W ostatnich miesiącach, jak szacuje ZUS, kilka tysięcy taksówkarzy, handlarzy i fryzjerów zamknęło konta w ZUS i zaczęło opłacać składki w Wielkiej Brytanii, Szwecji oraz na Litwie. Zachęcają ich do ucieczki przed wysokimi polskimi składkami ogłaszający się w internecie pośrednicy. Ministerstwo Pracy i Zakład Ubezpieczeń Społecznych przyznają, że nie mogą z tym walczyć, ale do czasu.
reklama
Pośrednicy obiecują załatwienie legalnej pracy za granicą i przekonują, że np. w Anglii wystarczy zapłacić 10 funtów składki miesięcznie, by w przyszłości otrzymywać 380 funtów emerytury. Dla drobnych przedsiębiorców oferta jest kusząca, bo koszty pośrednika i zagranicznej składki są o kilkaset złotych mniejsze niż kwota, jaką trzeba co miesiąc wpłacać do ZUS.
Minister pracy Jolanta Fedak ostrzega jednak, że ten zysk jest tylko teoretyczny. – To krótkowzroczna kalkulacja, bo przedsiębiorca, który płaci minimalną składkę za granicą, w przyszłości nie będzie miał ani wysokiej zagranicznej emerytury, ani żadnej krajowej. Bo nic nie uzbiera na koncie w ZUS i w OFE – mówi.
ZUS przyznaje, że z punktu widzenia prawa wszystko jest w porządku. – Na mocy rozporządzenia Rady EWG z roku 1971 osoba, która prowadzi działalność gospodarczą w Polsce, ale jest zatrudniona choćby na część etatu za granicą, ma prawo odprowadzać składki właśnie tam – tłumaczy rzecznik Zakładu Przemysław Przybylski.
Zakład może z tym procederem obecnie walczyć, bo nie jest w stanie sprawdzić, czy Polacy rzeczywiście wykonują deklarowaną pracę za granicą. – Ale oczywiście prowadzimy rozmowy z naszymi partnerami w Wielkiej Brytanii, Szwecji i na Litwie w sprawie wykrywania przypadków fikcyjnego zatrudnienia – ostrzega rzecznik ZUS.
Szczegóły w Gazecie Prawnej
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|