Nowe usługi udostępnione przez Facebooka mogą stanowić zagrożenie dla prywatności użytkowników. Swoje zaniepokojenie wyrazili na razie amerykańscy senatorowie. Serwis utrzymuje jednak, że wszystko jest w porządku. Czy aby na pewno?
Czterech amerykańskich senatorów z Partii Demokratycznej zwróciło się do Marka Zuckerberga, właściciela i dyrektora generalnego Facebooka, ze swoimi wątpliwościami dotyczącymi prywatności w serwisie społecznościowym. Szczególnie skłoniły ich do tego dwie ostatnie nowości, jakie zostały wprowadzone - przycisk Like oraz Open Graph API.
Pierwsza umożliwia zaznaczenie pewnych treści w zewnętrznych serwisach, które szczególnie użytkownikom Facebooka się podobają. Informacja o tym od razu pojawia się na profilu danej osoby. O tej drugiej Dziennik Internautów pisał w tym tygodniu.
Zarzuty dotyczą jednak także szerszego kontekstu - tego, jak Facebook podchodzi do prywatności swoich użytkowników, a tych ma już około 400 milionów. Senatorowie uważają, że serwis ujawnia zdecydowanie zbyt dużo informacji prywatnych, nierzadko także bez wiedzy i udziału internautów. Doceniają oni wysiłki pracowników serwisu, by stał się on jeszcze bardziej przyjazny, zwracają jednakże uwagę, że każdy powinien mieć możliwość samodzielnego decydowania o tym, jakie informacje i komu są pokazywane.
Przekazywanie danych użytkowników stronom trzecim może stanowić pewne zagrożenie dla ich prywatności. Nieraz już bowiem okazywało się, że nawet najlepsze zabezpieczenia nie wystarczą, jeśli mamy do czynienia z czynnikiem ludzkim. Inną sprawą jest także kwestia dalszego wykorzystania pozyskanych w ten sposób informacji, a także fakt, że serwisy te mogą przetrzymywać nasze informacje dłużej niż 24 godziny.
Facebook z odpowiedzią długo nie czekał - Elliot Schrage, wicedyrektor ds. globalnej komunikacji, zapewnił, że wymiana informacji z serwisami zewnętrznymi odbywa się zawsze za zgodą internautów. Testując nowości serwisu, nie zostałem jednak o nią poproszony. W sytuacji, gdy jesteśmy zalogowani do serwisu i naciśniemy jeden z "facebookowych" przycisków przy interesującym nas artykule (chociażby w serwisie CNN.com), informacja o tym automatycznie pojawi się na naszym profilu.
Dlaczego więc domyślnie przyjęto, że wszyscy użytkownicy będą zainteresowani nowymi możliwościami? Niewykluczone, że chodzi po prostu o to, by jak najwięcej osób z nich korzystało, co serwisowi zapewnić może nie tylko cenne doświadczenie, ale także zapewne przychody.
Nie pierwszy i zapewne nie po raz ostatni Facebook pokazał, że jest na bakier nie tylko z prywatnością, ale także z odpowiednim komunikowaniem się z otoczeniem. Czyż nie wystarczyłoby odpowiednie poinformowanie użytkowników o nowych opcjach i możliwościach, jakie oferują?
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|