Strona na Facebooku poświęcona "nienawiści Piotrkowian" do Mariusza Trynkiewicza stała się przedmiotem dochodzenia prokuratury z Piotrkowa. Internautom grozi odpowiedzialność za nawoływanie do przestępstwa.
reklama
W ubiegłym miesiącu Dziennik Internautów pisał o stronie na Facebooku pn. "Śmierć Mariuszowi Trynkiewiczowi".
Ta strona już nie istnieje. Jak podaje Gazeta.pl za PAP, piotrkowska prokuratura uruchomiła dochodzenie w sprawie tej strony, gdyż można ją uznać za publiczne nawoływanie do zabójstwa Mariusza Trynkiewicza. Twórcom tej strony teoretycznie grozi do 3 lat więzienia.
Jak pisał Dziennik Internautów, stronę zdążyło polubić ponad 3 tys. osób. Dało się na niej znaleźć takie treści jak zdjęcie Trynkiewicza ze słowem "Śmierć". W opisie strony można było przeczytać, że jest ona poświęcona "nienawiści Piotrkowian do tego Pedofila". Jedna z użytkowniczek w komentarzu umieściła zdjęcie nabojów z napisem "Tabletki na pedofilię natychmiastowego działania".
Dziennik Internautów już wcześniej zauważał, że podobne sprawy są wysoce problemowe. Nie można nawoływać do przestępstw i mamy w Kodeksie karnym przepisy, które wyraźnie tego zabraniają. Z drugiej strony trzeba mieć na uwadze, że mieszkańcy Piotrkowa mogą zwyczajnie bać się Trynkiewicza, a zachowania podciągane pod "nawoływanie do nienawiści" są po prostu efektem ogromnego strachu. Oczywiście to nie znaczy, że można nawoływać do nienawiści i wystarczy tłumaczyć to strachem.
Przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że opinie wyrażane w internecie są dość ostre. Osobiście wątpię, czy osoby tworzące, komentujące lub "lajkujące" stronę "Śmierć Trynkiewiczowi" byłyby w stanie kogokolwiek zabić. Wątpię nawet, czy ich intencją było nawoływanie do nienawiści. One chciały raczej wyrazić swój strach i brak aprobaty wobec pewnych działań państwa.
Jeśli już mowa o stronie "Śmierć Mariuszowi Trynkiewiczowi" to warto zauważyć, że nie była to jedyna strona na Facebooku sugerująca, iż Trynkiewiczowi ktoś powinien zrobić krzywdę.
Pewna firma obuwnicza zachęcała klientów, by typowali datę śmierci Trynkiewicza po opuszczeniu więzienia. Początkowo wydawało się, że była to prowokacja ze strony firmy. Tak zresztą wynikało z tłumaczeń, jakie przez Facebooka uzyskali dziennikarze. Potem przedstawiciele firmy twierdzili, że ktoś włamał się na ich stronę. Obecnie nie wiadomo co o tym myśleć.
Hmmm... czy prokuratura nie powinna sprawdzić tego włamania? Czy firma zgłosiła sprawę organom ścigania? Nie wiemy, a szkoda. Jeśli mogło dojść do tego, że firma obuwnicza w ramach promocji nawoływała do nienawiści, można to uznać za szczególnie nieetyczne i niesmaczne.
W ogólności można chyba powiedzieć, że sprawa Trynkiewicza jest wielkim i trudnym testem dojrzałości naszej demokracji. Zmusza ona do dokonywania trudnych rozróżnień między wolnością słowa i nawoływaniem do nienawiści. Zmusza też do dyskusji na temat "sztukowania prawa" i znaczenia praw konstytucyjnych, ale w odniesieniu do zapewnienia ludziom bezpieczeństwa.
Można chyba powiedzieć, że jako społeczeństwie wdepnęliśmy w bardzo wielkie... kłopoty i pytanie brzmi, czy będziemy umieli te kłopoty rozwiązać w sposób cywilizowany i skuteczny zarazem?
Czytaj także: Pochwalił w sieci przestępców za atak na policjanta. Odpowie przed sądem
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|