Parlament sterowany przez internautów?
Brytyjscy internauci będą mogli na bieżąco decydować, o czym ma debatować parlament, jeśli tylko najbliższe wybory w Wielkiej Brytanii wygra Partia Konserwatywna. Większego znaczenia ma bowiem nabrać internet.
reklama
Przywódca Partii Konserwatywnej - David Cameron - chce wykorzystać możliwości internetu, by zachęcić ludzi do brania czynnego udziału w życiu państwa. O możliwym sukcesie pomysłu niech świadczy fakt, że na początku roku petycję do premiera Zjednoczonego Królestwa podpisało przeszło 1,7 miliona osób - donosi BBC.
Pomysł wydaje się być prosty. Na stronie internetowej parlamentu brytyjskiego możliwe byłoby składanie wniosków, dotyczących najważniejszych dla obywateli spraw, którymi miałby zająć się parlament. Skala poparcia dla danego problemu decydowałaby, czy będzie on poddany debacie na forum izby parlamentu, czy też nie.
Aby parlamentarzyści nie zostali zalani mało istotnymi sprawami, wprowadzone ma być zabezpieczenie w postaci komisji, która wstępnie zajmie się wnioskiem, by ocenić jego "ważność". Nie postanowiono także, ile osób musi poprzeć dany wniosek, by zajął się nim parlament.
Według Camerona dzięki temu pomysłowi zwykli obywatele zyskaliby kolejne realne narzędzie wpływania na swoich przedstawicieli. Zajęliby się także sprawami, na których obywatelom najbardziej zależy.
W Polsce z kolei to obywatele przejmują inicjatywę, chcąc skrócić kadencję Sejmu i odwołać Prezydenta. Jak widać, nawet u nas internet powoli staje się coraz poważniejszym narzędziem społecznym.