Nawet na siedem lat może trafić do więzienia pewien 18-letni Nowozelandczyk za umieszczenie w serwisie YouTube filmu, w których poinformował, że w budynkach rządowych podłożone zostały bomby. Był to jego protest przeciwko prawu wymierzonemu w internautów dzielących się chronionymi plikami.
reklama
1 września br. weszło w Nowej Zelandii prawo zezwalające na odłączanie internautów podejrzanych o dzielenie się plikami chronionymi prawem autorskim. Entuzjastów takiego rozwiązania poza przemysłem rozrywkowym trudno jest znaleźć. Rząd w Wellington postanowił jednak pójść wbrew opinii publicznej, ale jak się z kolei okazało, zgodnie z wolą Stanów Zjednoczonych. Głównym dowodem w sprawie mają być adresy IP. Żeby natomiast uniknąć debat na temat tego, kto w rzeczywistości popełnił przestępstwo, w ustawie zapisano, że odpowiedzialność za naruszenia ponoszą właściciele danych łącz internetowych.
Protesty przeciwko rozwiązaniom uderzającym w konkretne grupy społeczne nie są czymś nadzwyczajnym. Niektórzy decydują się na akcje zorganizowane, inni na działanie na własną rękę. Tą drugą drogą postanowił pójść pewien 18-latek z Auckland, który zamieścił w serwisie YouTube filmy ze swoim protestem. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że zapowiedział on złamanie zabezpieczeń serwisów internetowych rządowych agencji, a także poinformował że w budynkach rządowych podłożył materiały wybuchowe - podaje serwis TorrentFreak.
Policja potraktowała te groźby niezwykle poważnie, nie chcąc powtórek z krajów, gdzie dochodziło do zamachów. Nastolatka szybko zidentyfikowano i zatrzymano z udziałem specjalnych jednostek policji, koncentrujących się na cyberprzestępczości. 18-latek jutro ma stanąć przed nowozelandzkim sądem. Grozi mu nawet siedem lat pozbawienia wolności.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*