Bradley Manning to młody żołnierz, dzięki któremu Wikileaks mogła ujawnić szokujące dokumenty o amerykańskich wojnach. To on przynosił do bazy wojskowej płyty, rzekomo z piosenkami, i na nich zapisywał dokumenty przekazywane potem Wikileaks.

Wczoraj Bradley Manning wreszcie stanął przed sądem. Piszemy "wreszcie", gdyż był on aresztowany w maju 2010 roku. Warunki, w jakich był przetrzymywany, nie były całkiem humanitarne. Prawnik Manninga David Coombs ujawnił na swoim blogu, że informator Wikileaks był rozbierany co noc i musiał nago spać w chłodnej celi.

Manning stanął przed sądem wojskowym w Fort Meade. Wydarzeniu towarzyszyły demonstracje osób, które chciały uniewinnienia żołnierza, ale nastroje tych ludzi nie były najlepsze. Wszyscy wiedzieli, że Manning może odpowiedzieć nawet za pomaganie wrogowi, co jest szczególnie poważnym zarzutem. 

Sprawę obserwowało wielu dziennikarzy i można było śledzić relację na Twitterze. Bardzo dobrą relację opublikował The Guardian.

Bradley Manning nie pomagał wrogowi

Za najważniejszy punkt rozprawy uznano moment, gdy Bradley Manning został uniewinniony z zarzutu pomagania wrogowi.

Wojskowa sędzia płk Denise Lind uznała też, że Manning nie był winny wyciekowi filmu, który przedstawiał atak z powietrza w Afganistanie, w wyniku którego zginęło wielu cywilów. Sędzia zgodziła się też z Manningiem co do niektórych kluczowych dat dotyczących wycieków.

130 lat więzienia za inne zarzuty

Niezależnie od tego sędzia dość często powtarzała słowo "winny". W sumie Manning został uznany za winnego 19 stawianych mu zarzutów, wśród których były poważne zarzuty szpiegostwa. Maksymalny wyrok może wynieść 130 lat więzienia, a więc praktycznie Manningowi nadal grozi dożywocie.

Zarzut szpiegostwa jest równie kontrowersyjny, jak zarzut pomagania wrogowi. Można bowiem nazwać szpiegiem kogoś, kto w tajemnicy przekazuje informację innym. Trudno jednak nazwać nim kogoś takiego, jak Manning, kto chciał publicznego ujawnienia informacji.

Reakcja na wyrok ws. Manninga

W reakcji na wyrok swoje oświadczenie opublikował m.in. Julian Assange, założyciel Wikileaks. Według Assange'a jest to pierwszy raz, kiedy whistleblowera skazano za szpiegostwo. Jest to zdaniem Assange'a niebezpieczny precedens.

Assange zwrócił też uwagę na to, że za czasów Obamy władze USA szczególnie chętnie uruchamiają postępowania dotyczące szpiegostwa.

Dziennik Internautów wspominał już, że w USA ustawa dotycząca szpiegostwa (Espionage Act) pochodzi z roku 1917, a więc z czasów I wojny światowej. Ta ustawa nie uwzględnia czegoś takiego, jak wolność prasy.

Również organizacja Amnesty International wydała oświadczenie w sprawie Bradleya Manninga. Jej zdaniem sąd powinien wziąć pod uwagę, że Manning działał w przekonaniu, iż ujawnia istotne naruszenia praw człowieka i międzynarodowych zasad humanitarnych. W tej sytuacji - zdaniem Amnesty International - rząd USA decyduje o ukaraniu osoby ujawniającej naruszenia i jednocześnie chroni tych, którzy stali za tymi naruszeniami.

Amerykańska organizacja American Civil Liberties Union w wydanym oświadczeniu podkreśliła, że rząd USA najwyraźniej działa w taki sposób, aby zastraszyć inne osoby gotowe na ujawnienie ważnych informacji.

My natomiast przypominamy, że całkiem niedawno administracja Obamy skasowała z internetu jego dawną obietnicę chronienia whistleblowerów. W obliczu tego wyroku nie wydaje się to dziwne.