, jak to możliwe, że nie zachowały się żadne kopie plików przetrzymywanych na serwerach. Specjaliści zastanawiają się, dlaczego dane klientów nie były przechowywane także poza głównymi bazami. Jest to ewidentne przeoczenie, które – jeśli to prawda – niesie za sobą katastrofalne skutki, także dla samej Distribute.IT. Nie dość, że straciła wszelką wiarygodność i zaufanie, sama musi borykać się z brakiem dostępu do swoich zasobów informatycznych – korzysta z konta Google Blogger, by kontaktować się ze światem – dodaje Nowatkowski.

– Tego typu sytuacje, choć na szczęście nie bardzo częste, przypominają, jak rozważnym trzeba być przy wyborze firm, którym powierzamy nasze informacje Pamiętajmy, by sprawdzić w szczególności procedury i systemy ratunkowe, które zadziałają w okolicznościach takich, jakie spotkały blisko 5000 użytkowników. Distribute.IT nazwała swoje serwery między innymi Huragan, Błyskawica, Susza i Cyklon i jak na złość, właśnie te padły ofiarą klęski żywiołowej. Tym razem jednak żywiołem nie okazała się żadna z sił natury, a równie nieprzewidywalni cyberprzestępcy – podsumowuje ekspert G Data Software.

>> Czytaj też: To jeszcze nie koniec problemów Sony. Z firmy wyciekło 177 tys. e-maili


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *