Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Trolling szkodzi prawom autorskim. Dziwię się, że twórcy tego nie widzą

29-05-2015, 16:32

Twórcy agresywnie występujący przeciwko naruszeniom lubią mówić o tym, jak ważne jest prawo autorskie. Tylko czy tacy twórcy nie szkodzą prawom autorskim?

robot sprzątający

reklama


Uwaga! To tylko felieton
* * *

Czy mieliście kiedyś wrażenie, że nagle wiele osób wokół was zaczyna powtarzać jedno zdanie, tak jakby wszyscy się zmówili? Ja miałem to wrażenie w ostatnich dniach.

Dobrze wiecie, że zajmuje się tematem copyright trolllingu, a w ostatnim czasie opisywałem bardzo ciekawe przykłady takich działań. Pisaniu takich artykułów zwykle towarzyszą różne rozmowy z prawnikami lub innymi znawcami tematu. Te rozmowy nie zawsze mają charakter formalny i nie zawsze służą zdobyciu wypowiedzi do tekstu. Po prostu są to takie sobie rozmowy osób o zbliżonych zainteresowaniach. 

Wiesz? To szkodzi prawom autorskim

W ostatnich dniach odbyłem wiele takich rozmów, głównie z prawnikami i głównie na temat działań jednej osoby (choć nie wyłącznie). Zaskoczyło mnie, że niemal każdy z moich rozmówców w pewnym momencie wyraził taką opinię na temat działań z zakresu copyright trollingu: "Wiesz co? Moim zdaniem działania X ogólnie szkodzą prawom autorskim". 

Powyższa opinia była wypowiadana także przez osoby, które zajmują się zawodowo dochodzeniem roszczeń z tytułu praw autorskich i generalnie są zwolennikami obecnego kształtu praw autorskich. Mylicie się jeśli sądzicie, że zastrzeżenia do copyright trollingu mają tylko piraci, złodzieje, niepokorni dziennikarze oraz dziwaczni ideowcy. Ja naprawdę znam ludzi, którzy mocno funkcjonują w obecnym systemie praw autorskich, są jego zwolennikami i mimo to są przeciwnikami copyright trollingu. Tacy ludzie nie zawsze krytykują trolling głośno. Czasem Ci ludzie nie mogą głośno wypowiedzieć swoich poglądów ze względu na wykonywany zawód.

Złe prawo się nie obroni

Właściwie nie trzeba być geniuszem aby takich ludzi zrozumieć. Mamy sobie przykładowo art. 116 ustawy o prawie autorskim. Ten przepis dotyczy odpowiedzialności karnej za naruszenia. Właśnie z powodu copyright trollingu pojawił się pomysł, aby ten przepis zmienić. Społeczeństwo dostrzegło, że prawo jest nadużywane. Pytanie brzmi, kto nie chciałby zmiany art. 116? Zapewne nie chcieliby tego producenci filmowi i to ci sami, którzy wynajmują prawników do wątpliwych etycznie działań z zakresu copyright trollingu. Nasuwa się proste pytanie - czy producenci filmowi nie strzelają sobie w stopę, dając społeczeństwu poważne argumenty do złagodzenia praw autorskich? 

Oczywiście może się wydawać, że zmiana prawa nie jest taka prosta, że nikt się nie odważy. Zauważmy jednak, że działania z zakresu copyright trollingu są często masowe. Dotykają tysięcy osób, z których tylko cześć mogła faktycznie dokonać naruszeń. Te tysiące osób to nie są tylko kolejne nazwiska i adresy, pod które wysyła się wezwania do zapłaty. To są żywi ludzie, którzy mają swoje rodziny i siatki znajomych. Wysyłając do nich masowo zastraszające pisma uzyskujemy zwłaszcza jeden efekt - Ci ludzie bardzo przekonują się do tego, że prawa autorskie są zbyt surowe, złe i należy je zmienić. Ci ludzie to wyborcy!

Religia trudna do zrozumienia

Copyright trolling może też przyjmować inne formy. Jakiś wielki artysta może poczuć, że kiepsko opłacany pracownik muzeum naruszył jego prawa i powinien za to zapłacić (to się zdarza). Ile ten pracownik muzeum ma zapłacić? Oczywiście dużo, bo przecież prawo, bo artyści, bo kultura. Rujnowanie człowieka jest - według niektórych artystów - najwyższym aktem uwielbienia jaki można odprawić przed ołtarzem świętego prawa autorskiego.

Niestety problem w tym, że znaczna część społeczeństwa nie rozumie tej prawnoautorskiej, okrutnej religii. Ludzie nie chcą takich głupich ofiar. Nie widzą sensu by je składać. To oczywiście wzmacnia krytykę praw autorskich i ta krytyka prędzej czy później będzie prowadzić do zmian.

Całkiem niedawno Kanada wprowadziła prawo ograniczające wysokość odszkodowań za naruszenia, które nie miały charakteru zarobkowego. W Polsce też przydałoby się takie prawo. 

Właściwie to się powtarzam. Już w roku 2012 pisałem o tym, że antypiraci powinni walczyć z nadużywaniem praw autorskich. Jeśli prawo autorskie stanie się narzędziem czynienia zła, będzie zmieniane. Pytanie brzmi, czy posiadacze praw autorskich naprawdę dobrze na tych zmianach wyjdą? Niekoniecznie, ale potrzeba dokonywania zmian będzie tym silniejsza, im bardziej absurdalne i krzywdzące będą efekty funkcjonowania obecnego prawa. 

My też jesteśmy posiadaczami praw!

Na koniec zwrócę wam uwagę na jeszcze jedną rzecz. Nie jestem piratem, o czym już kiedyś pisałem. Mało tego. Jestem człowiekiem, który zarabia dzięki prawom autorskim. Firma w której pracuję, Dziennik Internautów, też jest posiadaczem praw autorskich. Dlaczego o tym mówię? Bo coraz częściej zdarza mi się słyszeć takie uwagi: "Ty tak krytykujesz ten trolling, ale gdyby tobie ukradli to co byś zrobił?".

Otóż wyobraźcie sobie, że prawa autorskie do tekstów Dziennika Internautów też bywają naruszane. Całkiem niedawno zdarzyło się, że pewna osoba wkleiła na pewien lokalny portal nasz tekst. Ta osoba podpisała ten tekst jako swój. Naruszenie jak nic. Zwróciliśmy się do administratora z prośbą o usunięcie tekstu. Administrator w krótkim czasie spełnił naszą prośbę i koniec. To wystarczyło i byliśmy zadowoleni.

Zdarzyło się też, że na pewien serwis z obrazkami trafił zrzut naszego tekstu. Co zrobiliśmy? W tym przypadku nic. Wiedzieliśmy, że normalnie nie mielibyśmy szans dotrzeć do użytkowników tego serwisu. Potraktowaliśmy to jak darmową reklamę. 

Zdarza się też, że nasze teksty po lekkich zmianach trafiały do innych gazet. Czasem były to nawet duże gazety, które lubią pisać o tym jak to naruszane są ich prawa. Jeśli takie działania były jednorazowymi wyskokami niedoświadczonego redaktora to dało się po prostu znieść. 

Nie zażądamy tysięcy od Twojego dziadka!

Gdyby ktoś stale i bezczelnie kopiował nasze teksty musielibyśmy rozważyć działania przeciwko takiej osobie. Nie możemy sobie pozwolić na produkowanie treści, żeby ktoś inny zarabiał. Nie oznacza to jednak, że uruchomimy postępowanie przeciwko każdemu, kto dokona czynu możliwego do sklasyfikowania jako naruszenie. Nigdy nie żądaliśmy kilkunastu tysięcy złotych za to, że ktoś raz chcący lub niechcący udostępnił cały nasz tekst w serwisie społecznościowym. Po prostu wiemy, że prawa autorskie powinny chronić twórcę, a nie dawać mu do ręki narzędzia represji.

Krytyka copyright trollingu nie jest pochwalaniem piractwa. Nie jest nawet w ścisłym sensie krytyką praw autorskich. Krytyka copyright trollingu jest krytyką nadużyć, a nadużywanie jakiegokolwiek prawa wcale nie jest dobre dla przyszłości tego prawa. 


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *