Na kancelarię Anny Łuczak, która masowo wzywa internautów do wpłat za rzekomo piractwo, była skarga do UOKiK. Urząd nie dopatrzył się naruszenia praw konsumentów w działaniach kancelarii, ale dopiero teraz sprawdza pewien istotny dla sprawy szczegół.
Czy masowe wzywanie internautów do wpłat za rzekome piractwo, tak jak robi to kancelaria Anny Łuczak, może być naruszeniem praw konsumentów? To pytanie Dziennik Internautów zadaje sobie nie od dziś. Wiemy zresztą, że prawnicy sugerowali niektórym odbiorcom pism składanie skarg do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Na początku lipca informowaliśmy, że UOKiK analizuje skargę na działania Anny Łuczak. Następnie w sierpniu okazało się, że Urząd nie znalazł podstaw do uruchomienia postępowania. Dziennik Internautów uważnie wczytał się w odpowiedź UOKiK na skargę konsumentki. Doszliśmy do wniosku, że... nawet pracownicy UOKiK mogli źle zrozumieć treść pism od Anny Łuczak.
Tu wyjaśnijmy, że pisma z kancelarii Anny Łuczak sugerują, iż ich odbiorca jest podejrzanym w sprawie karnej. Nie jest to napisane wprost, ale sugestia jest bardzo mocna. Trudno mi zresztą uwierzyć, aby ta sugestia nie była zamierzona.
Tytuł pisma to "Przedsądowe wezwanie do zapłaty w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa" (na czerwono). Następnie w piśmie jest mowa o toczącym się postępowaniu, ale pismo nie wyjaśnia, jaki jest status odbiorcy pisma. To niedopowiedzenie sprawia, że odbiorca może odnieść wrażenie, że ma status podejrzanego. W rzeczywistości odbiorcy pism mogą mieć status świadków. To wiele zmienia.
UOKiK w swojej odpowiedzi na skargę konsumentki odniósł się do tego problemu, ale najwyraźniej sam UOKiK uwierzył w to, że odbiorca musi być podejrzanym. Poniżej zamieszczam cytat z odpowiedzi, jakiej UOKiK udzielił konsumentce (podkreślenia dodane przez redakcję).
Należy podkreślić, że tytuł tego wezwania związany jest bezpośrednio z informacją o toczącym się postępowaniu karnym prowadzonym przez właściwą prokuraturę dotyczącym podejrzenia popełnienia m.in. przez Panią przestępstwa polegającego na rozpowszechnianiu utworu bez zgody uprawnionego (...). Ponadto przedsiębiorca w tytule wezwania nie wskazuje na popełnienie przestępstwa, a jedynie na podejrzenie jego popełnienia, a więc zgodnie z aktualnym stanem postępowania karnego.
Oczywiście chciałem wyjaśnić tę sprawę do końca, więc 5 sierpnia skierowałem do UOKiK dodatkowe pytanie. Chciałem wiedzieć, czy Urząd naprawdę ma pewność, że treść pism od Anny Łuczak odpowiadała stanowi postępowania karnego.
Długo czekałem na odpowiedź. Dziś rzecznik UOKiK Paweł Ratyński przesłał mi taki e-mail:
Dzień dobry,
Od czasu naszej ostatniej rozmowy
- nie otrzymaliśmy kolejnych skarg na działalność kancelarii Anny Łuczak,
- wystąpiliśmy do prokuratury prowadzącej sprawę konsumentki, która przesłała do nas skargę, z prośbą o udzielenie informacji o stan sprawy.
Rozumiem zatem, że dopiero teraz UOKiK jest w trakcie sprawdzania, czy treść pism od Anny Łuczak faktycznie odpowiadała stanowi postępowania. Niestety nie wiem nic więcej. Nie mam pojęcia, czy dodatkowe ustalenia mogą jakoś wpłynąć na działania Urzędu.
Przypomnę też, że choć UOKiK nie wszczął żadnego postępowania w sprawie kancelarii Anny Łuczak, to potraktował skargę konsumentki jako "sygnał w sprawie". Odnoszę dziwne wrażenie, że większa liczba takich sygnałów mogłaby skłonić Urząd do pilniejszego zbadania problemu. Tak się składa, że ludzie skarżyli się na Annę Łuczak, ale do Okręgowej Rady Adwokackiej. Wiemy, że skargi te są już "liczne". Wydaje się, że osoby uznające działania Anny Łuczak za nadużycie powinny rozważyć także złożenie skargi do UOKiK.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|