Setki portali oferują kinowe hity, choć nie mają do nich praw dystrybucyjnych. I jeszcze każą sobie za to płacić.
„Mr. Nobody” to amerykański dramat z 2009 r. W polskich kinach wyświetlany był kilka miesięcy temu, od paru tygodni można wypożyczyć go na DVD lub obejrzeć bez wychodzenia z domu dzięki usłudze VoD, np. w legalnym serwisie Ipla. Koszt: 7–11 zł. Ale wystarczy wpisać w wyszukiwarkę zwrot „Mr. Nobody online”, by pokazało się kilkaset serwisów, w których też jest dostępny. Tyle że nielegalnie. Ale nadal za pieniądze.
Aby obejrzeć poszukiwany film za pośrednictwem Kino.pecetowiec.pl, internauta musi założyć konto i zapłacić za jego aktywację. Jak zapewnia serwis – kosztuje to 1 zł. Po zapoznaniu się z ofertą okazuje się, że promocja obowiązuje tylko przy zapłacie PayPal. Przy płatności SMS-em koszt aktywacji rośnie do 23,37 zł.
Podobne serwisy streamingowe, czyli oferujące oglądanie filmów w czasie rzeczywistym, ale nieposiadające do nich praw dystrybucyjnych, mnożą się jeden za drugim. Problem jest palący głównie dla legalnych wypożyczalni. To plaga. Ponosimy przez nie ogromne straty – mówi „DGP” Ewa Lipińska, prezes legalnego serwisu Cineman.pl. Wtóruje jej Marcin Pery, prezes należącej do Polsatu Ipli. Serwisy takie łamią prawo, udostępniając filmy i seriale, do których nie mają praw. A na dodatek pobierają od internautów opłaty za dostęp do nich – mówi. Branża szykuje się do wojny z piratami. Zamierza odciąć ich od źródeł finansowania.
Serwisy streamingowe zaczęły pojawiać się dwa lata temu, gdy przepustowość sieci tak się poprawiła, że stało się możliwe oglądanie filmów w czasie rzeczywistym. Wszystkie strony publikują podobne zapewnienia: że są tylko pośrednikami w udostępnianiu materiałów wideo i nie ponoszą odpowiedzialności za ich legalność. W serwisie Ekino.tv sformułowano to w ten sposób: „Udostępniamy jedynie informacje o filmach oraz odnośniki do serwisów udostępniających zamieszczone materiały filmowe, których użytkownicy potwierdzili, że posiadają prawa autorskie do udostępnianych przez siebie zasobów”.
– Chodzi im o to, by zrzucić odpowiedzialność na anonimowych internautów. Portale działają jak alfonsi – zapewniają, że tylko udostępniają łamy internautom, i to oni wrzucają linki do nagrań. W rzeczywistości to ich właściciele czerpią zyski z tego procederu – mówi Pery.
Więcej szczegółów w serwisie Forsal.pl w artykule pt. Wypożyczalnie wideo poszły na wojnę z serwisami streamingowymi
Sylwia Czubkowska
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|