Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Zamach stanu w Turcji przepadł informacyjnie. FaceTime był cyberbronią Erdogana

18-07-2016, 09:35

Próba wojskowego zamachu stanu w Turcji miała istotne podłoże informacyjno-telekomunikacyjne. Niektórzy sugerują nawet, że właśnie kwestie informacyjne mogły mieć kluczowe znaczenie dla stłumienia puczu.

robot sprzątający

reklama


  • Tureccy puczyści nie zadbali o opanowanie kanałów informacyjnych oraz ISP.
  • Prezydent użył FaceTime by przekazać informację telewizji.
  • W Turcji doszło do krótkotrwałego dławienia ruchu social mediów. Nie było blokady. 

Z poradnika puczysty: "Opanuj kanały informacji"

Internet towarzyszy dziś wszystkim ważnym wydarzeniom. Ludzie szybko chwytają za smartfony i wysyłają różne treści do sieci społecznościowych. W przypadku próby zamachu stanu w Turcji ta swoboda informacyjna mogła mieć pierwszorzedne znaczenie dla rozwoju wydarzeń. 

Ciekawy artykuł na ten temat opublikował w Medium badacz bezpieczeństwa znany jako The Grugq. Tekst zaczyna się spostrzeżeniem, że dokonanie udanego puczu wymaga przede wszystkim szybkości i opanowania kanałów informacyjnych. Należy szybko unieruchomić obecne władze, najlepiej zanim ludzie zrozumieją co się dzieje. Następnie trzeba rozpropagować własny przekaz i ograniczyć wolność słowa, żeby ludzie dostrzegli nastanie "nowego porządku" i nie zdążyli zorganizować kontruderzenia. Dobrze zorganizowany pucz kończy się jeszcze przed nastaniem prawdziwych walk. 

Jak zauważa Grugq, puczyści w Turcji dokonali przejęcia kontroli nad publicznym nadawcą (TRT). To było dobre posunięcie na miarę XX-wieku. W telewizji odczytano wiadomość, w której zapowiedziano przywrócenie ładu. Poradzono ludziom by zostali w domach. Prawidłowo, ale...

...mamy wiek XXI więc należało dodatkowo zablokować internet. Tego nie udało się zrobić, a tureckie społeczeństwo jest całkiem świadome technologicznie. To samo społeczeństwo stykało się już z próbami cenzury internetu. Można tu przypomnieć sytuację z 2014 roku, gdy blokada Twittera spowodowała intensywniejsze rozpowszechnianie informacji o obejściu blokad, nawet za pomocą graffiti

FaceTime bronią Erdogana

W czasie Puczu Turcy mieli dostęp do Periscope'a i Facebook Live. Prezydent Erdogan użył FaceTime by skontaktować się z CNN Turk i nadać swój przekaz. Mógł to zrobić przebywając we własnym samolocie.

CNN Turk

Ludzie ustalili szybko co się dzieje i zrobili to, czego puczyści sobie nie życzyli - wyszli na ulicę. Samochody i tłumy zostały użyte by zablokować czołgi. Widoczne na poniższym filmie uderzanie prętami w czołgi było aktem raczej symbolicznym, ale jednak było aktem oporu, do którego puczyści w ogóle nie chcieli dopuścić. 

Być może ten zamach stanu byłby udany, gdyby atakujący opanowali infrastrukturę telekomunikacyjną i/lub energetyczną. Jednocześnie jest to wskazówka dla władz - infrastruktura telekomunikacyjna ma dziś naprawdę krytyczne znaczenie. 

Powyższe wnioski nie zostały wyciągnięcie wyłącznie przez Grugqa. Również Reuters pisze o tym, że pucz w Turcji był "dziwnie XX-wieczny". Puczyści nie powstrzymali Prezydenta przed przemówieniem do narodu. Również premier Binali Yıldırım był w stanie użyć Twittera. Puczyści nie mieli też wsparcia politycznego, a więc liderzy partii opozycyjnych włączyli się do wezwań o stawienie oporu zamachowi. Nawet meczety włączyły się do deklarowania poparcia dla Prezydenta, który ma po swojej stronie ma również pewnych liderów religijnych. 

Z doniesień niektórych mediów wynika, że wezwania do stawienia oporu zamachowi były rozsyłane SMS-ami. Trudno ocenić jaki mogło to mieć wpływ na reakcję tureckich obywateli (zob. The Verge, Turkish government asked public to resist coup in text message). 

Ten pucz poległ na polu informacyjnym. Wiemy oczywiście o istnieniu teorii, że pucz mógł być prowokacją samego Prezydenta. Jeśli byłaby to prawda, mogłoby to tłumaczyć wyraźną porażkę na polu informacyjno-telekomunikacyjnym. Podkreślamy, że nie wspieramy tej teorii, a jedynie odnotowujemy jedną z pojawiających się ocen próby zamachu stanu. 

Ktoś przyduszał Twittera? 

Uzupełniająco należy dodać, że w czasie weekendu pojawiały się informacje o zablokowaniu Facebooka, Twittera i YouTube w Turcji. Informowała o tym m.in. organizacja Turkey Blocks, która zajmuje się monitorowaniem cenzury internetu w Turcji. Według niej przez ok. 2 godziny ruch do mediów społecznościowych był zdławiony. 

Turcja

Przedstawiciele Twittera potwierdzili, że nie doszło do całkowitej blokady, ale jedynie spowolnienia ruchu.

Twitter - komunikat

Facebook nie wydał żadnego komunikatu w sprawie blokad. Również rzecznik YouTube oświadczył, że jego systemy wydają się funkcjonować normalnie. 

Czy naprawdę ktoś mógł celowo spowolnić ruch. Cóż... narzędzia informacyjne uratowały Turecką władzę, ale ta sama władza chce kontrolować internet. Turcja ciągle jest jednym ze światowych bastionów cenzury internetu. Od 2007 roku prawo tego kraju zawiera przepisy dotyczące blokowania stron (głównie do walki z pedofilią, choć nie tylko). Wiadomości z Turcji dość szybko rozeszły się w internecie, część ludzi mogła używać VPN-ów lub innych narzędzi do używania blokad. Prezydent Erdogan użył internetu by się ratować, ale sam wcześniej deklarował niechęć do tego medium. 

Internet to władza

Płynie z tego wszystkiego ciekawa nauczka dla nas. Puczyści przegrali bo nie opanowali internetu. Zwolennicy Erdogana mieli łatwiej, bo mieli do dyspozycji internet. Każda władza chce mieć to medium do swojej dyspozycji i tak naprawdę żadna władze nie chce wolnego internetu. Dlaczego? Bo taki internet daje władze obywatelom. Przyznajmy, że nawet w krajach demokratycznych władze chcą decydować zamiast narodu, bo władze czasem "wiedzą lepiej". Dla takich rządzących internet jawi się jako nieokiełznane źródło informacji, na które trzeba mieć jakiegoś bata. 

Przypomnijmy tutaj, że całkiem niedawno w pewnym kraju w środku Europy rząd przyjął ustawę antyterrorystyczną, która daje możliwość wyłączenia dowolnego systemu teleinformatycznego na polecenie dwóch osób w państwie. Praktycznie bez sądu. Oznacza to, że rząd tego środkowoeuropejskiego kraju jest świadomy znaczenia internetu, choć jednocześnie chce go kontrolować.

Czytaj także: Krwawy zamach w Nicei, 84 osoby zabite. Dlaczego inwigilacja nie zapobiegła tragedii?


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:







fot. Freepik



fot. Freepik



fot. Freepik